poniedziałek, 24 grudnia 2012

znienawidzona gwiazdka?



Kochani z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkiego co najlepsze. Byście cieszyli się z sukcesów swoich idoli i sami odnosili podobne sukcesy. By na waszych buźkach cały czas widniał szczery uśmiech. Byście zawsze byli takimi wspaniałymi ludźmi jakimi jesteście na co dzień.   
            Wszystkiego najlepszego:*

P.S przepraszam ale brak bety. Mam nadzieje że wybaczycie mi te liczne błędy.



~~ Kai~~
Przepychałem się pomiędzy ludźmi przez ulicę. Ugh jak ja nie lubiłem zakupów świątecznych. Ludzie chodzą po centrum jak by za chwile mieli wybuchnąć, dzieci płaczą a ich rodzice zajęci są zakupami. Jak z kimś zderzysz się wózkiem z zakupami to patrzą na Ciebie jak byś im całą rodzinę zabił. W ogóle te całe święta są do bani i przereklamowane. Nie nawiedzę ich. Za tydzień święta a ludzie już dostają kota. Świat wariuje. Z centrum pojechałem od razu do mojej meliny. Chłopaki mieli jakiś problem z wykonaniem zadania. Czy sprzątnięcie kogoś to taka trudna robota kurwa? Zaparkowałem moją czarną kochankę,*  z przyciemnianymi szybami. Taki samochodzik jak mój pokona każdy inny miejski samochodzik. Miałem w garażu 3 samochody ale ten kocham najbardziej. Po wejściu do naszej bazy a raczej hangaru zobaczyłem że chłopaki siedzą, piją piwo i jedzą chińskie żarcie. Wkurwiłem się potwornie, swoich zadań nie wykonali a teraz siedzą i beztrosko się obżerają
            - Kurwa nie za dobrze wam? Zadań nie wykonaliście pierdoły jedne!! Jak zwykle wszystko na mojej głowie!! Suzuki załatwiłeś go?
            - Blood witaj. Aaa  jak przyjechałem on bawił się z dziećmi. Nie mogłem go przy nich zabić. Mam syna w wieku jego córki.
            - Huj mnie to obchodzi!! Trzeba było zwabić go do piwnicy i zarżnąć jak świnie!! On nie ma skrupułów brać łapówki od każdego a za kasę iść do MOJEGO host klubu** porywać mi chłopców, gwałcić ich i zabijać? !!!
            - Za tydzień jest boże narodzenie. Możemy zabić go po nowym roku i wiesz ja nie jestem taki bezduszny jak ty.
            - Stul jadaczkę suzuki!! Wkurzasz mnie. Shiroyama jak tam odebrałeś od wszystkich moją kasę?
            - Tak, tylko jedna osoba nie oddała.
            - Kto?
            -Onizawa Alexander Reimon powiedział, że dzieciakom kupił prezenty i kasę odda mi w przyszły miesiącu.
            - Ja pierdole!! To są moje pieniądze i chce je na teraz!! A Kurwa po wypłatę przychodzicie co miesiąc o 12!! Dla twojej wiadomości ten ćpun sprzedał dzieciaki za działki.
            - Na biednego nie trafiło.
            - WYPIERDALAĆ mi i to  w podskokach! Do jutra nie pokazywać mi swoich ryjów na oczy !! – Byłem tak wkurwiony że cały drżałem. Miałem wrażenie że wyjdę z siebie i stanę obok a ten mój klon pójdzie i zabije tych bez mózgów. Poszedłem na górę do swojego gabinetu i przebrałem się zamiast białego podkoszulka, białej bluzy z kapturem i czarnej marynarki w jakiej chodziłem na co dzień nałożyłem czarny obcisły golf bez rękawów na niego ubrałem skórzany płaszcz. Długi aż do kostek. Zamiast dziurawych czarnych rurek z łańcuchami ubrałem skórzane spodnie oczywiście też rurki a do nich gruby skórzany czarny pas z dużą klamrą. Ponieważ płaszcz miał krótkie rękawy  założyłem do tego czarne rękawiczki z jakimiś duperelami i na szyję dwa łańcuszki z krzyżami od Yuu. To on dobierał mi ten strój. Nie powiem fajnie komponowało się to z moimi czarnymi włosami i zimnym spojrzeniem. Już miałem wychodzić gdy przypomniało mi się o czymś bardzo ważnym. Wyciągnąłem z szuflady moje czerwone cudeńko czyli Herstal 57***. Włożyłem do niego dwie kule bo więcej na dziś nie potrzebowałem. Byłem tak doskonałym strzelcem że nie chybił bym nawet komara latającego nad głową Yuu,  tak by jemu się nic nie stało. Miałem dziś do wykonania dwie misje. Zabić pożal się Buddo tego prawnika i odebrać moją kasę. Później może pojadę do klubu zobaczyć jak tam moje interesy się trzymają. Kto wie może pojadę na aukcje i kupię jakiegoś chłopaka do host klubu? A później w ramach wprawy wypiję z nim najlepsze wino jakie mam w klubie? Zobaczę. Zamknąłem mój gabinet a później hangar, wsiadając do samochodu sprawdziłem czy mam tłumik w schowku. Oczywiście czerwony jak moje cacuszko. Dlaczego lubię czerwony? Bo to kolor krwi i od tego wzięła się moja ksywa. Blood. Pojechałem pod willę tego prawnika. Chatę ma nieźle odpicowaną muszę przyznać. Na podjeździe stał samochód to znaczy że nadal był w domu. Trzeba go jakoś wywabić z chałupy. Zadzwoniłem do niego podając się za klienta umówiłam się z nim pod mostem Akashi Bridże prosząc wcześniej prawnika o dyskrecję. Tak zależało mu na kasie że zostawił dzieci i po 3 minutach wyjechał z swojego podjazdu. Ja w tym czasie pojechałem skrótami, nie koniecznie dobrze z prawem pod most. Byłem wcześniej więc wysiadłem z samochodu i odpaliłem papierosa. Nie denerwowałem się, dla mnie to była rutyna zabijać kogoś. Nie pierwszy i nie ostatni raz to robie. Ale mam jeden warunek. Nie zabijam ludzi bezbronnych ani niewinnych. Ja wręcz staram się ich bronić i uwierzcie mi jestem bardziej skuteczny niż tutejsza policja. Na mieście musiały być korki bo spóźniał się już jakiś czas. W końcu zajechał swoim złotym BMV. Obrzydzenie mnie wzięło na jego widok. Był gruby i obleśny. Jak sobie przypomnę jakich niewinnych i delikatnych chłopców zgwałcił i zabił cholera mnie brała. Z tyłu za paskiem miałem schowaną moją spluwę z przykręconym tłumikiem. Facet podszedł do mnie i wyciągną tłustą dłoń. Chcąc nie chcąc uścisnąłem ją. Od razu przeszedłem do konkretów bez cackania się. Później pojechałem po swoją kasę. Jakimś cudem znalazła się i to z odsetkami. Wracałem do domu gdy pod koła wyskoczył mi jakiś dzieciak w kapturze. Uderzenie było tak mocne że mały poleciał na chodnik.  Pojechał bym dalej gdyby nie to co zobaczyłem. Chłopakowi ściągną się kaptur z jego główki a na nim były dwa kocie uszka. W dodatku z tyłka wystawał ogon. Kuźwa jak żyję takiego cuda nie widziałem. Zatrzymałem się od razu i wysiadłem z wozu. Podszedłem do chłopca i sprawdziłem czy żyję. Tętno miał w normie. Wiec wygląda na to że po prostu stracił przytomność. Chłopak był uprany tylko w krótkie szorty długie do ud podkolanówki i buciki. Jako koszulkę miał opadającą z jego chudych ramion bluzkę bez rękawów i kołnierza. Kto wypuścił tak niezwykłego dzieciaka w środku zimy na dwór. Sprawa wyjaśniła się dość szybko. Z zaułka wybiegło 3 wielkich napakowanych facetów. Kojarzyłem ich gęby. Byli ochroniarzami na aukcji na której można było kupić żywy towar. Chłopczyk pewnie im uciekł. W tym momencie odezwała się moja próżność i zachłanność. Nie dam im tego kociaka w ich łapy.  Jest zbyt piękny, zbyt delikatny i uroczy bo dostał się do jakiś tłustych łap mafiozo, który będzie się nad nim znęcał i pastwił. Złapałem kociaka pod kolana i za plecy i szybko zaniosłem go do mojego samochodu zanim Ci idioci kapną się co się stało. Zrobiłem to tak szybko że nawet nie kapnęli się co się stało. Od razu postanowiłem jechać do domu. Musiałem zająć się ofiarą. Ale zaraz.. co się ze mną dzieje? kiedyś nie przejął bym się nim. Miał bym w dupie każdego kogo potrąciłem. Szczególnie że uderzenie nie było zbyt mocne bo jechałem dość wolno. Włączyłem Klimę na fula i puściłem na małego, Był skostniały. Skąd wiem? bo go przeciesz niosłem do cholery. Nie to że był lekki to jeszcze zimny. Po 16 minutach byłem w domu. Fuck Yea! Pobiłem rekord. Zawsze zajmowało mi to 20 minut. Zgasiłem silnik i wyciągnąłem dzieciaka z samochodu zanosząc od razu do mojego łóżka. Ściągnąłem z niego buty i przykryłam go puchową kołdrą. Wyglądał tak niewinnie i podniecająco, Mianowicie z pod kołdry wystawała tylko jego główka i uszka. Zauważyłem przy uszku ślady krwi. Podszedłem bliżej i przyjrzałem się mu uważnie. Miał obcięty rąbek uszka przy głowie. Pewnie próbowali mu je obciąć zwyrodnialce. Mały przekręcił się niespokojnie z grymasem bólu na twarzy. Ciekawe co oni mu jeszcze chcieli zrobić. Poszedłem się przebrać i coś zjeść. Do szklanki zamiast soku nalałem sobie Jacka Daniela i wypiłem go przejadając  pizzą odgrzaną w mikrofali. Siedziałem przy stole i przeglądałem rachunki i faktury z host clubu. Musiałem mieć rękę na pulsie. Co jakiś czas patrzałem na zegarek. Jeśli cudak nie obudzi się za 3 godziny powinienem wezwać pogotowie, a teraz nie zostało mi nic innego jak usiąść i czekać a w między czasie przebrać się….
            ... Po trzech godzinach usłyszałem ciche jęknięcie u szelest pościeli. Czas na wejście smoka. Byłem ubrany w czarne spodnie i tego samego koloru rozpiętą koszulę. Uchyliłem po cichu drzwi i zajrzałem do środka. Cudak siedział na łóżku i skubał końcówkę ogonka. Rozglądał się po pomieszczeniu zaskoczony i zdezorientowany. Opuścił uszka i sykną cicho a później dotkną ranki i znów zykną a na jego buźce pojawił się grymas bólu. No tak zapomniałem opatrzyć mu uszko. Popatrzał na drugą dłoń konkretniej na przegub i ruszając nim znów syknął. Po cichutku poszedłem do kuchni po bandaże i wodę utlenioną.


