~~ Aoi~~
Godzina 5;47, większość normalnych ludzi budzi się, je
śniadanie i szykuję się do pracy a ja siedzę tu i czekam przed salą Kaia.
Operacja skończyła się 4 godziny temu i trwała 9 godzin. Teraz Kai leży w
izolatce i mogą tam wchodzić tylko lekarze. Ja mogłem jedynie patrzeć przez
małe okienko w drzwiach, bo na nic więcej te głupie krowy czyli pielęgniarki mi
nie pozwalały. Mogłem tylko patrzeć. Nawet nie wiecie jakie to było męczące.
Czułem się wykończony psychicznie. Po raz kolejny wyjrzałem przez okienko
patrząc na blado siną twarz chłopaka. Chciałem go dotknąć ale jedyne co mogłem
zrobić to przyłożyć dłoń do zimnej szyby a w miejscu jego boskiej twarzyczki
poruszać kciukiem jak by głaszcząc go po policzku. Z Bezczynności usiadłem na krześle. Podkuliłem
nogi pod brodę i w tej pozycji zasnąłem …
… Poczułem
że ktoś siada obok mnie na krześle. Spuściłem nogi na podłogę by usiąść jak
człowiek. I popatrzałem na przybysza. To był Kai. Był cały i zdrowy. Nie był
blady ani nie miał żadnych siniaków, uśmiechał się do mnie radośnie. Ale zaraz
skoro on jest tu to… Ile ja spałem? W tle roznosiło się jeden donośny dźwięk
oznajmujący że ktoś zmarł. Po moich policzkach spłynęły ciepłe łzy. Ale zaraz
on siedzi obok mnie. Popatrzałem jeszcze raz na niego. Zrobił się jak by
przezroczysty. Chciałem go złapać za dłoń ale moja dłoń przeleciała przez jego
i klapnęła na krześle. Kai popatrzał na mnie wesoło.
- dziękuję.
– Powiedział i nachylił się całując mnie w policzek. Odczułem to tak jak by
ktoś na sekundę przystawił mi zimną dłoń. A później to wszystko zniknęło tak
jak i on.
KAI NIE!!!!
– Poderwałem się z krzesła a po moich policzkach cały czas spływały gorące
łzy….
~~ Ruki~~
- To nie
moja wina- powiedziałem melodyjnym głosem. Reita patrzał się na mnie jak by
miał mnie zabić a ja zrobiłem minę niewiniątka. Staliśmy właśnie przed
samochodem i paliliśmy papierosy, ja swoje mentolowe a on zwykłe.
- Trzeba
było zatankować. Twierdziłeś, że starczy i jeszcze zostanie.
- No bo tak
było ale widocznie Yune spuścił albo wyjeździł całe paliwo- Powiedziałem cicho.
Nie lubiłem mówić o swoim byłym. Wspomnienia za bardzo mnie bolały. Spuściłem
główkę by nie widział moich błyszczących oczu. Przełknąłem dziwną gulę w
gardle.
- Dobra
Ruki nie smuć się – Poszedł do bagażnika i wyciągną z niej koszyk z jedzeniem i piciem a z tylniego siedzenia
zabrał koc. Popatrzałem na niego pytająco.
- Mamy co najmniej 3 godziny czekania na
służbę drogową a tym czasem chodźmy, zrobimy sobie piknik- Na te słowa od razu
macha mi się uśmiechnęła. Lubiłem pikniki i spędzanie czasu na świeżym
powietrzu. Szczególnie gdy w pobliżu jest Akira. Przy nim czuję się jak bym nie
miał zmartwień. Zanim obudziłem się z moich myśli Akiś już szedł na górkę na
polanę, dobiegłem do niego na moich krótkich nóżkach. Chwała za to, że umiałem
nimi szybko przebierać. Wdrapaliśmy się na górę. Akira strasznie sapał.
Biedaczek miał zadyszkę. Ooo nie od jutra biorę się za niego i razem z
Koronkiem biegamy dookoła bloku. Zajmiemy się moim Reita. Popatrzałem w
przeciwną stronę naszego samochodu. Nawet nie wiecie jaki piękny widok tam
zobaczyłem. Strumyk, w którym woda była czysta, lasek z którego dobiegało
świerkanie ptaków. Po prostu krajobraz jak z obrazka. Kto by pomyślał, że ta
takim pagórkiem kryje się taki piękny obraz natury. Poczułem na swojej dłoni
ocierającą się dłoń Akiry. Popatrzałem na jego twarz i uśmiechnąłem się
delikatnie. On też popatrzał się na mnie i uśmiechnął. Nawet nie wiecie jakim
romantyzmem powiało. Byliśmy sami, żadnych telefonów, e-maili czy niespodziewanych
gości.
