poniedziałek, 11 marca 2013

The Versatile Blogger

Zostałam, nominowana, a raczej zostałyśmy:D Przez Nao & Ryu i 

Zasady:
-podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu,
-pokazać nagrodę "Versatile Blogger Award" u siebie na blogu,
-ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,
-nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
-poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
Tak wiec 
  • Uwielbiam Yaoi a oprócz tego twincest czyli miłość pomiędzy chłopakami bliźniakami chodzi mi o Billa i Toma z Tokio Hotel.
  • Lubię Tokio Hotel
  • Numer bucika - 36
  • Zobaczyć Gazetto na żywo. 
  • Śpię z misiem
  • Bardzo szybko ufam ludziom i przywiązuję się do nich. 
  •  uwielbiam serial Szpital Three Rivers a kiedyś lubiłam Sagę Zmierzch i Harrego Pottera:)


 I to tyle o mnie. A teraz blogi które za spamuje :D


  1. http://ai-sakura-kobashi.blogspot.com/
  2. http://funfuction-j-rock-yaoi.blogspot.com/
  3. http://yaoi-fantasies.blogspot.com/
  4. http://thegazetteyaoilovestory.blogspot.com/
  5. http://sora-namida-iro.blogspot.com/
  6. http://swiatomitsu.blogspot.com/
  7. http://fucking-gays.blogspot.com
  8. http://miara-milosci-jest-milosc-bez-miary.blogspot.com
  9. http://yaoi-stories-everywhere.blogspot.com
  10. http://hanashi-no-rokku.blogspot.com/
  11. http://www.twincest-bill-i-tom.blogspot.com/
  12. http://yaoisaveworld.blogspot.com
  13. http://himitsu-no-niwa.blogspot.com/
  14. http://gazetto-yaoi-stories.blogspot.com

Dziękuję wam za wszystko :*

środa, 6 marca 2013

R&R - Fajki

To jest dalsza część ta obiecana o Rukim i Reicie. Pomyślałam że będe ją rozdzielać i tworzyć oddzielną historię oczywiście w wątku pobocznym będzie Kai i Aoi.  Sweet grapes będzie kontynłowane nie martwicie się:* Miłego czytania





~~ Ruki~~
 Budzę się w swoim wielkim łuziu cały spocony ale.. właśnie ALE! Czuję się już dobrze. Huraaaaa!!  Usiadłem na łóżku i przeciągnąłem się i to był mój błąd. Uniosłem ręce a z pod moich pach wydobył się niezbyt przyjemni zapach. Poderwałem się z łóżka i poszedłem spokojnym krokiem do łazienki tam wziąłem prysznic moim ulubionym arbuzowym żelem pod prysznic. Hym coś przypomina mi ten zapach. Noc i arbuzy. Ooo kurwa lizałem ciało Akiry myśląc że to arbuz!! Buteleczka z żelem upadła mi w szoku. Co ja najlepszego zrobiłem.  Widocznie Reita musiał to usłyszeć bo zapukał do moich drzwi.
           
- Ruki wszystko ok.?
           
- H..hai! żel mi spadł.
           
- Ok. – nie słyszałem jak odchodzi więc daję sobie rękę obciąć że stoi pod drzwiami i czeka aż wyjdę.
Umyłem się szybko i spostrzegłem że nie zabrałem ze sobą czystych gaci. Nie mając wyboru owinąłem się ręcznikiem który sięgał mi do kostek i stałem jak ten baran przed drzwiami. Prawda była taka że wstydziłem się wyjść do niego i popatrzeć w oczy po tym co zaszło w nocy.  Położyłem dłoń na klamce ale nie wykonałem żadnego ruchu.
           
- Już skończyłeś?- Zaskoczył mnie jego głos. Podskoczyłem ze strachu i pisnąłem. Usłyszałem jak zaśmiał się. Nie mając innego wyjścia wyszedłem z łazienki i patrząc pod nogi poszedłem do swojej szuflady z bielizną i ubrałem gacie pod ręcznikiem. Tak czułem się bardziej bezpiecznie. Czułem na swoich plecach jego wzrok. Dalej stał przy drzwiach od łazienki a ja chwyciłem w swoje łapki czystą koszulkę.
           