~~ Ruki~~
            Obudził mnie lekki ból głowy. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po pokoju w którym byłem. Byłem zdezorientowany i niespokojny. Zawsze w takich chwilach skubałem paluszkami ogonek. Spojrzałem na pościel. Była to bardzo puchata i bardzo duża kołdra, przypominała watę cukrową albo stado puchatych i mięciusich owieczek. Była taka ciepła i pachniała przyjemnymi męskimi perfumami. Uniosłem uszka bo wydawało mi się że ktoś chodził po domu. Po moim prawym uszku przeszedł ból. Delikatnie uniosłem łapkę by zobaczyć dlaczego mnie bolało i przypomniało mi się. Ci źli ludzie chcieli obciąć mi moje kochane skarby i ogonek też! To bardzo źli ludzie som. Unoszą rączkę poczułem że boli mnie też bardzo nadgarstek. Pewnie jak uciekałem coś się stało. Oderwał mnie od moich myśli jakiś pan wchodzący do pokoju. Wyglądał jak gangster. Wystraszyłem się i zanurkowałem pod kołdrę. Pod nią zawsze jest bezpiecznie prawda?

~~ Kai~~
            Zaskoczyło mnie to co ten mały zrobił. Chował się w Moim łóżku pod Moją kołdrą. Po kształci kołdry widziałem że ma główkę i ukucnąłem tak po cichu. Małemu w końcu zabraknie powietrza i będzie musiał wyjrzeć na świat by odetchnąć Świerzym powietrzem. Po kilku sekundach zauważyłem  wynurzający się z pod kołdry nosek i usteczka zachłannie pragnących powietrza. Usteczka były pełne i różowiutkie jak malinki. Miałem wielką ochotę ich skosztować a później powtarzać to w nieskończoność. Nosek też był śliczniutki, taki malutki i uroczy a później zobaczyłem coś najcudowniejszego w moim życiu. Dwa brązowe pięknie oszlifowane brylanciki. Były tak cudownie błyszczące. Moje serce wykonało jakiś dziwny taniec a w brzuchu poczułem stado motylków? Ze czego kurwa? Taki twardziel jak ja nie ma żadnych jebanych motyli i huj. Chłopiec popatrzał na mnie oczkami i wystraszony odskoczył ode mnie krzycząc potwornie. przewrócił się na plecki później znów na brzuch i uciekł w róg sypialni. Gdzie skulił się i znów zaczął skubać ogonek. Jak tak będzie dłużej robił ogonek będzie łysy jak u szczura a tego nie chciałem. Wstałem i ukucnąłem przed nim. Malec prychną na mnie jak niezadowolony kociak.
            - hej  kociaku nie musisz się mnie bać. Pokarzesz mi swoją rękę? Chce zobaczyć dlaczego Cię boli. – mały popatrzał na mnie nie pewnie i przysuną do siebie bolącą łapkę i ogonek. Wyglądał jak małe skrzywdzone dziecię.
            - nie skrzywdzę Cię. Nie jestem jak oni. – uśmiechnąłem się kącikami ust by dodać małemu odwagi ale on jedynie skulił się w sobie bardzie i położył uszka na główce. Wstałem powoli kładąc bandaże na łóżku i poszedłem do kuchni po coś do jedzenia dla chłopca. Pewnie jest głodny. Tylko co by mu dać jeść? Cóż ma uszka więc może ciepłe mleko i jakieś ciastka albo kanapki? Tak to powinni być dla niego dobrym jedzeniem na początek. Ułożyłem wszystko na tacy i poszedłem do sypialni. Mały dalej siedział w koncie. Na mój widok spioł się na mój widok. Podszedłem bliżej niego i postawiłem tacę na podłodze. Mały najpierw popatrzał na jedzenie a później na mnie pytająco.
            - to jest dla Ciebie. Ciepłe mleko i ciastka. Pewnie lubisz słodycze co? – Mały pokiwał głową i popatrzał na ciastka i mleko. Przybliżył się powoli i usiadł przed tacą po turecku wziął w  rączkę ciasteczko, zamoczył je w mleku i zjadł.
             - kotku pozwolisz mi opatrzyć dłoń i uszko?- chłopczyk kiwną głową i był tak zajęty jedzeniem. Wyciągną chorą dłoń w moim kierunku a ja wziąłem ją delikatnie w swoje dłonie i zacząłem delikatnie ugniatać. Gdy dotarłam do miejsca gdzie miał stłuczenie mały zapiszczał i popatrzał na mnie z  łezkami w oczkach.
            - spokojnie kociaku. Musiałem sprawdzić gdzie Cię boli. – uśmiechnąłem się do niego delikatnie. Kociak zajął się znów jedzeniem  ciastek i piciem mleka a ja zawiązałem mu na przegubie bandaż elastyczny i pocałowałem bolące miejsce. Nie wiem co mi strzeliło do głowy z tym pocałunkiem w jego uderzenie bo nic gorszego z jego dłonią nie było. Kociak popatrzał na mnie ze zdziwieniem a ja wzruszyłem ramionami. Wstałem i usiadłem za nim tak że dzieciak był pomiędzy moimi nogami. Mały nie zwrócił na to uwagi. Ostrzegłem go że teraz zaboli bo miałem zamiar polać ranę w uszku wodą utlenioną. Chłopiec zacisną piąstkę ale siedział cierpliwie a ja polałem rankę. Mały naprężył  się bardziej a ogon podkulił pod siebie. Nie odwracał się tylko siedział w tej samej pozycji. Wyciągnąłem rękę i położyłem na jego brzuchu przyciągając go mnie mały pisną z zaskoczenia ale po chwili przyzwyczaił się i uspokoił. Podałem mu ciepłe mleko do łapki a on powoli je pił.
            - powiedz mi kociaku jak się nazywasz?
            - Jestem Ruki- Byłem zaskoczony jego głosem. Miał taki melodyjny głosik. Jak słowiczek. Jestem już pewny że nie oddam go nikomu. Za żadne skarby.
            -ładnie a ja jestem Kai. – mały pokiwał główką, potem odstawił pustą szklankę na tackę, usiadł do mnie bokiem, położył swoją główkę na moim ramieniu i ziewną przecierając oczka. To był dla mnie znak że dzieciak chciał spać. Wziąłem go na ręce a on objął  mnie za szyję swoimi małymi łapkami i dał mi zanieść się do łóżka. Położyłem go na nim i okryłem szczelnie pościelą. Od razu zasnął a ja posprzątałem po jego kolacji poszedłem się myć i cóż poszedłem spać. A że miałem tylko jedno łóżko położyłem się obok Rukiego. Coś mu się śniło bo poruszał uszkami a jego ogon oplótł moja rękę. Ogonek był miękki i puszysty bawiłem się nim chwilę a później zasnąłem…
             Przez kolejne 4 dni trwało oswajanie kociaka bo tak do niego mówiłem. A on był niesforny. Tłukł przez przypadasz wszystkie szkło, szklanki i porcelanę jaką miałem tylko w domu ale nie miałem siły się na niego gniewać bo za każdym razem gdy cos broił jego oczki robiły się błyszczące od łez. Więc przytulałem go i dawałem mu jego ulubionego miśka. Kupiłem mu gdy wracałem z klubu po papiery a mały skaleczył się dzień wcześniej o opakowanie od swojej ulubionej czekolady. Ten misiek był prawie duży jak on ale i tak tachał go za sobą wszędzie. Nawet na zakupy na które go zabrałem bo chciałem mu kupić nowe ubranka. Siedziałem na kanapie misiek obok mnie  a Ruki on wchodził i wychodził z przymierzalni w coraz to wymyślniejszych strojach. Wierzcie lub nie ale w każdym wyglądał zajebiście seksownie. Musiałem położyć na kroczu bluzę bo mi staną!. W sklepie normalnie!
Po długim maratonie po sklepach pojechaliśmy do domy. Przyzwyczaiłem się do mojego kociaka. To była jedyna osoba która nie drażniła mnie swoimi psotami i gadaniem. Lubiłem jak podczas pracy łasił się do mnie i mruczał bym chodź pogłaskał go za uchem. Tak też czyniłem. Wczoraj Ruki namówił mnie na łyżwy. Ja umiałem jeździć doskonale ale on ni w ząb. Uczyłem go jeździć  przy czym bawiłem się doskonale. Pierwszy raz od czasu gry rodzice wywalili mnie z domu śmiałem się tak prawdziwie. To było w wigilie a ja miałem 10 lat. od tamtej pory radziłem sobie sam. Sam doszedłem do tego wszystkiego i jestem za to wdzięczny tylko i wyłącznie sobie. Ale wracając do rzeczy. Ruki wyglądał tak uroczo jak próbował jeździć na lodzie. Buźkę miał wykrzywioną determinacją, upartością i zawziętością. Miał też rozkoszne rumieńce. Ubrany był cały na biało i nawet miał skrzydełka aniołka. Tak taki mały uroczy aniołek z niego…