-Chodź
zrobimy sobie piknik nad strumykiem- Powiedział. Kiwnąłem główką ochoczo.
Podobał mi się ten pomysł z piknikiem. Dawno nie miałem czegoś takiego.
Ostatnio jak byliśmy na pikniku była cała piątka i fotograf przed którym
chowaliśmy twarz. To wcale nie było miłe ani wesołe. Reita rozłożył koc i
położył na nim koszy z jedzeniem. Rozsiedliśmy się na kocu i zaczęliśmy jeść
kanapki i śmiejąc się z żartów które opowiadał. Przekomarzaliśmy się i zaczęliśmy bić na niby. Usiadłem na jego biodrach
i uderzyłem go w ramię a on objął mnie i przekulał tak, że ja byłem pod nim.
Nie jestem byle kim by dawać komuś innemu być na górze wiec przekręciłem go
tak, że znów ja siedziałem na jego biodrach. Kulaliśmy się po trawie do momentu
aż moje koszulka i spodnie były mokre. Jam myślicie od czego? Tak wpadliśmy do
strumyka, woda była bardzo zimna więc od razu pisnąłem i przytuliłem się do
Reity w poszukiwaniu ciepła. Nawet nie zauważyłem jak to on leżał na plecach w
strumyku a ja na nim. Czyżby chciał ochronić mnie przed zimnem i wodą? I
powiedzcie mi jak on może nie być kochanym? Moja rączka, która spoczywała obok
jego głowy omsknęła mi się a, że leżałem nad nim nasze ustka spotkały się
razem. Miał miękkie ale troszkę spierzchnięte usta, nie przeszkadzało mi to.
Zacząłem delikatnie muskać jego usta swoimi przekazując mu trochę mojego
błyszczyku, zasmuciło mnie bo nie odwzajemniał mojego pocałunku. No tak on nic
do mnie nie czuje a ja dla niego zostawiłem Yune, dobra tak na prawdę było tak
że Yune był chorobliwie zazdrosny o niego i po jednej kłótni wywalił mnie po
prostu za drzwi. Od tamtej pory mieszkam u Reity i jest mi tam dobrze. Oderwałem się od ust Reity i wstałem z niego
podając mu rękę by wstał. Zachowałem się tak jak by tego pocałunku nie było.
Pewnie według niego nie było do czego wracać. Wiecie dla mnie ważne jest być
przy nim. Chodź często śni mi się nagi Reita na moim łóżku z proszącym o dotyk
członkiem, z zaróżowianymi policzkami i rozchylonym ustami. Zagryzłem dolną
wargę bo mój członek zaczął się budzić i zacząłem myśleć gorączkowo o matce
Yune, która jest okropnie brzydka. Jak jadła jedzenie pryskało wszędzie. Miałem
resztki mielonego na włosach a ona podeszła i zlizała to mi z głowy. Moim
ciałem wstrząsał dreszcz obrzydzenia. Na
szczęście Ruki nr 2 opadł. Reita wstał z strumyka i zaczął zbierać koc i koszyk
z pustymi papierkami i woreczkami po kanapkach. Nie odzywał się do mnie. Mogłem
się tego spodziewać. Spuściłem głowę i poczłapałem za nim do samochodu. Po
drodze kichnąłem kila razy. Reita popatrzał na mnie opiekuńczo i okrył kocem,
na którym siedzieliśmy.
- A ty? –
Powiedziałem patrząc na niego bo przecież on też był mokry.
