czwartek, 30 maja 2013

sweet grapes 10



~~ Kai~~ Czas w szpitalu miną mi bardzo szybko i przyjemnie. To dzięki Aoiemu i Ryutaro. Odwiedzali mnie co dziennie i nie pozwalali mi się nudzić i myśleć  o tym co było złe. Dziś mijają dwa tygodnie odkąd zostałem wypisany ze szpitala. Aoi załatwił sprawy tak ,że nie trafiłem do domu  ojca ale do niego. Pozwolił nawet przyjść Ryutaro odwiedzać mnie i przynosić lekcje. Przychodzi do mnie co dziennie po szkole i pomaga mi. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Aoi też zasłużył sobie na moją wdzięczność. W pracy spędza prawie cały dzień by opłacić rachunki wiec ja w zamian gotowałem mu kolacje. Cieszyłem się jak on ją wsuwał z apetytem. Siedziałem z Ryutaro nad lekcjami i jak wszedł Aoi z paczką już nie w głowie było obliczanie kiedy pociąg A i pociąg B spotkają się i ile pasażerowie mieli czasu na przesiadkę. Jak nie zdążą niech czekają na kolejny.
           
- Hej Ryutaro, siemka Kai – Przywitał się z nami a my odpowiedzieliśmy mu
           
- Cześć! – chórem.
           
- Co tam u was dzieciaki?
           
- Próbuję Kaia czegoś nauczyć ale tępy kołek nic nie łapie…
           
- Że co? Ja tępy kołek? Sam jesteś kołek kołku!- Złapałem poduszkę i walnąłem go w tył głowy a on  uderzył głową o stolik. Razem z Aoim zaczęliśmy się śmiać  a Ryutaro popatrzał na nas z pod byka i ze złością. Naprawdę miał mord w oczach.
           
- Yutaka masz trzy sekundy i zaczynam mordować z zimną krwią- Powiedział udawanym zimnym tonem. Wiedząc, że z nim nie ma żartów szybko poderwałem się by schować się za Aoia. Udało mi się to i byłem bezpieczny za szerokimi barkami mojego księcia na białym koniu. Co prawda konia nie miał ale posiadał rower i on był biały więc liczy się. 
                                                                                                                                                       
- Yutaka wychodź i tak wiem, że tam jesteś. – Zagroził mi i słyszałem jak trzepie poduszkę by dobrze i za pewne mocno walnąć mnie w głowę.
           
-Abonent czasowo nie dostępny. Proszę spróbować później – Udawałem głos z automatycznej sekretarki w fonie ale on nie był głupi. Nie dał się na to nabrać i gdy tylko wychyliłem swoją piękną główkę zza ramienia Aoia od razu dostałem w głowę. Na szczęście uderzył mnie lekko ale i tak uderzyłem nosem o ramię Yuu.
           
- Brutalu to bolało.. – Ryutaro zaśmiał i usiadł grzecznie na kanapie a ja poczułem jak Yuu obejmuje mnie dłonią w pasie i przyciąga delikatnie do siebie .
           
-Bardzo boli?- Zapytał z troską a ja kiwnąłem głową i zrobiłem minkę jak bym miał się rozpłakać. Tak naprawdę nie bolało aż tak mocno ale lubiłem jak Aoi jest bliski. Przyzwyczaiłem się już do niego i jego bliskości. Uśmiechnąłem się bo Aoi pocałował mnie w nos. A później walnąłem go w ramię bo nie powinien robić takich rzeczy przy Ryutaro. Aoi zaśmiał się bo pewnie nie uderzyłem go zbyt mocno a ja w tym czasie usiadłem na kanapie obok Ryutaro a on objął mnie ramieniem. Widziałem jak kontem oka patrzy się na Aoia i uśmiecha się zwycięsko a mi wydawało się, że Aoi  prychną. O co im chodzi?
-Przepraszam nie chciałem tak mocno. –  Nie zdążyłem odpowiedzieć bo Ryutaro zetkną moje usta z jego ustami i szczerze mówiąc zatkało mnie to. Siedziałem i wpatrywałem się w otwarty zeszyt.  Rozumiem Aoia on był dla mnie jak starszy brat ale Ryutaro?
            - Kai wszystko ok.? – Zauważył moją zmianę Aoi.
            - Zbladłeś. Coś cię boli? - Kontynuował
- Nie ale przepraszam was, pójdę do pokoju, ta nauka jest bardzo wyczerpująca.- Zostawiając zeszyty i ich uciekłem szybko do pokoju zamykając się w nim od środka. Jakoś dziwnie zareagowałem na to wszystko. Przecież ja wolę dziewczyny. Nie chłopaków ale pocałunek Ryutaro podobał mi się. Miałem takie dziwne motylki w brzuchu i zrobiło mi się bardzo ciepło. Nie ukrywam, że chciałem pogłębić i przedłużyć pocałunek. Takiej kumulacji uczuć nie miałem przy żadnej dziewczynie.  Jak laska mnie całuje w usta to jest ok ale jak to robi kumpel to co to znaczy? Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Leżąc na łóżku sam nie wiem kiedy zasnąłem {…}