            … Dziś jest 24 grudnia. Dla innych wesołe święto a dla mnie najgorszy dzień w życiu. Tego dnia 15 lat temu rodzice wyrzucili mnie z samochodu jak psa. Z kilkoma banknotami w kieszonce. Wysadzili mnie i kazali czekać aż ktoś po mnie przyjdzie. Czekałem godziny dni i miesiące a ich nie było. Pamiętam jak płakałem śpiąc pod gazetami i kartonami na ławce w parku. Po roku czekania, jedzenia w po śmietnikach i błagania ludzi o pieniądze znalazłem sobie pracę jako pomocnik hosta. Był dla mnie guru a jak on zmarł przejąłem po nim klub. Właściwie wszystko zawdzięczam jemu. Leżąc na plecach poczułem jak mały przytula się do mnie i łaskocze swoim uszkiem w moją szyję. Och jak ja uwielbiam mojego kociaka.
            - Dzień dobry i wesołych świąt – powiedział swoim słodkim i melodyjnym głosem.
            - To wstawaj ubieramy choinkę, dekorujemy dom i robimy pyszną kolację. Nooo wstawaj- Zaczął spychać mnie z łóżka a ja przytuliłem go do siebie i posadziłem na swoich kolanach. Miałem mu coś bardzo ważnego do powiedzenia.
            - Mały na kolację będą naleśniki ale nie będzie choinki ani stronienia domu. Nie obchodzę świąt. W oczach małego pojawiły się łzy.
            - Z prezenty? – Zapytał z nadzieją ale i drążącym głosem.
            - Też nie będzie. To jest dzień jak co dzień. chcesz pójdziemy dziś do kina albo na zakupy. Uśmiechnąłem się do niego i pogładziłem po jego plecach.  Ale on zeskoczył z moich kolan i ustał przede mną i tupną nóżką. Muszą dodać że miał na sobie tylko za dużą moją koszulę. Miał bardzo śliczniutkie udka. Cód że go jeszcze nie zgwałciłem.
            - Nie!! Będą święta jak co roku!! Pójdziemy po choinkę i kupimy ozdoby!! Zrobimy kolację i obdarujemy się prezentami!! Chce święta!! – tupną nóżką i rozpłakał się a ja się wkurzyłem. Nie będzie jakiś szczyl mi dyktował co mam robić.
            - Nie będziesz mi rozkazywał szczeniaku co mam robić!! Nie będzie ani choinki ani prezentów a  tym bardziej żadnej wystawnej kolacji!!. Nie rycz i ubieraj się pójdziemy do kina. Mały rozpłakał się bardziej i kopną mnie w piszczel. Zareagowałem instynktownie i nie zauważyłem kiedy a mały leżał już na podłodze z odciskiem mojej dłoni na swoim policzku i patrzał na mnie tymi wielkimi i błyszczącymi oczami. Chciałem do niego podejść ale on skulił się na podłodze i rozpłakał.  Czułem do siebie wstręt za to co zrobiłem. Jak mogłem go uderzyć? Wyszedłem z pokoju ubrałem się na szybko i wyszedłem z domu. Musiałem odetchnąć i przemyśleć to co zrobiłem i co by zrobić na przeprosiny. Zaszedłem do naszej bazy gdzie Aoi siedział i coś czytał. Dziwne myślałem że będzie w domy z dziewczyną i będą razem przygotowywać się do świąt.
            - Blood co ty tu robisz? Nie spodziewałem się tu Ciebie- Wyciągnąłem 2 piwa z lodówki i jego podałem mu.
            - O to samo mogłem Ciebie spytać Yuu
            - Ja uciekłem od tego całego zgiełku świątecznego. Te baby mnie zamęczą. Wyrwałem się bo miałem szukać świątecznego drzewka. Kupiłem je 3 godziny temu ale nie chce mi się do niego wracać. a ty co tu robisz? Pokłóciłeś się ze swoją maskotką?
            - Można tak powiedzieć. Zażądał bym zrobił mu gwiazdkę jak z prawdziwego zdarzenia. A wiesz jak  ja nie nawiedzę świąt.
            - Rozumiem. Ale skoro tak ostro się pokłóciliście powinieneś mu ją zrobić. A co Ci szkodzi. Ubierzecie choinkę. Mały będzie miał przy tym za pewne mnóstwo zabawy. – Zamilkłem w sumie to nie był zły pomysł. Mały miał by coś na przeprosiny. Oprócz prezentu który my kupię. Wypiliśmy piwo  a później pojechałem po te zielone coś. Oczywiście nie odbyło się bez korków na mieście. Na nie wiem wszyscy ludzie chyba dziś wyjechali na ulice. Szlak by to. Po zrobieniu wielkich zakupów zapakowałem wszystko do samochodu. Dziwne że to wszystko się zmieściło bo było tego naprawdę dużo. Ruszyłem w drogę powrotną. Najpierw zajrzałem do sypialni. Mały spał wtulony w miśka. Miał załzawione oczka i było widać siniaka na jego policzku. Zacisnąłem dłonie w pięści. Nie chciałem zrobić mu krzywdy. Nie chciałem zadawać mu bólu. Był niewinny i nie zasługiwał na więcej bólu. Zamknąłem za sobą drzwi  i wniosłem po cichu wszystko. W rogu gdzie było fuul miejsca postawiłem drzewno  a obok niego poukładałem bombki łańcuchy i inne duperele by  Ruki mógł je ubrać. Sam ruszyłem do kuchni by wziąć się za gotowanie. Przepisy wziąłem z netu o dziwo było tam dużo ryb. I nie, nie zrobiłem 12 potraw bo razem z Rukuśiem byśmy jedli to przez miesiąc. Gdy wkładałem ciasto do piekarnika usłyszałem jak mały kręci się w pościeli. Zawołałem go do mnie. Przyszedł  tuląc do siebie misia i przecierając oczka.  Gdy spostrzegł choinkę pisną z radości. Misiek upadł na podłogę a Ruki rzucił się na mnie. Złapałem go za pośladki i posadziłem na blacie.
            - Naprawdę?
            - Tak, możesz ubrać choinkę. No leć. – Mały pocałował mnie w policzek i poleciał ubrać drzewko. Gdy widziałem że męczył się  by zawiesić czubek choinki pomogłem mu podnosząc go za bioderka. Wierzgał nóżkami ale udało mu się zawiesić czubek. Włączył wesołą świąteczną muzykę i tańczył potrząsając swoimi seksownymi i jędrnymi pośladkami. Buddo czy on nie wie jak mnie to podnieca? Gdy ubrał drzewko usiadł na parapecie i wypatrywał gwiazdy. Nie powiem te jego przygotowania udzieliły mi się i może w przyszłym roku zrobię zakupy z Rukusiem?
            - Kai patrz!! – Krzyknął mały i zaczął ciągnąć mnie do okna. Wyjrzałem przez nie…
            - Eeeee – Nie wiedziałem co on tam widział
            - No co ty nie widzisz?! Śnieg, pada śnieg!!. Pójdziemy później ulepić bałwana? Proszę, proszę. - Zaczął skakać a ja zaśmiałem się. Ta jego dziecinność mnie rozbraja. Nie mogłem mu odmówić. Po pół godzinie na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka i zaczęliśmy kolację. Mały jadł ochoczo wszystkiego po trochu. Był bardzo głodny nic nie jadł cały dzień. Ja podjadałem z każdej potrawy po trochu. Po kolacji usiadłem z małym przy choince i pijąc wino dałem mu prezent. Speszył się i spuścił główkę ale prezent wziął, jego ogonek latał w te i z powrotem a jak zobaczył ucieszył się. Potrafiłem odczytywać jego uczucia z ruchów ogona czy uszek. Był rozkoszny i uroczy. Posadziłem go sobie na kolanach twarzą do siebie. On odłożył prezent i przytulił się do mnie mamrocząc coś. Jego usteczka poruszały się przez co delikatnie muskał moją szyję swoimi usteczkami.
            - Co powiedziałeś kociaku?-
            - nie mam dla Ciebie prezentu
            - Ależ Ruki nie jest mi potrzebny prezent od Ciebie. Ważne że jesteś przy mnie słodziaku- Mówiłam mu to patrząc w jego piękne oczka które mnie zaczarowały. Ruki zarumienił się a ja wziąłem jego twarz w swoje dłonie i pogładziłem delikatnie po policzkach.
            - przepraszam za to co było rano. Nie chciałem Cię uderzyć. – przybliżyłem swoją twarz do jego i pocałowałem go bardzo delikatnie. On powolutku nieśmiało zaczął odwzajemniać pocałunki. Później usłyszałem najpiękniejsze słowa jakie mogłem sobie tylko wymarzyć Były to słowa wykrzyczane w ekstazie pod pachnącym drzewkiem i przy palącym się kominku. Wyznał że mnie kocha. Powiedziałem mu to samo. Kochałem go i od tej pory pokonam święta. Dzięki niemu.  