- Mi nic
nie będzie – Uśmiechnął się do mnie i zawiązał mi pod brodą rogi koca. I w ten
sposób miałem pelerynę. Fajnie co nie? Uśmiechnąłem się do niego a on
odwzajemnił go. Nawet nie wiecie jaki on ma piękny uśmiech. Po włożeniu koszyka
do bagażnika zaczęliśmy pchać auto w stronę miasta. Na lawetę nie było co
liczyć więc musieliśmy radzić sobie sami. Reita pchał samochód i operował
kierownicą ja pchałem po drugiej stronie. Wszystko było picuś, glancuś, cud,
majonez gdyby nie to, że zaczną padać deszcz. Gdy doszliśmy do pierwszej stacji
paliw było mi zimno, miałem dreszcze i kichałem jak opętany a gardło bolało mnie
potwornie. To znak, że będę chory. Gdy Reita zatankował mój samochód za swoje
pieniądze i wsiadł na siedzenie kierowcy udawałem, że nic mi nie jest ale
daleko tak nie wytrzymałem. Uwierzcie nie ważne jak długo dreszczy nie da wam
się ukryć. Reita zatrzymał się na podziemnym parkingu jego bloku. Chciałem
wysiąść o własnych siłach ale tak jak by nogi odmówiły mi posłuszeństwa i gdy
by nie refleks mojego Reity zaliczył bym episką glebę. On położył mi dłoń na
moim czole a ja zrobiłem zeza patrząc na jego dłoń.
- Masz ze
40 stopni gorączki. Idziemy do ciepłej kąpieli i spać. – Chciałem już coś
dodać, jakoś zaprzeczyć, że nie chce i
by się mną nie przejmował ale on mnie ubiegł.
- I bez
dyskusji Taka. – wziął mnie na ręce jak jakąś księżniczkę i wniósł do swojego mieszkania.
Czułem się dziwnie jak pomagał mi się rozebrać do kąpieli i robił wszystko by w
łóżku było mi ciepło. Skoczył nawet do apteki po leki. Jak już załatwił
wszystkie sprawy poprosiłem go by został ze mną. Zgodził się i położył się obok mnie. Głaskał mnie po
włosach, chciałem zaprotestować bo nikt nie miał prawa dotknąć moich włosów ale
on bawił się moimi kosmykami tak
delikatnie ze mu na to pozwoliłem. Po chwili zrobiło mi się tak błogo, że
zasnąłem.
~~ Aoi~~
… Obudził
mnie jakiś huk. Podniosłem się z podłogi i popatrzałem na krzesło które stało
przewrócone. No tak spadłem z krzesła.
Nagle przypomniał mi się mój sen i podbiegłem od razu do drzwi. ŻYŁ Kai żyje!!.
< zaśmiałem się z radości, podniosłem krzesełko i otarłem łzy. Chyba po raz
pierwszy zdarzyło mi się płakać przez sen. Ślinić i owszem ale płakać? To dla
mnie jakaś nowość. Jakaś miła z wyglądu pielęgniarka
szła w moim kierunku.
- Pan jest
kimś bliskim dla pacjenta? – Zapytała. Po jej wyglądzie było widać że jest
normalną kobietą nie babsztylem. Uśmiechnąłem się. Nie dałem po sobie poznać
jak bardzo jestem zmęczony ani głodny. Chodź burczenie mojego żołądka było
słychać chyba w całym szpitalu i ulicę dalej. Popatrzałem na pielęgniarkę. Aaa
tak odpowiedź. Przepraszam Kai za to co powiem. Ale inaczej mnie pewnie nie
wpuszczą do Ciebie ani nie powiedzą nic o twoim stanie. Zrozumiesz to prawda?
- Tak
jestem jego bratem. – Powiedziałem tak by to zabrzmiało, że taka jest prawda.
Ona uśmiechnęła się. Co ona ma z tym uśmiechem? To się robi trochę dziwne.
- Jak miło
że tego chłopaka ktoś w końcu odwiedził. – Eeeee face palm. Ja tu siedzę prawie
dobę a ona mi z takim tekstem wyskakuje. Dooobra. Gramy w jej karty.
- Dopiero
dowiedziałem się, że tu jest. – Zrobiłem minę a la” Jesteś piękna i zrobisz to
o co Cię proszę” a ona zatrzepotała rzęsami. Czyli mina się udała.
- Mógł bym
do niego wejść? Bardzo się martwię. – Udałem zatroskanego starszego brata i mi
się udało bo ona kiwnęła głową i otworzyła mi drzwi. Wogóle kto wpadł na pomysł
by zamykać salę na klucz? A jak by coś się stało a klucz by zginą? Normalnie
umarł w butach. W tym momencie zaburczało mi w brzuchu zdradzając jak dawno nie
jadłem. Miałem kilka groszy więc mogłem sobie coś kupić z baru ale nie miał bym
wtedy na powrót. Więc postanowiłem wytrzymać. Może Ruki i Reita przywiozą mi
trochę żarcia? W nich ostatnia nadzieja inaczej wykorkuję z głodu. Ale czuwanie
przy Kaiu jest ważniejsze. Pielęgniarka popatrzała na mnie jak na dziwaka, no
co głodnym już być nie można? Spuściłem głowę trochę zawstydzony.