Obudziło mnie delikatne pukanie do moich drzwi. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po pokoju. Za oknem było już ciemno. Przetarłem piekące oczka i ponownie usłyszałem pukanie. Mogli by mi dać dziś spokój nooo. Poczłapałem do drzwi i otworzyłem je. Za nimi stał Aoi z tacą jedzenia.
           
-Przyniosłem ci kolację. -Postawił tace na stoliku obok łóżka a ja władowałem się z powrotem na łóżko. Zaspany byłem strasznie. Poczułem dłoń na swoim czole.

-Nie masz gorączki. Źle się czujesz? Brzucho cię boli? – Pytał mnie z troską w głosie

- Nie.. tylko spać mi się chce.

- No dobrze. To zjedz i idź spać – Uśmiechną się do mnie a ja naturalnie odwzajemniłem uśmiech a po sekundzie ziewnąłem.

- Zjedz i śpij aniołku – Aoi szepnął i okrył mnie kocem, usiadłem i chwyciłem kanapkę z talerza, a na Aoia popatrzałem z pod byka.

- Nie jestem aniołkiem- Powiedziałem biorąc gryza kanapki  

-Owszem moim jesteś – Zaśmiał się i poczochrał mnie po włosach.

- Nooo weź. Jestem już dorosły… - Poprawiłem dłonią i tak już roztrzepane włosy

- Oj i to jak bardzo – Uśmiechnąłem się. Po zjedzeniu kanapki położyłem się. Jakoś na więcej nie miałem ochoty. Ułożyłem się w ulubionej pozycji na boku i ziewnąłem.




~~Aoi~~
            Okryłem go kocem a po chwili gdy upewniłem się że Kai zasnął pocałowałem go w skroń. W tym momencie naprawdę wyglądał jak anioł. Wyszedłem z jego pokoju zostawiając je uchylone. Kai nie mógł spać gdy miał całkowitą ciemność w pokoju. Mi to było nawet na rękę bo przechodząc z swojego pokoju do kibla widziałem jak śpi. Usiadłem na kanapie i położyłem nogi na stoliku. Ech w końcu chwila na odpoczynek. Popatrzałem na telewizor i przeskakiwałem po beznadziejnych reklamach. Na żadnym kanale nie ma czegoś fajnego. Nie wspomnę już pornosach. Ech ciężki los geja w małym mieście. Wyłączyłem TV i popatrzałem na stolik w celu jakiegoś zajęcia, mój wzrok padł na prezent dla Kaia. Miałem mu go dać dziś ale był ten Ryutaro i nie dałem. Chłopak coraz bardziej mnie denerwuje. I ten pocałunek który dał Kaiowi. Wkurwił mnie wtedy okropnie. Miałem ochotę wstać i przyjebać my w pysk. Na szczęście powstrzymałem się. Tanabe zachował się jakoś dziwnie. Sam nie wiem. W każdym razie postanowiłem się wstrzymać z prezentem dla niego. Dam mu go jutro.