* http://www.motorauthority.com/news/1030492_lexus-lx570-by-icon-4x4-design
** Host klub to miejesce gdzie młodzi i przystojni chłopcy za opłatą rozmawiają i towarzyszą dziewczynom. I nie to nie są burdele 
*** http://en.wikipedia.org/wiki/FN_Five-seven


Mam nadzieje że notka się podobała. WESOŁYCH ŚWIĄT

niedziela, 23 grudnia 2012

Info + Nominowana po raz 4 do Liebster Award

Notka świąteczna się już piszę. Mam już 3 strony i końca nie widać. Z kolejną notką świąteczną raczej się nie wyrobie więc może będzie noworoczna?  Cóż cokolwiek wyjdzie mam nadzieje że będziecie się cieszyć z kolejnej notki. Para która wygra w ankiecie po prawej stronie będzie bohaterami 2 opowiadania.

          Dziękuję wam za komentarze i kolejne nominowanie:D Kocham was:*

 
Zostałam  nominowana do Liebster Award przez Omitsu. O co chodzi chyba nie muszę pisać o co w tym chodzi:D

1. Twoja ulubiona piosenka, która nigdy Ci się nie znudzi?
- Pinky heart by Lm.c  i  Silly god disco  by Yhe Gazette

2. Czy kiedykolwiek płakałeś ze wzruszenia? Jeśli tak, to kiedy?
- Oczywiście ze tak. Było wiele takich sytuacji np. czytając wasze opowiadania albo słuchając muzyki.

3. Co sądzisz o samobójcach?
Mam do nich mieszane uczucie. Z jednej strony podziwiam ich za odwagę że mają okazję to zrobić z drugiej by uśmierzyć ból serca  i bolące krzyki umysłu z drugiej są słabi bo nie mają odwagi i siły by to przezwyciężyć.

4. Gdybyś miał możliwość cofnąłbyś się w przeszłość, przyszłość czy został w teraźniejszości?
- Tak cofnęła bym się w przeszłość.

5. Jesteś sobą?
-  Sądzę ze tak

6. Lubisz mówić o sobie?
- Tak lubię

7. Lubisz swoje imię?
- Tak. Kiedyś nie lubiłam ale przyzwyczaiłam się

8. Jakiej cechy nie lubisz w ludziach?
-Przechwalania się

9. Jesteś szczęśliwy / szczęśliwa?
- Są chwilę że tak

10. Co sprawiło Ci dzisiaj radość?
Twoje otakgowanie na blogu

11. Jaki masz znak zodiaku?
- Byk.






czwartek, 20 grudnia 2012

sweet grapes 6




~~ Aoi~~

Godzina 5;47, większość normalnych ludzi budzi się, je śniadanie i szykuję się do pracy a ja siedzę tu i czekam przed salą Kaia. Operacja skończyła się 4 godziny temu i trwała 9 godzin. Teraz Kai leży w izolatce i mogą tam wchodzić tylko lekarze. Ja mogłem jedynie patrzeć przez małe okienko w drzwiach, bo na nic więcej te głupie krowy czyli pielęgniarki mi nie pozwalały. Mogłem tylko patrzeć. Nawet nie wiecie jakie to było męczące. Czułem się wykończony psychicznie. Po raz kolejny wyjrzałem przez okienko patrząc na blado siną twarz chłopaka. Chciałem go dotknąć ale jedyne co mogłem zrobić to przyłożyć dłoń do zimnej szyby a w miejscu jego boskiej twarzyczki poruszać kciukiem jak by głaszcząc go po policzku.  Z Bezczynności usiadłem na krześle. Podkuliłem nogi pod brodę i w tej pozycji zasnąłem …
            … Poczułem że ktoś siada obok mnie na krześle. Spuściłem nogi na podłogę by usiąść jak człowiek. I popatrzałem na przybysza. To był Kai. Był cały i zdrowy. Nie był blady ani nie miał żadnych siniaków, uśmiechał się do mnie radośnie. Ale zaraz skoro on jest tu to… Ile ja spałem? W tle roznosiło się jeden donośny dźwięk oznajmujący że ktoś zmarł. Po moich policzkach spłynęły ciepłe łzy. Ale zaraz on siedzi obok mnie. Popatrzałem jeszcze raz na niego. Zrobił się jak by przezroczysty. Chciałem go złapać za dłoń ale moja dłoń przeleciała przez jego i klapnęła na krześle. Kai popatrzał na mnie wesoło.
            - dziękuję. – Powiedział i nachylił się całując mnie w policzek. Odczułem to tak jak by ktoś na sekundę przystawił mi zimną dłoń. A później to wszystko zniknęło tak jak i on.    
            KAI NIE!!!! – Poderwałem się z krzesła a po moich policzkach cały czas spływały gorące łzy….


~~ Ruki~~
            - To nie moja wina- powiedziałem melodyjnym głosem. Reita patrzał się na mnie jak by miał mnie zabić a ja zrobiłem minę niewiniątka. Staliśmy właśnie przed samochodem i paliliśmy papierosy, ja swoje mentolowe a on zwykłe.
            - Trzeba było zatankować. Twierdziłeś, że starczy i jeszcze zostanie.
            - No bo tak było ale widocznie Yune spuścił albo wyjeździł całe paliwo- Powiedziałem cicho. Nie lubiłem mówić o swoim byłym. Wspomnienia za bardzo mnie bolały. Spuściłem główkę by nie widział moich błyszczących oczu. Przełknąłem dziwną gulę w gardle.
            - Dobra Ruki nie smuć się – Poszedł do bagażnika i wyciągną z niej koszyk  z jedzeniem i piciem a z tylniego siedzenia zabrał koc. Popatrzałem na niego pytająco.
             - Mamy co najmniej 3 godziny czekania na służbę drogową a tym czasem chodźmy, zrobimy sobie piknik- Na te słowa od razu macha mi się uśmiechnęła. Lubiłem pikniki i spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Szczególnie gdy w pobliżu jest Akira. Przy nim czuję się jak bym nie miał zmartwień. Zanim obudziłem się z moich myśli Akiś już szedł na górkę na polanę, dobiegłem do niego na moich krótkich nóżkach. Chwała za to, że umiałem nimi szybko przebierać. Wdrapaliśmy się na górę. Akira strasznie sapał. Biedaczek miał zadyszkę. Ooo nie od jutra biorę się za niego i razem z Koronkiem biegamy dookoła bloku. Zajmiemy się moim Reita. Popatrzałem w przeciwną stronę naszego samochodu. Nawet nie wiecie jaki piękny widok tam zobaczyłem. Strumyk, w którym woda była czysta, lasek z którego dobiegało świerkanie ptaków. Po prostu krajobraz jak z obrazka. Kto by pomyślał, że ta takim pagórkiem kryje się taki piękny obraz natury. Poczułem na swojej dłoni ocierającą się dłoń Akiry. Popatrzałem na jego twarz i uśmiechnąłem się delikatnie. On też popatrzał się na mnie i uśmiechnął. Nawet nie wiecie jakim romantyzmem powiało. Byliśmy sami, żadnych telefonów, e-maili czy niespodziewanych gości.
            -Chodź zrobimy sobie piknik nad strumykiem- Powiedział. Kiwnąłem główką ochoczo. Podobał mi się ten pomysł z piknikiem. Dawno nie miałem czegoś takiego. Ostatnio jak byliśmy na pikniku była cała piątka i fotograf przed którym chowaliśmy twarz. To wcale nie było miłe ani wesołe. Reita rozłożył koc i położył na nim koszy z jedzeniem. Rozsiedliśmy się na kocu i zaczęliśmy jeść kanapki i śmiejąc się z żartów które opowiadał. Przekomarzaliśmy się  i zaczęliśmy bić na niby. Usiadłem na jego biodrach i uderzyłem go w ramię a on objął mnie i przekulał tak, że ja byłem pod nim. Nie jestem byle kim by dawać komuś innemu być na górze wiec przekręciłem go tak, że znów ja siedziałem na jego biodrach. Kulaliśmy się po trawie do momentu aż moje koszulka i spodnie były mokre. Jam myślicie od czego? Tak wpadliśmy do strumyka, woda była bardzo zimna więc od razu pisnąłem i przytuliłem się do Reity w poszukiwaniu ciepła. Nawet nie zauważyłem jak to on leżał na plecach w strumyku a ja na nim. Czyżby chciał ochronić mnie przed zimnem i wodą? I powiedzcie mi jak on może nie być kochanym? Moja rączka, która spoczywała obok jego głowy omsknęła mi się a, że leżałem nad nim nasze ustka spotkały się razem. Miał miękkie ale troszkę spierzchnięte usta, nie przeszkadzało mi to. Zacząłem delikatnie muskać jego usta swoimi przekazując mu trochę mojego błyszczyku, zasmuciło mnie bo nie odwzajemniał mojego pocałunku. No tak on nic do mnie nie czuje a ja dla niego zostawiłem Yune, dobra tak na prawdę było tak że Yune był chorobliwie zazdrosny o niego i po jednej kłótni wywalił mnie po prostu za drzwi. Od tamtej pory mieszkam u Reity i jest mi tam dobrze.  Oderwałem się od ust Reity i wstałem z niego podając mu rękę by wstał. Zachowałem się tak jak by tego pocałunku nie było. Pewnie według niego nie było do czego wracać. Wiecie dla mnie ważne jest być przy nim. Chodź często śni mi się nagi Reita na moim łóżku z proszącym o dotyk członkiem, z zaróżowianymi policzkami i rozchylonym ustami. Zagryzłem dolną wargę bo mój członek zaczął się budzić i zacząłem myśleć gorączkowo o matce Yune, która jest okropnie brzydka. Jak jadła jedzenie pryskało wszędzie. Miałem resztki mielonego na włosach a ona podeszła i zlizała to mi z głowy. Moim ciałem wstrząsał dreszcz obrzydzenia.  Na szczęście Ruki nr 2 opadł. Reita wstał z strumyka i zaczął zbierać koc i koszyk z pustymi papierkami i woreczkami po kanapkach. Nie odzywał się do mnie. Mogłem się tego spodziewać. Spuściłem głowę i poczłapałem za nim do samochodu. Po drodze kichnąłem kila razy. Reita popatrzał na mnie opiekuńczo i okrył kocem, na którym siedzieliśmy.
            - A ty? – Powiedziałem patrząc na niego bo przecież on też był mokry.
            - Mi nic nie będzie – Uśmiechnął się do mnie i zawiązał mi pod brodą rogi koca. I w ten sposób miałem pelerynę. Fajnie co nie? Uśmiechnąłem się do niego a on odwzajemnił go. Nawet nie wiecie jaki on ma piękny uśmiech. Po włożeniu koszyka do bagażnika zaczęliśmy pchać auto w stronę miasta. Na lawetę nie było co liczyć więc musieliśmy radzić sobie sami. Reita pchał samochód i operował kierownicą ja pchałem po drugiej stronie. Wszystko było picuś, glancuś, cud, majonez gdyby nie to, że zaczną padać deszcz. Gdy doszliśmy do pierwszej stacji paliw było mi zimno, miałem dreszcze i kichałem jak opętany a gardło bolało mnie potwornie. To znak, że będę chory. Gdy Reita zatankował mój samochód za swoje pieniądze i wsiadł na siedzenie kierowcy udawałem, że nic mi nie jest ale daleko tak nie wytrzymałem. Uwierzcie nie ważne jak długo dreszczy nie da wam się ukryć. Reita zatrzymał się na podziemnym parkingu jego bloku. Chciałem wysiąść o własnych siłach ale tak jak by nogi odmówiły mi posłuszeństwa i gdy by nie refleks mojego Reity zaliczył bym episką glebę. On położył mi dłoń na moim czole a ja zrobiłem zeza patrząc na jego dłoń.
            - Masz ze 40 stopni gorączki. Idziemy do ciepłej kąpieli i spać. – Chciałem już coś dodać, jakoś zaprzeczyć, że nie chce  i by się mną nie przejmował ale on mnie ubiegł.
            - I bez dyskusji Taka. – wziął mnie na ręce jak jakąś księżniczkę i wniósł do swojego mieszkania. Czułem się dziwnie jak pomagał mi się rozebrać do kąpieli i robił wszystko by w łóżku było mi ciepło. Skoczył nawet do apteki po leki. Jak już załatwił wszystkie sprawy poprosiłem go by został ze mną. Zgodził  się i położył się obok mnie. Głaskał mnie po włosach, chciałem zaprotestować bo nikt nie miał prawa dotknąć moich włosów ale on  bawił się moimi kosmykami tak delikatnie ze mu na to pozwoliłem. Po chwili zrobiło mi się tak błogo, że zasnąłem.