- Za chwilę
przyniosę coś panu ze stołówki dla pacjentów ale niech pan się nie
przyzwyczaja. – Zaśmiała się i poszła w nieznanym mi kierunku. Wzruszyłem
ramionami i poszedłem w stronę drzwi do sali gdzie leżał mój chłopak? Cóż chyba
nie powinienem go tak nazywać. Ale co mi tam. W Sali było ciepło, na białych ścianach były
postacie z kreskówek. No tak pewnie nie osiągną jeszcze wieku dojrzałości i
leży na oddziale dziecięcym. Podeszłam na drżących nogach do jego łóżka. Nie
mogłem oderwać oczu od jego twarzy bo im bliżej podchodziłem tym bardziej
wydawała mi się blada. Przez patrzenie na jego anielską twarz zagapiłem się i
kopnąłem w stołek jaki stał przy jego
łóżku. Jebany stołek. Za karę usiądę na nim. Usadowiłem swój tyłek na tym twardym
niegrzecznym czymś i znów mój wzrok padł na moje poranione słońce. Ostrożnie wiozłem
jego dłoń i pogłaskałem ją kciukiem delikatnie. Miał cieplutkie i gładkie
dłonie, na opuszkach trochę zdarte, pewnie od pałeczek.
- Mały jak
wyzdrowiejesz kupię Ci perkusję, tylko wyzdrowiej i uśmiechnij się do mnie.
Dobrze? – Szeptałem patrząc na jego nieruchomą twarz. Pocałowałem wierzch jego
dłoni i przytuliłem do policzka. Popłakałem się. Tak bardzo bolał mnie jego
widok w szpitalu. Chciałem schować go w swoje ramiona i nie dopuścić by świat
zrobił mu coś złego. Nie wiem dlaczego po moich policzkach znów zaczęły płynąć
łzy. Spływały po jego palcach przez przegub i niknęły w żółtawej pościeli.
Poczułem w kieszeni wibrację telefonu. Pocałowałem po raz ostatni jego piękną
dłoń i położyłem ją delikatnie na pościeli, sięgnąłem po telefon i popatrzałem
na wyświetlacz. Ruki. Oj mam na dzieje, że oni nie mieli wypadku. Czasami
nieszczęścia chodzą stadami. Zamrugałem kilka razy by pozbyć się łez w oczach i
guli w gardle. Przy okazji wychodząc z sali by Kai mógł w spokoju odpoczywać.
- co tam
Ruki?
- Słuchaj
jest taka sprawa, że w wozie zabrakło paliwa i nie przyjedziemy dziś.
- Tylko to?
No to spoko.
-
Przyjedziemy jutro tak koło południa. Będziesz w szpitalu?
- Tak,
nigdzie się stąd nie ruszam.
- Super, a
Reita mówi, że możesz wydać tą kasę co masz odłożoną na powrót bo wrócisz z
nami samochodem.
- Dobrze.
Jeśli będę miał czas.
- A jak tam
twoja dziewczyna się czuje?
- Śpi. Odzyskuje siły po
operacji.
- No to super. Uważaj na siebie i
czekaj na nas. Do zobaczenia
- papa Ruki. Jedzcie jutro
ostrożnie. – W słuchawce usłyszałem pikanie co oznaczało, że rozłączył się. Ok.
Jutro przyjadą tylko co ja im powiem jak zobaczą że Kai to chłopak? Oddychaj
Aoi. Wymyślisz coś? Może do tej pory Kai się obudzi, wyjaśnię mu sytuacje i
zrodzi się być dziewczyną? Już wyobrażam go sobie w spódniczce od mundurku i
białej koszuli, tak prowokacyjnie przywołując mnie paluszkiem i z psotnym
uśmiechem. Popatrzałem na spodnie a mój drugi mózg obudził się. Za dużo myślę o
tych sprawach. Zobaczyłem tą samą młodą pielęgniarkę niosącą dla mnie jedzenie.