Rano wstałem, zrobiłem śniadanie Mieliśmy taki zwyczaj że rano jak wstawałem i jadłem śniadanie Kai wstawał i jadł je ze mną a później miał wolne, ajczęściej po prostu kładł się dalej spać a ja szedłem do pracy. Nawet nie wiecie jak bardzo się poznaje ludzi przez taki niewielki kawałek czasu bo zaledwie 2 tygodnie. Kai uwielbiał lody czekoladowe i siedzenie na balkonie w słomkowym kapeluszu. Skubany namówił mnie nawet by kupić kwiatki i zioła więc teraz ma zajęcie bo hoduje je na balkonie. Mój mały słodki ogrodnik. Uśmiechnąłem się sam do siebie  a w tym czasie w moich spodniach zaczął dzwonić telefon. Bez patrzenia na wyświetlacz odebrałem.

- hej stary. Przypominam że jutro przyjeżdżam do ciebie w odwiedziny. Dzwonie byś nie zapomniał. – Taaaak jak mógł bym zapomnieć że przyjedzie. Oparłem się o blat w kuchni i wyjrzałem przez brudne okno. Usłyszałem jak drzwi do pokoju Kaia otwierają się i jak stąpa bosymi stopami po panelach, Stałem do niego plecami więc słyszałem jak usiadł na stołku.

- Dzień dobry – Przywitał się ze mną a ja z uśmiechem odwróciłem się do niego.

- Jej aniołku.- Puściłem oczko a on oparł policzek na dłoni i miał zamknięte oczka. Zaśmiałem się . Nie wkurzył się nawet jak nazwałem go aniołkiem a zawsze go to wkurzało musiał być porządnie zmęczony.

- Żle spałeś? – Zapytałem go i pogłaskałem go po włosach.

- Yhy – Mrukną i popatrzał na mnie zaspanymi oczkami.

- Yuu mogę o coś zapytać?

- No pewnie. Pytaj o co chcesz. –Spuścił głowę i patrzył się na czysty blat.

- nooo boooo wiesz, widziałeś wczoraj pocałował mnie  Ryutaro to było takie. Wiesz trochę dziwne. Czy takie coś jest normalne? – Kai popatrzał na mnie. Czekał na szczerą odpowiedź a ja zamierzałem mu jej udzielić.

- Jeśli ci się podobało to znaczy że było normalne. – Odpowiedziałem siadając na stołku naprzeciwko niego.

- No.. nie za bardzo. Wiesz jak ty mnie całujesz w nos albo czochrasz mnie po włosach to jest miłe. Ale on jest tylko kolegą i nie chce go stracić jako kolegi.  –Ucieszyła mnie jego odpowiedź a najbardziej to jak sprawiają mu moje pieszczoty. Podałem mu  talerz z kanapkami z kakaem.

- Jest miły, fajny i sympatyczny ale nie powinien mnie całować. – Powiedział sięgając po kanapkę z nutellą.

- Więc powiedz mu to. A jeśli zrobi tak jeszcze raz to ja z nim pogadam- powiedziałem siorbiąc moją kawę.

- Nie. Sam mu to powiem. Prosto w oczy. – Popił kanapkę kakaem.

- No dobrze. Będę trzymał za ciebie kciuku. Aaaa posłuchaj Tanabe. Już czujesz się dobrze wiec najwyższa pora byś wrócił do szkoły nie sądzisz? – Popatrzałem na niego poważnie a on jak by ze strachem w oczach.

- Nie.. to jeszcze nie pora, uwierz mi jeszcze nie doszedłem do siebie. – powiedział odkładając talerz z kanapkami.

- Ale za 2 tygodnie masz egzaminy. Musisz się uczyć.

- Nic nie muszę! Nie chce tam chodzić jasne? Mam gdzieś tą szkołę i tak ona mi nic nie przyniesie! Najlepiej będzie jak rzucę ją i pójdę od razu do pracy! – O mało co nie spadłem ze stołka. Nie spodziewałem się że mój aniołek tak wybuchnie.

-Tanabe ale nauka jest dla ciebie ważna. – Próbowałem go jakoś do tego namówić.

- Gadasz jak moja matka!! Sam nie masz skończonej szkoły wiec nie pouczaj mnie!! – Wstał gwałtownie i poszedł do pokoju. Słyszałem jak trzasną drzwiami i zamkną je na klucz od środka. Chciałem zawołać za nim czy jakoś zareagować ale mam spóźniony zapłon i tylko siedziałem wpatrzony w krzesło przed sobą. Po chwili szybko zebrałem się do pracy i wyszedłem myśląc o zachowaniu Kaia i o tym jak dać mu prezent. W tej chwili był dobrze ukryty.