-Rukson – Tylko on tak do mnie mówił. Z ust każdego to brzmiało jak tania nazwa żelu na odciski a u niego to było pieszczotliwie. Tylko hide proszę niech on nie zaczyna tego tematu o minionej nocy. Nie chce o tym rozmawiać, nie teraz i nie dziś.
           
- Wiesz czuję się już lepiej może zrobię nam śniadanie? – Ubrałem koszulkę a później wskoczyłem w moje rurki. Przechodziłem obok niego a on patrzał na mnie jak by z pod byka. Reita też czujesz tą dziwną atmosferę dookoła nas? Nie podoba mi się ona a tobie?  Poczułem,  że łapiesz mnie delikatnie za ramię.
           
- To poczeka. Powiedz mi pamiętasz zeszłą noc?
           
- Coś tam pamiętam- odpowiedziałem zgodnie z prawdą, spuściłem głowę. Czułem jak patrzy się na mnie wkurzony. Nie podobało mu się? Byłem aż taki okropny? Poczułem jak jego uścisk wzmacnia się. Miałem łzy w oczach.
            - To niech to się więcej nie powtórzy.  Nie życzę sobie takich akcji. Jasne?– Mówił twardym, złym głosem. Pokiwałem głową i poczułem jak z moich oczu spływają łzy. Czułem się okropnie a przez to co zrobiłem wczoraj Reita mnie nie nawiedzi.
            - Nie usłyszałem - Powiedział i szarpną delikatnie za moje ramię.
            - Jasne a teraz wyjdź. – Powiedziałem cicho. Na więcej nie pozwalało mi moje zaciśnięte gardło. On popatrzał chwilę na mnie, poluźnił uścisk i jak był przy drzwiach powiedział:
            - Tak będzie lepiej Takanori. Uwierz mi. – Po chwili już słyszałem jak zamyka drzwi wyjściowe. Ja upadłem na kolana tłukąc je boleśnie i walnąłem dłonią o podłogę. Jak będzie lepiej?! No kurwa jak!! – Na panele kapały moje łzy a serce bolało okropnie.
            - Akira!!! – Krzyknąłem rozdzierająco na całe gardło a później zaszlochałem. Czułem się jak by od wyjścia Suzukiego opuściły mnie wszystkie siły i chęć do życia. Od początku jestem skazany ból i nieszczęśliwą miłość. Nie chcę tak, nie chce…

~~ Akira~~
            Stałem na chodniku jego bloku. Słyszałem jego krzyk. W pierwszej chwili chciałem pobiec do niego, przytulić ale pokręciłem tylko głową. W nocy dużo o nas myślałem. O mnie i o Rukim. Doszedłem do wniosku, że chyba, go kocham? Dlatego nie możemy być razem. Dla dobra zespołu i naszego dobra. Przez to byśmy stracili fanów i byli byśmy cały czas na obiektywach reporterów. Ciągłe krytyki i wyzwiska. Takanori cierpiał by z tego powodu. I nie tylko on ale i wszyscy. Pomacałem się po kieszeniach i znalazłem paczkę fajek. Jeszcze widać uchroniła się przed drobnymi łapkami Rukiego. Wyciągnąłem paczkę a z niej papierosa i zapalniczkę. Zostały mi jeszcze 4 fajki. Do wieczora styknie. Ejjj coś tu jest. Pomiędzy kartonikiem od paczki a fajkami znalazła się karteczka. Wyciągnąłem ją i rozłożyłem. Poznałem na niej pochyłe i niechlujne pismo Rukiego.



Pożyczyłem sobie fajkę. Jak rano (08:42) tu zaglądałem było ich z 19 sztuk a teraz (15:12) jest 5.

A od teraz jestem Ci winny 8 paczek i 7 sztuk.

     Jak uzbiera się jeszcze trochę kupię Ci cały wagon albo będę oddawał na raty.

                                   Nie pal tyle!!