~~ Aoi~~
             
            … Obudził mnie jakiś huk. Podniosłem się z podłogi i popatrzałem na krzesło które stało przewrócone. No tak spadłem  z krzesła. Nagle przypomniał mi się mój sen i podbiegłem od razu do drzwi. ŻYŁ Kai żyje!!. < zaśmiałem się z radości, podniosłem krzesełko i otarłem łzy. Chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się płakać przez sen. Ślinić i owszem ale płakać? To dla mnie jakaś nowość. Jakaś  miła z wyglądu pielęgniarka szła w moim kierunku.
            - Pan jest kimś bliskim dla pacjenta? – Zapytała. Po jej wyglądzie było widać że jest normalną kobietą nie babsztylem. Uśmiechnąłem się. Nie dałem po sobie poznać jak bardzo jestem zmęczony ani głodny. Chodź burczenie mojego żołądka było słychać chyba w całym szpitalu i ulicę dalej. Popatrzałem na pielęgniarkę. Aaa tak odpowiedź. Przepraszam Kai za to co powiem. Ale inaczej mnie pewnie nie wpuszczą do Ciebie ani nie powiedzą nic o twoim stanie. Zrozumiesz to prawda?
            - Tak jestem jego bratem. – Powiedziałem tak by to zabrzmiało, że taka jest prawda. Ona uśmiechnęła się. Co ona ma z tym uśmiechem? To się robi trochę dziwne.
            - Jak miło że tego chłopaka ktoś w końcu odwiedził. – Eeeee face palm. Ja tu siedzę prawie dobę a ona mi z takim tekstem wyskakuje. Dooobra. Gramy w jej karty.
            - Dopiero dowiedziałem się, że tu jest. – Zrobiłem minę a la” Jesteś piękna i zrobisz to o co Cię proszę” a ona zatrzepotała rzęsami. Czyli mina się udała.
            - Mógł bym do niego wejść? Bardzo się martwię. – Udałem zatroskanego starszego brata i mi się udało bo ona kiwnęła głową i otworzyła mi drzwi. Wogóle kto wpadł na pomysł by zamykać salę na klucz? A jak by coś się stało a klucz by zginą? Normalnie umarł w butach. W tym momencie zaburczało mi w brzuchu zdradzając jak dawno nie jadłem. Miałem kilka groszy więc mogłem sobie coś kupić z baru ale nie miał bym wtedy na powrót. Więc postanowiłem wytrzymać. Może Ruki i Reita przywiozą mi trochę żarcia? W nich ostatnia nadzieja inaczej wykorkuję z głodu. Ale czuwanie przy Kaiu jest ważniejsze. Pielęgniarka popatrzała na mnie jak na dziwaka, no co głodnym już być nie można? Spuściłem głowę trochę zawstydzony.
            - Za chwilę przyniosę coś panu ze stołówki dla pacjentów ale niech pan się nie przyzwyczaja. – Zaśmiała się i poszła w nieznanym mi kierunku. Wzruszyłem ramionami i poszedłem w stronę drzwi do sali gdzie leżał mój chłopak? Cóż chyba nie powinienem go tak nazywać. Ale co mi tam.  W Sali było ciepło, na białych ścianach były postacie z kreskówek. No tak pewnie nie osiągną jeszcze wieku dojrzałości i leży na oddziale dziecięcym. Podeszłam na drżących nogach do jego łóżka. Nie mogłem oderwać oczu od jego twarzy bo im bliżej podchodziłem tym bardziej wydawała mi się blada. Przez patrzenie na jego anielską twarz zagapiłem się i kopnąłem w stołek  jaki stał przy jego łóżku. Jebany stołek. Za karę usiądę na nim. Usadowiłem swój tyłek na tym twardym niegrzecznym czymś i znów mój wzrok padł na moje poranione słońce. Ostrożnie wiozłem jego dłoń i pogłaskałem ją kciukiem delikatnie. Miał cieplutkie i gładkie dłonie, na opuszkach trochę zdarte, pewnie od pałeczek.
            - Mały jak wyzdrowiejesz kupię Ci perkusję, tylko wyzdrowiej i uśmiechnij się do mnie. Dobrze? – Szeptałem patrząc na jego nieruchomą twarz. Pocałowałem wierzch jego dłoni i przytuliłem do policzka. Popłakałem się. Tak bardzo bolał mnie jego widok w szpitalu. Chciałem schować go w swoje ramiona i nie dopuścić by świat zrobił mu coś złego. Nie wiem dlaczego po moich policzkach znów zaczęły płynąć łzy. Spływały po jego palcach przez przegub i niknęły w żółtawej pościeli. Poczułem w kieszeni wibrację telefonu. Pocałowałem po raz ostatni jego piękną dłoń i położyłem ją delikatnie na pościeli, sięgnąłem po telefon i popatrzałem na wyświetlacz. Ruki. Oj mam na dzieje, że oni nie mieli wypadku. Czasami nieszczęścia chodzą stadami. Zamrugałem kilka razy by pozbyć się łez w oczach i guli w gardle. Przy okazji wychodząc z sali by Kai mógł w spokoju odpoczywać.
            - co tam Ruki?
            - Słuchaj jest taka sprawa, że w wozie zabrakło paliwa i nie przyjedziemy dziś.
            - Tylko to? No to spoko.
            - Przyjedziemy jutro tak koło południa. Będziesz w szpitalu?
            - Tak, nigdzie się stąd nie ruszam.
            - Super, a Reita mówi, że możesz wydać tą kasę co masz odłożoną na powrót bo wrócisz z nami samochodem.
            - Dobrze. Jeśli będę miał czas.
            - A jak tam twoja dziewczyna się czuje?
- Śpi. Odzyskuje siły po operacji.
- No to super. Uważaj na siebie i czekaj na nas. Do zobaczenia
- papa Ruki. Jedzcie jutro ostrożnie. – W słuchawce usłyszałem pikanie co oznaczało, że rozłączył się. Ok. Jutro przyjadą tylko co ja im powiem jak zobaczą że Kai to chłopak? Oddychaj Aoi. Wymyślisz coś? Może do tej pory Kai się obudzi, wyjaśnię mu sytuacje i zrodzi się być dziewczyną? Już wyobrażam go sobie w spódniczce od mundurku i białej koszuli, tak prowokacyjnie przywołując mnie paluszkiem i z psotnym uśmiechem. Popatrzałem na spodnie a mój drugi mózg obudził się. Za dużo myślę o tych sprawach. Zobaczyłem tą samą młodą pielęgniarkę niosącą dla mnie jedzenie. Uśmiechnąłem się do niej ale nie wiem właściwie czy na jej widok czy na widok jedzenia. Usiadłem na krzesełku a ona na uda położyła mi tacę. Cóż kleik, kompot i kanapka z parówką nie są szczytem moich marzeń ale na początek może być.
- Dziękuję pani bardzo. Jest pani wspaniała.
-Och nie ma za co, sama martwiła bym się o brata jak by przywieźli go po pobiciu.
-Młody jest wspaniały i wyjdzie z tego.
-Oby proszę pana bo jego stan jest bardzo ciężki ale stabilny. A teraz zostawię pana samego. Tacę proszę zostawić na krzesełku sprzątaczka ją zabierze.
- Dziękuję. – Podziękowałem i ukłoniłem się w miarę możliwości by nie wylać kompotu. Ona uśmiechnęła się i poszła. Hymmm ciekawe czy czegoś nie dała do jedzenia, później jak zasnę zaciągnie mnie do jakiegoś kantorku i zgwałci? Ała moja cnota. Ale postanowiłem zaryzykować i zjeść wszystko. O dziwo najadłem się kanapką i kompotem. W to białe coś nie mogłem wbić łyżki więc zostawiłem to by przy okazji to  zwane kleikiem mnie nie wchłonęło w nicość. Byłem potrzeby tu. Moja misja na dziś i na przyszłość? Być obrońcą mojego ukochanego. Odłożyłem tacę na krzesło a sam poszedłem do łóżka Kaia. Usiadłem na stołku, który mnie nie nawiedził i znów złapałem łapkę Kaia. Dopiero teraz poczułem jak bardzo jestem zmęczony. Położyłem głowę obok jego dłoni gładząc ją delikatnie kciukiem. Było mi ciepło byłem najedzony i spokojny, że aniołkowi nic nie zagraża. Uśmiechnąłem się delikatnie i zasnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i doczekaliście się kolejnej notki. Jest dłuższa niż zawsze, zauważyliście? W tej notce możecie zauwarzyć że pierwsze dialogi są inne niż te na końcu notki. Powiedzcie które są lepsze?