~~ Kai~~
Leżałem na łóżku i gapiłem się w sufit. Naszła mnie wielka ochota by powalić w bębny i wyładować się. Co mu strzeliło do głowy z tą szkołą? Dobrze jest tak jak jest teraz czyli uczy mnie Ryutaro a na zaliczenia mogę chodzić do szkoły. Nie chce tam wracać z powodu tych gnębiących mnie chłopaków. Nienawidzę ich, ani szkoły. Nienawidzę Ryutaro i w tym momencie  Aoia.  Rozkazywał mi a sam nie skończył szkoły. Przykryłem się cały kocem i tym sposobem zasnąłem.
Obudziło mnie przekręcanie zamka w drzwiach co oznaczało, że Aoi już wrócił. Leżałem pod kocem i myślałem. Może nie powinienem się tak na niego drzeć o tamto. Chyba chce dla mnie dobrze. No ale ja nie chce iść do tamtej szkoły. Może Aoś zgodzi się bym poszedł do innej? To było by super bo może zgodził by się na szkołę muzyczną. Jeśli tak to był by  najwspanialszą osobą na świecie.. Jest kochany ale kochany jak starszy brat. Uśmiechnąłem się do swoich myśli i wstałem szybko z łóżeczka by powitać Aoia.

~~ Aoi~~
Wróciłem właśnie zmęczony z pracy. ten dzień na prawdę dał mi w kość. Dziś robiliśmy remanent. Trzeba było wszystko posprawdzać, przeliczyć i przenosić. Żadnej przerwy. 10 godzin bez siku i jedzenia. Ale jakoś nie zwracałem na to uwagi. Bo całą swoją uwagę skupiałem na tym co zrobić by aniołek nie był na mnie zły. Cóż nie czuję się winny bo chce by skończył szkołę i nie harował za marne grosze jak ja.  Usiadłem na kanapie i wyciągnąłem się w końcu chwila odpoczynku. Zamknąłem oczy dając i im troszkę odpoczynki. Nie na długo pocieszyłem się odpoczynkiem bo poczułem że obok mnie na kanapie ktoś siada. Domyśliłem się że to aniołek. Pomyślałem, że nie szkodzi się zabawić i poudawać że śpie. Poczułem na sobie wzrok Kaia a później usłyszałem jego jęknięcie. Już myślałem, że on odejdzie ale nie. Ręke miałem położoną na oparciu kanapy a on przytulił się do mnie. Jego głowa wylądowała na moim ramieniu prawa ręka spoczęła obok jego głowy a lewą miał przy swoim brzuchu. Nogi położył na moich udach. Zdziwiła mnie ta jego pewność siebie szczególnie po tym co stało się dziś rano. Poczułem że Kai odsłonił moje ucho z czarnych pasm włosów  i zaczął się bawić moim malutkim kolczykiem.
           
- Aoi przepraszam. Rano nie potrzebnie się zdenerwowałem. Nie lubię chodzić do szkoły i szczerze myślałem, że już tam nie wrócę. Mogę się uczyć tak jak do tej pory i chodzić na egzaminy. No chyba że zgodzisz się mnie przepisać do innej szkoły Na przykład muzycznej. Było by fajnie bo mógł bym grać na perkusji za którą tęsknie.- Kai szeptał mi do ucha i chuchną mi kilka razy w nie a ja z ledwością powstrzymałem podniecające dreszcze>
           
- Jesteś dla mnie jak brat i kocham cię – Kontynuował a moje serce od razu przyśpieszyło. Mój aniołek mnie kocha! W końcu ktoś kto będzie odwzajemniał moją miłość!
           
- Jak brata cię kocham. Dziękuję – Poczułem jak całuje mnie w policzek a moje serce zwolniło rytm. Kocha mnie jak brata? Tylko? Ale to dopiero początek Mimo ukłucia w sercu nie poddam się i aniołek  będzie mój a nie tego pajaca Ryutaro. Wziąłem jeden gwałtowny ruch i Kai siedział już pośladkami na moich udach a ja przytulałem go. Kai pisną zaskoczony i objął mnie za szyję. Uśmiechnąłem się do niego
           
-Ja ciebie też kocham jak brata Aniołku.- Pocałowałem go w policzek i zaśmiałem się jak z udawanym obrzydzeniem starł ślad po pocałunku.
           