                                         Z poważaniem

                                               Ruki

            Zaśmiałem się smutno. Mnie gania za palenie a sam kopci jak smok. Popatrzałem w okno od jego pokoju, wsadziłem fajkę do ust i odpaliłem ją zaciągając się dymem.
            - Kocham Cię Takanori Matsumoto – Pomyślałem i poszedłem w stronę budzącego się właśnie
miasta. Była 07:39.

sweet grapes 9



Na razie tylko tyle. Może o Rukim i Reicie dodam wieczorem. Przepraszam za błędy i życzę miłego czytania 





~~ Aoi~~

            Obudziłem się z twarzą wtuloną we włosy Kaia, on zaś spał wtulony w moją klatkę. Zaciągnąłem się jego wspaniałym zapachem jego czupryny i zrobiło mi się tak bardzo błogo.  Mógł bym się tak budzić co dziennie, przy tym drobnym i malutkim ciałku. Zabawne ale nawet nie zapytałem go ile ma lat. Wyciągnąłem dłoń i pogładziłem go po policzku, Miał delikatną i jędrną skórę. Chłopak uśmiechną się przez sen. To był piękny widok. Wyciągnąłem delikatnie swój telefon i pstrynkołem mu zdjęcie. Będę miał na pamiątkę mojego zacnego aniołka. Przyglądałem się tak mojemu aniołkowi kiedy nagle poczułem że ktoś pociąga mnie za ramię i zwala z łóżka. Upadek z podłogą był bardzo bolesny dla mojego tyłka. Popatrzałem w górę  i jak myślicie kogo zobaczyłem? Moją ukochaną pielęgniarkę panią Smail.

            - Na łóżku może spać tylko pacjent. Jesteś pacjentem?- Zagrzmiał jej gruby głos.

            - Jeszcze nie ale jak pani będzie mnie tak traktować to wyląduję na ortopedii ze złamaną ręką – Powiedziałem cicho pod nosem.

            -Ciesz się, że nie wyleciałeś przez okno… Jeszcze – Dodała złowrogo a po moich plecach przeszedł dreszcz strachu.

Do moich uszu dobiegło ciche chichotanie, popatrzałam na łóżko i zobaczyłem zwisającą z łóżka Kaia głowę. Na twarzy miał szeroki uśmiech a jego oczka błyszczały się radośnie. No nie ma to jak nabijać się z biednego Aoia prawda. Mimo to uśmiechnąłem się do niego. Poczułem jak unoszę się w górę. Zanim kapnąłem się o co chodzi siedziałem na krześle a to babsko puszczało mnie za kaptur. Normalnie przeniosła mnie jak zabawkę. Usłyszałem ponownie śmiech Kaia, to było pewnie z mojej zszokowanej i wystraszonej miny.
Kobieta podeszła do Kaia i zaczęła poprawiać jego łóżko.
           
            - Coś ty kochanieńki robił, że to łóżko jest takie skopane hym?- Powiedziała do niego przesłodzonym głosem. Nastolatek zarumienił się i spuścił łepek. Zachichotałem pod nosem a on spojrzał na mnie z pod byka, puściłem mu oczko a on spalił buraka jeszcze większego niż poprzednio.
           
            -Eetooo. Miałem w nocy zły sen. Tak właśnie! Zły sen. – Nooo Kai ten sen raczej nie był zły a te jęki które wydawałeś nie były jękami bólu. Moje myśli od razu powróciły do poprzedniej nocy i jego wspaniałych usteczek i gładkiego ciała.

            - No to trzeba było mnie zawołać, utuliła bym dziecko malutkie. – Prędzej zmiażdżyła by go albo udusiła. Zaśmiałem się do swoich własnych myśli. A Kai z tym grubym babsztylem popatrzeli na mnie. Udałem, że kaszle i pomachałem ręką że jest ok.

            - Lekarz rozmawiał ze mną i powiedział że za 2 dni będzie można cię wypisać do domu. Odebrać cię musi któryś z rodziców. Daj mi numer telefonu do nich. - Zacząłem gorączkowo myśleć. Nie pozwolę by Tanabe wrócił do tego domu!. Po moim marnym trupie! Przypomniało mi się że powiedziałem pielęgniarkom iż jestem jego bratem.