P.S. Mam jeszcze jeden pomysł na opowiadanie świąteczne.  Jeśli macie jakieś życzenia z kim ona ma być to walcie:D


Ania Kowalewska - zostajesz mianowana jako mój największa fanka:D
Anonimowy- Przepraszam za tyle bezsennych nocy. Mam nadzieje ze teraz będziesz spać spokojnie.
Kira Sakamoto- Też zostajesz moją  fanką. Ciebie też przepraszam za bezsenne noce. Obyś teraz mogła spać spokojnie
 Tori ♥- nie ma sexu bo tak i już:D 
 Ruki- dzięki za otagowanie:D to już 4 moje otagowanie

Nominowana po raz 4 do Liebster Award

Cóż dzięki wam:D a szczególnie dzięki ostatniemu komentarzowi pod ostatnią notką piszę już dla was 6 część i świąteczną notkę. Jestem najedzona w domu mam posprzątane i jakoś humor mi dopisuje wiec nie zwlekam i piszę. notka powinna ukazać się dziś w nocy lub jutro wieczorem.  Buziaczki


Ps. dziękuję wam za 4 nominację. jesteście wspaniali :D dziś poznęcam się trochę nad wami HAHA:D

Zostałam również nominowana to Liebster Award.  przez

Zasady tego tagu:

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."



1. Dlaczego piszesz?
- Gdyż mam multum czasu i swoją kreatywność wam pokazuje wadź państwo
 

2. Kiedy najczęściej masz wenę?
- na spacerach i gry chodzę i się ruszam:D
 

3. Czy wykorzystujesz wenę tylko do pisania, czy może do czegoś jeszcze?
- do pisania, sprzątanie i wszystkiego do czego nie mogłam się zabrać przez miesiąc
4. Jak doszło do tego, że zaczęłaś/łeś pisać?

- Zapytałam was na blogu czy warto. Kilka osób odpowiedziało mi ze warto wiec piszę
5. Twoje hobby? (oprócz pisania)

- hym... Jakieś prace ręczne? Ostatnio zrobiłam bombkę z wstążek, poza tym oczywiście muzyka Azjatycka i dramy, chodź pod tym względem leże i kwiczę
6. Twoja inspiracja?
- Muzyka, i trochę  życie
7. W jakich czynnościach przedstawiłbyś 'wyrażanie siebie'? 
 - emmm nie wiem
8. Czy odkąd zaczęłaś/łeś pisać do teraz myślisz, że udoskonaliłaś swoje umiejętności literackie?
- Tak, i popełniam mniej błędów, staram się zwracać uwagę na to co piszę dzięki mojej becie. 
9. Jeżeli piszesz to od razu na komputerze, czy szybciej w zeszycie?
- od razu na kompie, jak pisałam kiedyś w zeszycie a później miałam to przepisać to tekst który był w zeszycie nie podobał mi się
10. Jak odbierasz emocje innych?
- pozytywnie
11. Kilka słów od siebie co jest dla Ciebie ważne. 
- Kochani
Dziękuję wam za wasze komentarze, dzięki nim uśmiecham się.  Całuski dla was i mocne uściski


Moje pytania do was 
1. Lubicie zimę?
2.Podoba Ci się nowy wygląd You Tuba i GG?
3. Lubisz oglądać Kevina na święta?
4. najbardziej niechciany prezent pod choinkę?
5. Ulubiona para Yaoi?
6. Ulubiona drama, Anime, Manga Yaoi?
7. od czego zaczeła się twoja fascynacja Azją i Azjatycmimi zespołami?
8. co sądzisz o vocaloidach?
9. Twoje uzależnienie?
10. śpisz z misiem? i jak się nazywa? 
11. Masz 5 minut z swoim ukochanym zespołem, wokalistą. Co zrobisz, co mu powiesz?


A teraz nominowani

http://hanashi-no-rokku.blogspot.com/
http://sora-namida-iro.blogspot.com
http://i-am-madholic.blogspot.com
http://i-am-in-love-with-j-rock.blogspot.com/
http://yaoi-fantasies.blogspot.com/
http://thegazetteyaoilovestory.blogspot.com/
http://yaoisaveworld.blogspot.com/
http://yaoi-stories-everywhere.blogspot.com
http://himitsu-no-niwa.blogspot.com/
http://yaoi-the-gazette.blogspot.com/
http://frodowe-opowiesci.blogspot.com/


Miłego odpowiadania na pytania;)