- Nie jestem aniołek Aoi. – Lekko się zdenerwował a ja to w nim właśnie uwielbiałem. Wyglądał wtedy uroczo.
           
-No nie jesteś. Słuchaj Kai chciałem z tobą poważnie porozmawiać- Zsadziłem go z moich kolan i posadziłem na kanapie, Ukucnąłem przed nim a dłonie położyłem na jego kolanach. On popatrzał ma mnie.
           
- Jeśli chodzi o szkołę to ja naprawdę wolę nową niż chodzić do starej. – Pokręciłem głową bo nie o to mi chodziło.
           
- Porozmawiamy o tym później a teraz ech. Wiesz mój kumpel chce jutro do nas przyjechać…
           
- To super. W końcu poznam kogoś z twoich znajomych – Podskoczył na kanapie .
           
- Tak za pewne. Ale wiesz… Oni ubzdurali sobie że ja mieszkam z dziewczyną więc pomyślałem sobie że – W tym momencie podszedłem do szafy i z pod niej wyciągnąłem pudło które miało być prezentem dla Kaia. Popatrzałem na niego a on już wyciągał ręce po wesoło opakowaną paczkę.
           
- Proszę to dla Ciebie – Podałem mu prezent a on od razu rozpakował go i popatrzał na mnie zdziwiony
           
- Ale to jest…
                                                     





Koniec na dziś. Uffff Wiecie doszłam do wniosku że w dialogach nie jestem najlepsza a teraz korzystając ze słonka ide na rower.  
Buziaczki dal was kochani. PS. Notkę znów dedykuję Kasi:*

piątek, 3 maja 2013

RiR - Rysunek

Tak więc wasza cierpliwość została nagrodzona notką waszej ukochanej parze Reiuki <---- chyba tak to się pisze jak nie to poprawcie mnie.

Dziękuję wam kochani za waszą obecność i głosowanie w ankiecie.

Kiedy będzie Sweet Grapes nie wiem. Nie chce wam nic obiecać bo cóż prawda jest taka, że i tak terminu nie dotrzymam, ale notka pojawi się na pewno w tym miesiącu.

Jesteście kochani. ściskam was wszystkich razem i każdego osobno.

A teraz już nie przeciągam i zapraszam do komentowania:*



Notka z dedykacją dla Kasi Sadowskiej za pomoc :*
~~ Ruki~~
            Aoi ze swoją dziewczyną( to ma związek z opowiadaniem Sweet Grapes  dop. Aut.) wrócili kilka dni temu do miasta, więc  po prawie 3 miesiącach zaczynamy próbę. Boję się na nią iść. Od chwili gdy Akira wyszedł z mojego mieszkania nie miałem z nim żadnego kontaktu. To już będzie półtora miesiąca. Próbowałem dzwonić kilka razy ale odrzucał połączenie. Bolało mnie to i to bardzo.  Przez ból przestałem normalnie funkcjonować. Zamknąłem się w domu,  wychodziłem tylko na zakupy i wracałem szybko do domu. Wszystko mnie dołowało i nie miałem na nic ochoty. Zaniedbałem się, bo prawda jest taka że nie mam dla kogo być przystojny. Popatrzyłem  w lustro przed którym stałem. Miałem odrosty  i poniszczone włosy, skórę ziemistą, wory pod oczami i co najmniej miesięczny zarost. Przeczesałem dłonią ciemne kosmyki i popatrzałem na zegarek. Do próby jeszcze 4 godziny. Tak kochani jest 5 rano. Wyciągnąłem z szafki za lustrem nożyczki i blond farbę. Czas się wziąć za siebie. Najpierw nałożyłem farbę i odczekałem pół godziny przy okazji goląc się i malując paznokcie. Uf  jak dobrze, że istnieją lakiery które w 5 minut wysychają. Po spłukaniu farby i  wysuszeniu włosów zacząłem obcinać swoje długie do ramion włosy.  Ciemne kosmyki lądowały na jasnych  płytkach następnie umodelowałem je i popatrzyłem z zadowoleniem w lustro. Wyszło całkiem, całkiem. Do próby o której powiadomił mnie Uru chodź to Reita jest menadżerem została jeszcze godzina. { Kaia jeszcze nie było w zespole. Aut}. Wyszedłem z łazienki ubrałem na siebie białą koszulę z długim rękawem i napisem „It’s Only Rock’n Roll”, czarne spodnie  i białe glany dwudziestki. Nie wiem dlaczego ale chciałem powalić Reitę na kolana, by żałował,  że mnie zostawił. I słowo wam daję, że tak się stanie. Zapakowałem w kieszenie portfel, klucze i chwyciłem czarną kurtkę z wieszaka narzucając ją na siebie. Ostatni raz spojrzałem w lustro wiszące w holu i wyglądałem tak http://i37.tinypic.com/2mpdci0.jpg i wyszedłem. Przede mną ponad pół godziny spacerku.