            - Ano. Jestem jego starszym bratem, rodzice upoważnili mnie bym podpisał i załatwił wszystkie formalności. – Powiedziałem to co przyszło mi pierwsze na myśl.

            - Tak? Bo nie jesteście podobni – Cholera nie łyknęła mojego kłamstwa. I co teraz, co teraz?
           
            - Bo to mój brat przyrodni. Od innego ojca. – Wybawił mnie z opresji Kai a ja uśmiechnąłem się do niego wdzięcznie.
           
            - Skoro tak to jutro Maya przyjdzie z dokumentami – Kai pokiwał głową a pielęgniarka wyszła. Usiadłem obok niego na  łóżku.  Doskonały plan narodził się w mojej głowie na szczęśliwe życie z nim. Tylko czy on będzie tego chciał? Musiałem go zapytać o to teraz by wszystko było gotowe jak wyjdzie ze szpitala. Nastolatek przytulił się do mnie.


~~ Kai~~
            Przytuliłem się do niego. Nie wiedziałem co dalej. Nie chce wracać do domu by znów nie trafić do piekła. Przez ten czas nawet mama mnie nie odwiedziła. To było tak bardzo przykre. Nie mam gdzie pójść. Na znajomych raczej liczyć nie mogę bo po prostu ich nie mam. Taka smutna prawda. Poczułem jak Aoi gładzi mnie po plecach. Właśnie. Jest jeszcze on, jego zazdrość i te moje dziwne sny. Co się ze mną dzieje? Tyle pytań, żadnej odpowiedzi.

            -Tanabe? – Głos Aoia wyrwał mnie z zamyślenia

            - Hym?- Popatrzałem na pościel i wygładziłem ją
           
            - Co zrobisz jak wyjdziesz ze szpitala? – Trudne pytanie na które nie znałem odpowiedzi.
           
- Nie wiem, ale do domu na pewno nie wrócę.

- Bo wiesz. Pomyślałem sobie że może chciał być mieszkać ze mną?-  Nie mogłem uwierzyć w to co słyszałem. On chce bym ja mieszkał z nim? To wspaniałe.
- Ja… mówisz serio? – Myślałem że to mi się śni.
- Yhym. Mógł byś skończyć spokojnie szkołę – Powiedział to i pocałował mnie w czoło. Rzuciłem się na niego i przytuliłem mocno. On zaśmiał się i też mnie uściskał. Byłem w tym momencie taki szczęśliwy. Aż rozpierała mnie energia.
- Więc teraz muszę zostawić cię samego na kilka godzin. Przyjdę do ciebie jak wszystko pozałatwiam.  -  Przytuliłem się do niego mocniej.
- Musisz iść? – Szepnąłem wtulony w jego ramię.
- Tak. Nie martw się, wrócę do ciebie. – Uśmiechną się do mnie pocieszająco i pocałował w policzek. Kolejna taka pieszczota. Co on myśli że ja dziecko jestem? Chodź nie ukrywajmy to miłe ale nie jestem dzieckiem.
- Przestań- Wytarłem policzek udając obrzydzenie.- On zaśmiał się, poczochrał mi włosy i wyszedł, ja rozwaliłem się na łóżku i leżałem gapiąc się w sufit. Po jakimś czasie zasnąłem.

~~ Aoi~~
            Cieszyłem się jak dziecko gdy się zgodził. Teraz przede mną trochę pracy. Idąc przez miasto zajrzałem w kilka miejsc i po chwili miałem już dla nas mieszkanko i pracę w sklepie. Miałem wykładać towar na półki, łatwizna. Przede mną najtrudniejsza rzecz jaką miałem do zrobienia. Stałem przed mieszkaniem w którym kiedyś mieszkał Kai. Chciałem zabrać jego ubrania, książki i pewnie kilka innych ważnych dla niego rzeczy. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem w drzwi. Otworzył mi jakiś zarośnięty facet. Nie wyglądał na pijanego ale miał kaca, to było pewne. Umiem takie rozpoznać.
           