poniedziałek, 17 grudnia 2012

~~~~~~~~...

Kochani nie mogę się zmotywować jakoś do napisania nowej notki. Potrzebuje was ... Jakie są wasze sposoby na motywację do dalszego pisania?

















niedziela, 9 grudnia 2012

sweet grapes 5



~~ Aoi~~
            Siedzenie w szpitalu bardzo mi się nudziło. Siedziałem już tu czwartą godzinę a z Sali  nie wyszedł żaden lekarz tylko co chwilę przelatywała pielęgniarka przynosząc dodatkowe woreczki z Karwią czy jakimś płynem. Martwiłem się i mojego aniołka. Co z nim będzie czy przeżyje? Co ja gadam. Musi przeżyć. Klepnąłem się w policzek kilka razy. Bądź dobrej myśli Aoi. Nic mu nie będzie. Poczułem w kieszeni wibrowanie. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałem.
            - Słucham? – Chyba miałem trochę zachrypnięty, zmartwiony i zmęczony głos. No ale co się dziwić po takich przeżyciach.
            - Aoi?  - Usłyszałem głos Reity w słuchawce. Przetarłem zaspane oczy dłonią.
            - Tak to ja- Odpowiedziałem tym samym głosem co wcześniej.
            - Kiedy wracasz? Przyjść po ciebie na dworzec? – Hym? Aaa zapomniałem umawiałem się z Reitą, że kolejnego dnia przyjadę. Cóż nie wiedziałem, że wyjdzie tak a nie inaczej. Chodź bardzo chciałem być już u siebie w domu i mieć przy sobie śpiącego Kaia na moim łóżku który przytulał by misia. Uśmiechnąłem się sam do siebie w wyobraźni wyobrażając sobie taki obrazek.
            - Nie wiem kiedy wrócę Akira. Jestem w szpitalu. – Kolejna pielęgniarka wychodziła z Sali i pobiegła po coś.
            - Cooo? Jak to w szpitalu? Pobili cię? A kurwa mówiłem byś ściągną ten kolczyk i nie pakował się w kłopoty! – Uśmiechnąłem się pod nosem. Lubiłem jak wyciągał pochopne wnioski i denerwował się. Wyobraziłem sobie już tą żyłkę pulsującą na jego szyi gdy się wkurzy. Cały Akira.
            - Nie ja matole tylko tak osoba, do której jechałem. – Musiałem pilnować się bo chłopaki nie wiedzieli, że jestem gejem.
            - No co ty? Coś poważnego? Może mamy przyjechać z Rukim do Ciebie?  Ruki odebrał samochód od Yune a wiesz jak on lubi jeździć.
            - Dzięki za szczere chęci ale nie musicie. To jest 8 godzin samochodem. – Byli cudowni i zawsze mogłem na nich liczyć ale chciałem przejść przez to sam.
            - Na pewno? Bo wiesz nie masz żadnej kasy i martwimy się tro…- W słuchawce było słychać szarpanie i jakieś dziwne szeptanie a później usłyszałem charakterystyczny głos Rukiego.
            - Nie marudź Yuu. Wsiadamy za chwilę w samochód i jedziemy  do ciebie. Gadaj w którym szpitalu jesteś. – Zaśmiałem się. Ruki nie przepuści żadnej okazji na to by gdzieś pojechać i pozwiedzać a jeśli ma to być z Reitą to on jedzie pierwszy i koniec. Kumple z nich idealni. Poza upartością Ruki jest typowym uke. Słodki i śliczny. Z tego co mówił mi Yune jest też uległy w zabawach łóżkowych. No ale wróćmy na właściwy tor rozmów.
            - Ruki naprawdę nie musicie przyjeżdżać poradzę sobie. Jeśli będę czegoś potrzebował dam wam znać ok.? – Nie chciałem by przyjeżdżali dla kolejnego powodu. Bałem się czy będą tolerancyjni na to, że jestem gejem, nie chciałem ich tracić jako przyjaciół. Na razie jeszcze niech poczekają.
            - No ale Yuu- Usłyszałem jego proszący głosić taki lekko drący. Na pewno jego oczy już lśniły od łez. Zawsze tak robił gdy coś chciał a my nie chcieliśmy się zgodzić. Kto by pomyślał, że znam już ich tak dobrze
            - Ruki nie mam siły się z tobą kłócić. – Zobaczyłem, że na hol pod salę operacyjną przyszedł ten chłopak z który przyprowadził mnie pod dom Kaia.
            - I tak przyjedziemy do Ciebie- Powiedział obrażonym głosem Ruki i  rozłączył się. Mała wredna bestyjka. Pokręciłem głową i pomachałem do przybysza, który podszedł do mnie speszony. Wstałem z pod ściany  i posłałem przybyszowi nikły uśmiech.
            - Cześć.- Powiedział cicho i usiadł na krześle, Ja klapnąłem obok niego.
            - Hej- Tak właściwie zastanawiałem się dlaczego tu nie ma Kaia mamy  czy jakiegoś innego opiekuna? Nie możliwe by mieszkał z ojcem sam.
            - Co z nim? – Zapytał młody. Widać ze się martwił o niego ciekawe dlaczego?
            - Jak na razie jeszcze operacja trwa. – Popatrzałem na drzwi z których wyszła pielęgniarka i podeszła do mnie.
            - Przepraszam. Przyjechał pan z pacjentem? – Wystraszyłem się. Jeśli zaraz powie mi że on nie żyje nie wiem co zrobię. Chyba rzucę się pod pociąg i będę z Kaiem wśród aniołków. Tam będziemy szczęśliwi i będziemy mieli dla siebie całą wieczność.  Aoi zbierz się w kupę…
            - Tak. – Odpowiedziałem lekko drążącym głosem.-
            - Jaką ma pan grupę krwi?
            - B
            - Nie zna pan kogoś z grupą krwi A? Brakuje nam jej a kolejna dawka będzie za pół godziny a pacjent nie może czekać.
            - Kuuso.- Uderzyłem ręką w krzesło przeklinając swoją grupę krwi. Mały pociągną mnie za rękaw delikatnie.
            - Ja mam grupę krwi A. – Powiedział jak zwykle nieśmiało i parząc w ziemię. Pielęgniarka zareagowała od razu i pociągnęła go do sali operacyjnej. Chciałem iść za nimi ale drzwi zamknęły mi się przed nosem. Przyłożyłem czoło do okienka przez który i tak nic nie było widać. Zacisnąłem pięści i miałem łzy w oczach. Buddo nie zabieraj mi go. Będę się nim opiekował cały czas i nie dam go skrzywdzić tylko nie zabieraj mi go dobrze?. Posyłałem modlitwę od serca do tego kto mnie wysłucha. Nie ważne czy to Bóg czy Budda. Tylko niech Kai przeżyje. Odeszłam od drzwi i usiadłem na niewygodnych krzesłach. Byłem zmęczony, oczy mnie piekły a żołądek chyba przyrósł mi do kręgosłupa. Ale nie narzekałem. Kai, mój Kai walczy o życie i jemu jest dużo gorzej. Walcz Kai walcz.

~~Reita~~

            Ruki biegał po mieszkaniu i pakował do swojej ogromnej torby wszystko co popadnie. W ogóle nie wiem po co mu były potrzebna figurka z aniołkiem i słonik unosząc trąbę do góry albo taśma izolacyjna, czerwona krepina i tubka po mięciusim papierze toaletowym. Nie śmiejcie się Ruki naprawdę ma bardzo miękki papier toaletowy. No a teraz wytłumaczcie mi po co mu to? Będzie budował rakietę na księżyc? I wyśle tam słonika i aniołka? Pokręciłem głową z niedowierzaniem jak Ruki do swojej torebki próbował włożyć buty w kartonie. Postanowiłem zareagować.
            - Emmm Ruki? Co ty robisz?
            - Jak to co? Pakuję buty na zmianę. – Popatrzał na mnie jak na idiotę no ale co się dziwić. Ja noszę jedną parę aż się rozkleją a on ma połowie mieszkania w butach. Dosłownie. Ostatnio znalazłem parę jego butów w mikrofali i za pudełkiem od płatków w szufladzie.
            - Po co ci one?
            - Rei jaki ty nie domyślny jesteś. Jeśli będę musiał przebrać bluzę to nie mogę mieć przecież takich nie pasujących butów. To chyba oczywiste – Pokręcił głową z niedowierzaniem a ja wzruszyłem ramionami i zaśmiałem się. On dalej próbował wepchnąć karton do torby a ja bałem się o wytrzymałość tej torby więc zabrałem mu karton i wsadziłem sobie pod pachę.
            - Ej co ty! – Oburzyło się maleństwo i dostało uroczych rumieńców ze złości. Nawet nie wiecie jaką miałem ochotę przytulić go, pocałować te jego rozkoszne rumieńce.
            - Włożymy je do bagażnika bo ta torebka długo nie wytrzyma.- Zrobił dziubek i przytaknął znikając w kuchni.  Ruki namówił mnie na tą całą wycieczkę do Aoia i jego koleżanki co leży w szpitalu. Swoją drogą zastanawiałem się co się stało, że tam trafiła. Moje rozmyślenia przerwał nie kto inny jak Ruki wołający mnie do kuchni. Poszedłem tam bo myślałem, ze ma dla mnie coś pysznego. Dużo się nie myliłem. Ruki robił właśnie kanapki właściwie cały stos kanapek.
            - To wszystko  dla mnie?- Ruki zaczął się śmiać
            - Nieeee Rei, to dla Aoi a i dla nas na drogę. – Zrobiłem smutną minkę a Ruki zaśmiał się bardziej. Lubię jego śmiech i głos, jest taki czysty i pełen emocji. Jego oczka błyszczały radośnie i były pełne życia. Nie tak jak półtora tygodnia temu gdy przyszedł do mnie załamany po tym jak nakrył Yune i jego kochanka w ich wspólnym łóżku. Wtedy był zapłakany i nieporadny jak dziecko. Obiecałem sobie, że zaopiekuję się nim nawet jeśli on nigdy do mnie nic nie poczuje. Na tym chyba polega miłość nie sądzicie? Gdy Ruki swoimi pięknymi i gładkimi dłońmi zapakował wszystko do dodatkowej torby mogliśmy zamknąć drzwi od mieszkania i wyruszyć w 9 godzinną podróż do szpitala…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Kolejna notka za nami:D Dziękuję becie za to ze jest:D 
Wam też kochani dziękuję:D Byłam na spacerze i bardzo zmarzłam ale za to zalazłam energię i wenę do pisania kolejnej notki.  Czas na odpowiedzi na wasze komentarze:D



         Kira Sakamoto  - Kira kochanie tak jesteś pierwsza nie da się zaprzeczyć:D 
     
       Ania Kowalewska - Kaiuki  pojawi się specjalnie dla ciebie w notce świątecznej. Ten słodziak w poprzeniej notce to nie był Ruki. Aoi zna Rukiego i razem mają zespół. Było o tym napisane w pierwszej notce. 

      Doku - Bardzo się cieszę że podoba ci się mój pairing:D


 Pozdrowienia i moc uścisków i całusów dla was:)

sobota, 8 grudnia 2012

sweet grapes 4/??



~~ Kai~~