             Dotarłem do studia w dość podym humorze. Ten świat mnie normalnie dobija. 10-latki proszące mnie o fajki i popijające to piwem. Nasz świat spada na psy a my nic z tym nie robimy. Normalnie załamka. Wjechałem windą na piętro na którym znajdowała się sala do prób i weszłam dziarskim krokiem. Jakie było moje zdziwienie gdy w sali nikogo nie był. Popatrzałem na swój zegarek na ręku i było 15 po 9 a próba była na 9. Nie mając nic lepszego do roboty usiadłem na kanapie,  chwyciłem gitarę Uru i zaczęłam na niej cicho grać wczuwając się w smutną melodię którą właśnie wymyśliłem. W domu, w komodzie spoczywa tak ze 20 gotowych smutnych tekstów o niespełnionej miłości które aż prosiły się o wyciągnięcie ich, dodanie do nich melodii i pokazaniu światu. No ale tak się za pewne nie stanie, jak powiedział Uru „ Mamy już dość płaczliwych piosenek”. Kontemplując tak nad swoimi nie odkrytymi tekstami nie zauważyłem jak do sali ktoś wszedł i położył dłoń na moim ramieniu. Drgnąłem wyrwany ze swoich myśli i popatrzałem na niego.

            - Emmm przepraszam ale kim jesteś i co tu robisz? - Popatrzałem na niego zdziwiony. Czyż bym aż tak się zmienił, że mnie nie po znał? No ok, wcześniej miałem ciemne włosy i ubierałem się na czarno no ale żeby aż tak? Odegram się na nim właśnie w tej chwili. Chrząknąłem by zmienić ciutkę swój głos
           
            - A siemka. Jestem zastępstwem za wokalistę. – Popatrzałem na Akirę a jego wyraz twarz zmienił się z zaskoczonego na zdenerwowanego. Czyżby tym że „mnie” tu nie ma?
           
            - Naprawdę? Coś mu się stało? – Zapytał kładąc dłonie na moich ramionach, schylając się i patrząc mi w oczy.  Chciałem mu odpowiedzieć „ tak ku*wa umiera przez złamane serce a ciebie dopiero teraz to zainteresowało!?” Ugryzłem się w język, odwróciłem twarzy by nie patrząc mu w oczy. Mógł by mnie w ten sposób poznać.

            - Tak, powiedział że nie jest wstanie przez jakiś czas śpiewać. – Powiedziałem wymyślając coś na szybkiego. Reita w tym momencie zrobił coś co mnie zdziwiło. Podszedł do okna i oparł czoło na chłodnym szkle.

            - Ruki to twardy zawodnik. Wiem że sobie z tym poradzi. Tak będzie lepiej. – Powiedział to pewnym głosem ale tak jak by z nutką smutku. Przekrzywiłem głowę i popatrzałem na niego.
           
            - O co ci chodzi? – Nie mogłem wyjść z roli. Reita usiadł na kanapie i popatrzał na biały sufit.

            - O nic. Powiedz mi. Jesteś z Takanorim blisko? – I co ja biedny mam powiedzieć? W tym momencie w głowie zaświtał mi pomysł.