- Czego?
           
- Przyszedłem po kilka rzeczy Kaia.
           
- Nie ma go. Jest w szkole - Chciał mi już zamknąć drzwi przed nosem ale wepchałem się na siłę. Co to za tata co nie wie że jego syn przez niego samego leży w szpitalu. Patologia.
           
- Ej odpierdala ci!? – Ustał mi na drodze do pokoju chłopaka
           
- Cóż za nie miły ton. Przepuść mnie dziadku.
           
- Wypierdalaj szczeniaku – Popchną mnie  na ścianę a ja nie wytrzymałem. Wymierzyłem mu prawego sierpowego a ten facet upadł na podłogę uderzając głową o ściankę. Nachyliłem się, złapałem go za koszulę i przyciągnąłem tak że nasze nosy stykały się ze sobą.
           
- Za to co zrobiłeś swojemu synowi powinienem cię przez miesiąc torturować najboleśniejszymi sposobami jakie zna świat. Nie zrobię tego bo śpieszy mi się do twojego syna który leży przez CIEBIE w SZPITALU. – Skończyłem swój monolog i walnąłem go z bańki.
Ze mną się kurwa nie zadziera. Wszedłem spokojnie na górę znalazłem plecak i jakąś torbę i zacząłem pakować jego ubrania. Nie miał ich dużo. Mundurek, 2 pary dresów i jakieś podarte dżinsy, kilka koszulek i bokserek. Pokręciłem głową z dezaprobatą. Jak można tak chować syna? Powinni takim ludziom zabronić w ogóle wychowywać dzieci. Pakowanie zajęło mi pół godzinki. Właśnie wychodziłem z pokoju gdy do domu wchodziła kobieta. Na jej twarzy było widać zmęczenie, zmartwienie i przepracowanie. Szkoda mi się jej zrobiło bo to nie jej wina, że ma takiego męża a nie innego.
           
- Pan? Pan wie gdzie jest mój syn prawda? Nic mu nie jest? -  Uśmiechnąłem się do niej uspokajająco i poprawiłem torbę na ramieniu
           
- Tak. Pani syn jest w szpitalu, Jest cały i zdrowy. – Kobieta odetchnęła z ulgą
           
- Kamień z serca. Proszę zajmij się moim synkiem. On nie jest niczemu winny. To dobry i mądry chłopak. - Padła przede mną na kolana i ukłoniła się do samej podłogi .
           
- Błagam pana niech się pan nim zajmie. - Zauważyłem że drży. Czyżby płakała? Ukucnąłem przed nią

– Proszę panią. Zajął bym się nim najlepiej jak potrafię nawet bez pani prośby. Proszę się nie martwić. Nie pozwolę go skrzywdzić. – Podałem jej rękę a ona wstała i przytuliła się do mnie.

- Dziękuje, bardzo dziękuję. Jest pan wspaniałym mężczyzną. – kobieta odkleiłam się ode mnie i zaczęła grzebać w torebce, po chwili wyciągnęła z niej kopertę.

- Proszę daj ją Tanabe. – podała mi ją w dwóch dłoniach kłaniając się lekko. Wziąłem kopertę w dłoń i spakowałem do plecaka

– Zadbam o to by Pani syn ją otrzymał.

- Idź już za chwilę się ocknie mąż. – Pokiwałem głową
- Tanabe będzie leżał jeszcze dziś w szpitalu, jutro go wypisują. Sadzę, że było by mu miło jak by pani go odwiedziła. – Uśmiechnąłem się i wyszedłem robiąc duży krok nad ciałem jego ojca. Torbę zaniosłem do naszego mieszkanka a później wróciłem do szpitala.  Ustałem w progu i patrzałem jak Tanabe rozmawia z tym chłopakiem co oddał mu krew.  Jak on miał? Ry.. Rykuta? Ryutka? Ooo wiem Ryutaro. Tak to on. Uśmiechnąłem się widząc i słysząc śmiech na twarzach chłopaków. Jak na razie wszystko szło pięknie. I oby tak pozostało.