             Obudziłem się na swoim łóżku, nie w szpitalu tylko w łóżku w moim pokoju. Czułem się okropnie. W ustach czułem metaliczny smak krwi i było mi niedobrze, żebra bolały mnie potwornie tak jak by ktoś łamał mi je cały czas. Oddychanie było ciężkie i męczące. Gapiłem się w sufit słuchając irytującego tykania zegarka. Odliczałem sekundy tylko do czego? Tak, chyba do mojej śmierci. Było mi zimno bałem się ruszyć by ból nie wywołał u mnie łez. Chodź i tak byłem blisko płaczu. Ścisnąłem w dłoni koc, na którym leżałem. Proszę niech ktoś mi pomoże. Nie chce umierać, nie w ten sposób i nie teraz. Usłyszałem że ktoś wchodzi do mojego pokoju. Nie musiałam patrzeć na to kto to wystarczał mi zapach alkoholu który po tylu latach powodował u mnie mdłości. Podszedł do mnie a później pamiętam tylko narastający ból.

~~ Aoi~~
            Byłem już w jego prefekturze tylko co teraz? Gdzie iść dalej? Wychodząc z dworca zobaczyłem grupkę uczniów z liceum. Były to same dziewczyny więc miałem nadzieje, ze mój urok osobisty spowoduje że dowiem się gdzie on mieszka. Podszedłem do dwóch uczennic w spódniczkach, swoją drogą pewnie miały by u mnie szansę ale nie pociągają mnie dziewczęce nogi i cycki.
            - Hej dziewczyny- Uśmiechnąłem się do nich uroczo. One popatrzały na mnie i zarumieniły się. Taaak Aoi ma dużo uroku, że onieśmiela nawet nastolatki.
            -  Szukam mojego znajomego. – Puściłem do nich oczko a one zachichotały. Jakie to płytkie było i w ogóle mnie nie kręciło. 
            - A kogo konkretniej? – Powiedziała piszczącym głosem jedna z dziewczyn. Ten dźwięk był okropny i więc ranił moje uszy. Uśmiechnąłem się mimo wszystko do niej.
            - Ma na imię Tanabe Yukata. - Popatrzały na mnie jak na wariata.
            - Po co Ci ten Emo dziwak? – Odpowiedziała koleżanka taj z piszczącym głosem. Tym razem uszy mniej mnie bolały. No ale zaraz.. jak one go nazwały? Emo dziwak? Głupie suki. No ale postanowiłem tego nie skomentować.
            - Mam do niego sprawę. Wiecie może gdzie mieszka? – Powiedziałem znów uroczo chodź wzbierała we mnie złość.
            - Nie wiemy, od tygodnia nawet nie było go w szkole ale pewnie zabrali go na oddział psychiatryczny.- Zaśmiały się oby dwie a mnie kurwica wzięła.
            - Idiotki- Odwróciłem się na pięcie i poszedłem w przeciwnym kierunku i zapaliłem papierosa by się trochę od stresować. Stając i rozglądając się poczułem jak ktoś puka mnie w ramię. Od razu chciałem zaatakować napastnika ale gdy się odwróciłem zobaczyłem chłopaka niższego ode mnie i szczuplejszego. Miał mundurek podobny do tych dziewczyn czyli pewnie chodził z nimi do szkoły.
            - Emm przepraszam. Ale podsłuchałem waszą rozmowę. I wiem gdzie on mieszka. Mogę ci pokazać. – Uśmiechnęłam się do niego, chłopak wydawał się miły i fajny, ale niestety nie w moim typie. Chłopak w moim typie czeka na mnie. Im dłużej byłem w tym mieście miałem coraz bardziej złe przeczucie, że coś mu się stało. Popatrzałem na chłopaczka.
            -No to zaprowadź mnie do niego- Uśmiechnąłem się do niego a on odwzajemnił uśmiech. Wskazał palcem kierunek w którym mieliśmy się udać.
            - Dlaczego go szukasz? – Zagadał chłopak. I co ja mam powiedzieć? Prawdę? Lepiej nie bo weźmie mnie za jakiegoś zboczeńca i nigdzie mnie nie zaprowadzi.
            - To mój kuzyn. Dawno się nie widzieliśmy a ja byłem tu jako dzieciak. Nie pamiętam jak się do niego szło. Dzięki za  pomoc. – Powiedziałem i uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że podszedł do mnie i powiedział że wie gdzie mój słodziak mieszka.
            - Nie ma za co. Tak szczerze to martwię się o niego. Nie było go dawno w szkole. – Mówił cicho i nieśmiało. Musiał być jego przyjacielem skoro się martwił. To super będzie miał okazję ze mną zajść do niego.
            - Wiesz może dlaczego go nie ma? Może jest chory?
            - Nie.. na pewno nie. Po prostu jednego dnia był a kolejnego już przestał przychodzić. Tak po prostu. – Mówił to wszystko ze zmartwioną miną. Och słodki i pokorny jak  typowe uke. No ale ja szukałem czegoś innego. Szukałem mojego Kaia.  Całą drogę do niego gadaliśmy o jakiś bzdurach takich jak pogoda czy szkoła. W końcu dotarliśmy pod jego dom. Był malutki, z odpadającym tynkiem i pomalowany sprejami. Dość nieprzyjemna okolica.
            - Wejdziesz ze mną? – Zagadałem chłopaka. On pokręcił przecząco głową.
            - Nie, muszę iść już do domu. mam dużo nauki- Pomachał mi i odszedł w powrotną drogę a ja zostałem z tym wszystkim sam. A może Kai nie będzie chciał mnie widzieć? Może na próżno przyjeżdżałem? No ale skoro tu jestem. Westchnąłem i zapukałem do drzwi. Usłyszałem jak ktoś klnie schodząc z góry. W przed pokoju potkną się o coś. Już sobie wyobrażałem Kaia z zaróżowionymi policzkami od gorączki z uroczym uśmiechem na twarzy i błyszczącymi oczkami na mój widok. Nie uwierzycie jakie było moje dziwienie gdy otworzył mi jakiś menel i to dosłownie. Śmierdziało od niego na kilometr mieszanką taniego wina, fajek i smrodu. Nie mył się chyba z pół roku. Teraz nie dziwię się chłopakowi który mnie ty przyprowadził, ze woli unikać takiego gościa.
            - Czego chcesz? – Zapytał mnie ten facet. Zrobił minę złego i niedobrego pana. Co on myśli że się go wystraszę? Pfff dobre sobie. Takiego menela pokonam jednym ciosem o ile sam się nie znokautuje wyjebując się o jakąś szafkę czy coś podobnego.
            - Przyszedłem odwiedzić Yukatę. Nie było go w szkole więc pomyślałem, że przydadzą mu się notatki. – Zajrzałem w głąb mieszkania i zobaczyłem że jakieś trampki leżą w przed pokoju i bluza młodzieżowa wisi na wieszaku. To upewniło mnie, że chłopak jest w domu.
            - Nie ma szczeniaka, spierdalaj leszczu- Popchną mnie wypychając lekko za drzwi. Oooo nie tak się ze mną nie postępuje!!. Wkurwiłem się bardziej i sam go popchnąłem tak ze wleciał w głąb korytarza. Próbował się bronić machając rękami a ja go złapałem za brudną koszulę i przysunąłem sobie do twarzy patrząc mu w oczy ze złością.
            - Gdzie jest jego pokój- Powiedziałem głosem nie znoszącym sprzeciwu. W tej chwili jak by się stawiał mógł bym go zabić i wcale bym tego nie żałował. Po prostu już na dzień dobry nie nawiedziłem tego człowieka. Wskazał ręką na schody i więcej mi nie trzeba było wiedzieć. Walnąłem nim o podłogę i pobiegłem na górę.  Były tam 3 pary drzwi, wszedłem w pierwsze po prawej i udało mi się. Otworzyłem powoli drzwi i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to nieprzytomny nastolatek w czarnych włosach. Z jego głowy i ust leciała powoli krew.
-Kurwa Yukata!! – Krzyknąłem a w moich oczach od razu pojawiły siłę łzy, podbiegłem do niego i sprawdziłem puls. Był bardzo słaby ale wyczuwalny. Pogładziłem go po policzku.
- Wytrzymaj aniołku. – Powiedziałem czule a drugą ręką już wybijałem numer na pogotowie. Powiedziałem na jakiej ulicy jestem i co mu może być. Bałem się o niego, że pogotowie może nie zdążyć, że przyszedłem tu za późno. Pogładziłem go jeszcze raz po policzku. Był taki blady a za razem tak piękny. Zauważyłem, że rusza powoli ustami.
- Ćśśśś jestem przy tobie. Już jesteś bezpieczny. – Uspokajałem go chodź sam byłem przestraszony. Ale on dalej ruszał ustkami. Nachyliłem swoje ucho do jego ust i nasłuchiwałem
- Zabierz mnie stąd- Zaszeptał cichutko i ledwo słyszalnie.
- Spokojnie. Już tu nie wrócisz. – Głaskałem go po policzkach i pocałowałem w czoło a on uśmiechnął się bardzo delikatnie. Po kilku bardzo ciągnących się minutach usłyszałem pogotowie. Wyjrzałem przez okno otwierając je najpierw i krzyknąłem do nich, że tu mają przyjść. Późniejsze wydarzenia działy się jak w przyśpieszonym tempie. Kai w karetce, gdzie raz nastąpiło zatrzymanie akcji serca ale udało się mu je przywrócić dojazd do szpitala i kilku godzinne czekanie pod salą operacyjną. Czekanie było męczące. Siedziałem pod salą z podwiniętymi pod brodę no kolanami i czekałem  i czekałem i czekałem…



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Więc jak widzą wasze piękne oczka. Notka napisana dziś i od razu dodana. Wybaczcie błędy ale beta zrobiła sobie wolne a to każdemu się należy prawda? Widzę że notka na mikołajki wam się podobała. tak więc możecie się spodziewać czegoś na Boże Narodzenie:D Napiszcie w komentarzach z kim ma być świąteczna notka:D A  teraz odpowiem na wasze komentarze. 
Poza tym jesteście kochani ze tak pięknie komentujecie.  Pozdrawiam wam moi kochani czytelnicy. Buziaczki i moc uścisków dla was

Asuka-chan - No pochwal sie swoimi przemyśleniami :) zobaczymy czy są trafne czy kulą w płot:D Jeśli masz jakieś pomysły to wal. Kto wie może dodam te pomysły do opowiadania:)

Tori ♥ -  Starałam się by w tej notce nie było emotek. Mam nadzieje że mi się to udało. Jęcz ile wlezie. To daje mi poczucie ze rozwijam się w pisaniu i poprawiam:) <--- pacz na końcu postawiłam emotkę. Nie mogłam się powstrzymać.

 愛子 -  No wstawiłam kolejną notkę:) Co do szybkiego pisania to z tym mam problem bo cały czas coś mnie rozprasza. Kai jest w dobrych rękach. Nie martw się nie dam go skrzywdzić.  Ps. dzięki za otagowanie:D

 Kira Sakamoto - No już kochanie moje napisałam kolejną notkę i wstawiam ją od razu dla was:) I zabieram się za pisanie kolejnej bo weszłam juz w trans:D

 Ania Kowalewska - Masz rację. chcę was torturować i męczyć:D Poza tym chce by notki były częste ale w miarę krótkie.

Anonimowy - kim kolwiek jesteś dziękuję za pochwałę <rumieni się> Staram się dla moich kochanych czytelników:* 

Wszystkim wam dziękuję za przekazywanie weny , kolejnych pomysłów na notki i buziaczków. kochani jesteście:). Trzymajcie się ciepło kochani:) Do zobaczenia pod następną notką. Buziaczków moc:D