            - Pewnie Taka-chan jest dla mnie najwspanialszą osobą pod słońcem. Chodź wiem, że on kocha kogoś innego to mam jeszcze nadzieje, że może kiedyś zauważy, że nie jest dla mnie tylko przyjacielem ale i kimś więcej. – Reita popatrzał na mnie zdziwiony.

            - Podoba ci się Ruki?

            - Tak – Powiedziałem i zarumieniłem się delikatnie. Byłem zajebistym aktorem i potrafiłem owinąć dookoła siebie prawie każdego. Właśnie prawie bo taki zatwardziały kołek jak Akira nie należał do tych osób. Usłyszałem westchnięcie ze strony Reity.
           
            -To dbaj o niego. Wiesz on udaje twardego ale w środku jest delikatny i wrażliwy. Na śniadanie lubi naleśniki z serem a na myśl o jajkach na miękko bierze go na wymioty. Uwielbia psy i jest wrażliwy na to, że komuś dzieje się krzywda. Nie powiedział bym o nim tego na pierwszy rzut oka. On robi z siebie narcyza  i chce by zawsze wszystko było po jego myśli. Wiesz gdy jest jakaś niekomfortowa sytuacja najlepiej uciekł by i schował się pod swój ulubiony czarny koc w białe gwiazdki. – Akira mówił to wszystko z zamkniętymi oczami i lekkim uśmiechem na twarzy. O dziwo to wszystko co mówił było prawdą. Wie o mnie całkiem dużo.

            - Jej całkiem dużo o nim wiesz. -  Moje serce wypełniło ciepło i miałem wielką ochotę usiąść mu na kolana i pocałować te jego spierzchnięte usta po których od czasu do czasu przejechał jego zwinny różowy języczek. Stłumiłem w sobie jęknięcie.
           
            - Tak to prawda. – Uśmiechną się do mnie kącikiem ust i zaczął obracać i pocierać sygnet na kciuku. Ten sygnet to był prezent ode mnie. Dałem mu go na urodziny. Pamiętam to jak dziś. Na końcówkę Maja było dość chłodno i padał deszcz. Wiedziałem, że Reita  nie lubi takiej pogody i nie ruszy się nigdzie z domu chodź by to miała być sprawa życia lub śmierci. Chłopaki byli zajęci swoimi sprawami a ja pół dnia zmarnowałem na pieczenie torciku dla niego. Miałem iść do niego już koło 17 ale chciałem jeszcze po drodze  kupić dla niego jakiś prezent. Przeszedłem 2 razy centrum handlowe i nic nie znalazłem. Szedłem zrezygnowany w stronę jego mieszkania  jakieś 500  metrów przed jego wejściem stał starszy pan ze swoim kramikiem. Na chodniku na jakimś kocu miał porozkładane różne bibeloty i złota. W oko wpadły mi 2 bliźniacze sygnety. Kupiłem je i jeden podarowałem mu a drugi schowałem. Chciałem go nosić jak będziemy parą ale na razie noszę go tylko w domu jak zasypiam z myślą, że on też ma sygnet na palcu i myśli o mnie tak ja o nim. Ktoś znów przerwał moje wspomnienia i znów było to Akira. Popatrzałem na niego pytająco bo patrzał na mnie wyczekująco.
           
            - Przepraszam, zamyśliłem się. pytałeś o coś?
           
            - Tak. Jak ty masz właściwie na imię? – Zapytał mnie a ja zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu jakiegoś sensownego imienia dla siebie.

            - Toooo shi ya… tak właśnie Toshiya. – uśmiechnąłem się delikatnie do siebie i swoją genialną zajebistą główkę i jej łączenie nie związanych ze sobą liter.
           
            -Aha Toshiya.  Więc witamy tym czasowo w zespole i mam nadzieje ze Ruki szybko wróci. Tak w ogóle co mu jest?
           
            - Eto – Podrapałem się po włosach – Zaziębił się i gardło odmawia mu posłuszeństwa. Wiesz posługujemy się ze sobą esemesami. – Reita popatrzał na mnie badawczo jak by szukał kłamstwa w mojej twarzy. Już miałem się złamać ale uratował mnie jego telefon który zaczął dzwonić.
           