Uśmiechnąłem się do niej ale nie wiem właściwie czy na jej widok czy na widok
jedzenia. Usiadłem na krzesełku a ona na uda położyła mi tacę. Cóż kleik,
kompot i kanapka z parówką nie są szczytem moich marzeń ale na początek może
być.
- Dziękuję pani bardzo. Jest pani
wspaniała.
-Och nie ma za co, sama martwiła
bym się o brata jak by przywieźli go po pobiciu.
-Młody jest wspaniały i wyjdzie z
tego.
-Oby proszę pana bo jego stan
jest bardzo ciężki ale stabilny. A teraz zostawię pana samego. Tacę proszę
zostawić na krzesełku sprzątaczka ją zabierze.
- Dziękuję. – Podziękowałem i
ukłoniłem się w miarę możliwości by nie wylać kompotu. Ona uśmiechnęła się i
poszła. Hymmm ciekawe czy czegoś nie dała do jedzenia, później jak zasnę
zaciągnie mnie do jakiegoś kantorku i zgwałci? Ała moja cnota. Ale postanowiłem
zaryzykować i zjeść wszystko. O dziwo najadłem się kanapką i kompotem. W to
białe coś nie mogłem wbić łyżki więc zostawiłem to by przy okazji to zwane kleikiem mnie nie wchłonęło w nicość.
Byłem potrzeby tu. Moja misja na dziś i na przyszłość? Być obrońcą mojego
ukochanego. Odłożyłem tacę na krzesło a sam poszedłem do łóżka Kaia. Usiadłem
na stołku, który mnie nie nawiedził i znów złapałem łapkę Kaia. Dopiero teraz
poczułem jak bardzo jestem zmęczony. Położyłem głowę obok jego dłoni gładząc ją
delikatnie kciukiem. Było mi ciepło byłem najedzony i spokojny, że aniołkowi
nic nie zagraża. Uśmiechnąłem się delikatnie i zasnąłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i doczekaliście się kolejnej notki. Jest dłuższa niż zawsze, zauważyliście? W tej notce możecie zauwarzyć że pierwsze dialogi są inne niż te na końcu notki. Powiedzcie które są lepsze?
P.S. Mam jeszcze jeden pomysł na opowiadanie świąteczne. Jeśli macie jakieś życzenia z kim ona ma być to walcie:D
Ania Kowalewska - zostajesz mianowana jako mój największa fanka:D
Anonimowy- Przepraszam za tyle bezsennych nocy. Mam nadzieje ze teraz będziesz spać spokojnie.
Kira Sakamoto- Też zostajesz moją fanką. Ciebie też przepraszam za bezsenne noce. Obyś teraz mogła spać spokojnie
Tori ♥- nie ma sexu bo tak i już:D
Ruki- dzięki za otagowanie:D to już 4 moje otagowanie
Tak teraz będę mogła spać spokojnie :* Taka miła bajka na dobranoc :D I oczywiście, że jestem fanką :D
OdpowiedzUsuńAaaa jestem pierwsza!! :D
UsuńOczywiście, że jestem twoją fanką! Ale tym, że mianowałaś mnie jako największa fanka to naprawdę mile mnie zaskoczyłaś :)
OdpowiedzUsuńHm co do drugiej notki świątecznej to może KaixUruha?
To teraz czas na powiedzenie czegoś o tym rozdzialiku. Z każdą notką zaskakujesz mnie coraz bardziej. Nawet nie wiesz jak się przestraszyłam, że Kai może nie żyć. Jak ja się cieszę, że to tylko sen. Ufff.
Scena z Rukim i Reitą była cudowna. Tylko szkoda, że Rei nie odwzajemnił pocałunku :( No ale nie mogę się na niego gniewać skoro później tak troszczył się o Rukiego.
Ja już nie mogę się doczekać ich przyjazdu do szpitala. Czuję, że to będzie ciekawe. I zastanawia mnie reakcja Kai'a gdy się obudzi i zobaczy Aoi'a.
Chyba trochę się rozpisałam, więc kończę.
Pozdrawiam ;*
Awwww jakie to slodkie *^*
OdpowiedzUsuńA co do tego świątecznego opowiadania to moze Kai x Reita? *w*
Zostałaś przeze mnie otagowana. :D
OdpowiedzUsuńhttp://swiatomitsu.blogspot.com/
Mogę prosić dalej? c:
OdpowiedzUsuń