            - Przepraszam na moment. – Ukłonił się i wyszedł z sali prób a ja popatrzałem w okno. I zamyśliłem się o sam nie wiem czym. Po chwili Reita wrócił
           
            - Toshiya przykro mi ale dziś próby nie będzie, Gitarzyści się nie zjawią się, Rukiego też nie będzie więc nie ma sensu tu siedzieć. Ja mam coś ważnego do załatwienia wiec na mnie już pora. Powiedz Takanoriemu, że próby zaczynają się od przyszłego tygodnia. – Nim zdążyłem odpowiedzieć on po prostu złapał  bluzę i wyszedł. Ja nie chcąc dłużej siedzieć też zmyłem się na zakupy. Potrzebowałem kilu nowych ciuchów…

~~Reita~~

            Wracając z próby przez park myślałem o nim.  Wiadomość że  jest chory wstrząsnęła mną bo on nigdy nie chorował bo pilnowałem by brał witaminy. Widocznie zaniedbał to i się pochorował. Miałem ogromną ochotę by iść do niego i zaopiekować się nim. Przytulić i pocałować w jego rozgrzane od gorączki spowodowanej chorobą albo podnieceniem na mój widok usteczka. Przypomniałem jak ostano Ruki był chory. Miał takie kawaii rumieńce na policzkach i błyszczące oczęta. Ech Ruki widzisz co ty ze mną zrobiłeś? Kopnąłem kamyk leżący na ścieżce i zobaczyłem tego kumpla Rukiego – Toshiyę. Widać że bardzo mu zależy na byciu z nim więc niech będą razem. A ja będę pilnował by on nie skrzywdził Rukiego bo inaczej zabiję go przez depilację całego ciała woskiem. Popatrzałem na Toshiye szedł obok siatki ogradzającej czyjąś posiadłość od chodnika i przesuwał po niej patykiem tworząc charakterystyczny dźwięk. Chłopak wyglądał na zamyślonego a ja nie zamierzałem mu w tym przeszkadzać. Więc tylko patrzałem na niego. Dla bezpieczeństwa schowałem się za drzewem by móc bezkarnie go obserwować. Toshi zatrzymał się, upuścił patyk i oparł się o siatkę. Podniósł głowę do góry i popatrzał w niebo. Czyżby szukał tam czegoś? Albo czekał na kogoś? Z odległości w której stałem było widać jak porusza ustami ale nie dobiegał do mnie żaden dźwięk. Jeszcze jedno co dostrzegłem że przeciera oczy rękawem  a później  podnosi patyk i idzie dalej ze spuszczoną głową. Czyżby on płakał? Ciekawe co się stało, że coś doprowadziło takiego fajnego i uroczego chłopaka do łez. Tak pierwsze co dostrzegłem po wejściu do sali to jego blond włoski i delikatna twarz, dłonie i kruche chude ciałko. Chłopak znikną mi z pola widzenia  więc mogłem spokojnie wyjść z mojej kryjówki i iść bezpiecznie do domu. Po drodze zrobiłem sobie zakupy i po tym jak z pełnym żołądkiem położyłem się na kanapie, chwyciłem szkicownik i węgielek. Zamykając oczy zacząłem szkicować. Gdy otworzyłem oczy popatrzałem ze zdziwieniem na rysunek. http://i42.tinypic.com/2v2jiu8.jpg
Dziwne to miał być Ruki a nie  Toshiya, ech no trudno.  Wyrwałem kartkę i pogniotłem w kulkę i wywaliłem do kosza. Usiadłem i popatrzałem na telefon leżący sobie grzecznie na stoliku. Miałem ogromną ochotę by zadzwonić do Rukiego. Postanowiłem zaryzykować i zadzwonić do niego. Znalazłem numer w kontaktach i nacisnąłem zieloną słuchawkę, Telefon przyłożyłem do ucha i czekałem. Jeden pip drugi pip i kolejne dwa pipy a później włączyła się automatyczna sekretarka i w kilka sekund się rozłączyłem. Odłożyłem telefon na stolik i przeczesałem włosy dłońmi.  Co ty idioto wyobrażałeś sobie ze od razu odbierze połączenie? Po tym co mu zrobiłeś cud że jeszcze nie odszedł z zespołu ze względu na ciebie. Sprzedałem sobie mentalnego kopa a później wypiłem 2 piwa i przygnębiony poszedłem spać.