sobota, 30 maja 2015

Rzecz o Yaoi.

Kochani jak widzicie długo nie dodawałam notek i prawdopodobnie już nie będę ich pisała.

Jednak

Piszę opowiadanie Yaoi z moją siostrą i przyjaciółką.

Yaoi jest o Kaiu i Akirze, przeplata się tam Aoi i Ruki

Polecam wam bardzo gorąco i wbijajcie ----->   http://kiyomimyjrockstory.blogspot.com/2015/05/suzuki-company-reitaxkai.html

niedziela, 27 lipca 2014

Sweet grapes 17

Dziękuję za cierpliwość a jeszcze bardziej dziękuję Becie za pomysł i ruszenie dalej oraz za poprawienie;)



~~ Aoi~~
Przypomniałem sobie wczorajsze zdarzenie. Serce znów boleśnie załomotało mi w piersi. Widocznie nie jest moim skarbem, skoro odwzajemniał jego pocałunki. 
 
                - Mógłbyś uważać - powiedział z oburzeniem.
                 
                - Co tu robiłeś? -  Pomijając jego wcześniejsze słowa, zapytałem go trochę szorstko. Popatrzył na mnie zdziwiony.
                
                 -Nie wiesz? - zapytał zdziwiony
                 - Jak bym wiedział, to bym nie pytał, prawda? - zapytałem go i wstałem z kanapy, nawet nie pomagając mu wstać, po czym poszedłem do łazienki. Wiem, zachowuję się dziecinnie, ale taką miałem ochotę. Karałem go za to, że wybrał właśnie jego, a nie mnie. Dałem mu wszystko: dach nad głową, bezpieczeństwo, wyżywienie i przede wszystkim siebie, wyciągnąłem go z tego jebanego bagna, a sam zrezygnowałem ze stałej pracy i z prób, za którymi  tęskniłem. Tu nawet gitary nie miałem. Zwaliłem z siebie bokserki i wszedłem pod prysznic. Głowa pulsowała mi od kaca i tak szczerze, miałem ochotę umrzeć. Oparłem się rękami o zimne kafelki,  a na moje ciało ze słuchawki leciała zimna woda. Och tak, może to mnie otrzeźwi. Nagle otworzyłem szeroko oczy, przypominając sobie w jakim stroju był on i ja.
                -O cholera - szepnąłem. Czyżbym ja go... Ja pierdolę, kochaliśmy się, a nic z tego nie pamiętam.
Skrzywdziłem go. Mojego aniołka i nawet nie pamiętam, czy było mi dobrze.  Zadrżałem z tego wszystkiego. Tak nie może być. Skoro on mnie nie kocha, powinienem zniknąć z jego życia. Poczułem, że moje serce na samo myślenie o tym, że go więcej nie zobaczę, ścisnęło się boleśnie. Westchnąłem i oparłem czoło o kafelki.
                - Tak będzie lepiej - szepnąłem i postarałem się przekonać o tym sam siebie....


Wieczór, dzień wcześniej

~~ Uru~~
Wyszedłem razem z tym dzieciakiem z mieszkania Aoia.  Przez całą klatkę schodową milczeliśmy. Z tego, co pamiętam, mieszkał dość daleko od tego miejsca. Tak, znam to miasto, bo wychowałem się tu. Spędzałem całe dnie jako dzieciak na poznawaniu ulic i ciemnych uliczek. Podobał mi się ten dreszczyk emocji przed niewiadomym.  Wyciągnąłem paczkę fajek i zapalniczkę.  Odpaliłem  papierosa i chciałem go włożyć do ust, ale ten mały dzieciak wyciągnął mi ją i zaciągnął się mocno. Popatrzałem na niego zdziwiony, ale  wzruszyłem ramionami i odpaliłem kolejnego papierosa.
                 
                - Może cię podwieźć? - zaproponowałem chłopakowi. On tylko popatrzył na mnie.
                 
                - Przejdę się - burknął 
                 
                - Nie chce nic mówić, ale jest już późno w nocy, a znów uratować Cię nie dam rady.
                
                - Jeśli przyjechałeś tu po podziękowanie ode mnie, to muszę cię zawieść. Trzeba było dać mi spłonąć w tym domu, a nie bawić się w bohatera. - powiedział bez uczuć, patrząc w ziemię. Byłem zaskoczony jego słowami. Ok, stracił rodziców w tym pożarze, ale w domu dziecka obiecali mi, że się nim zajmą. Przecież wpłacałem na początku z rodzicami, a  teraz sam spore sumy na jego wychowanie.  Sami nie mogliśmy go wziąć, bo i tak ledwo ciągnęliśmy koniec z końcem, ale dawaliśmy radę. Ale to nie znaczy, że nie chcę żyć i żałuję tego, że go uratowałem.
                 
                 - Nie chcę podziękowań. Chcę ci tylko byś bezpiecznie dotarł do domu. - Popatrzyłem na niego, a on położył ręce pomiędzy mną i oparł się o mój samochód, przyszpilając mnie do niego. Dmuchnął mi dymem w twarz.
                
                  - Nie chce twojej pomocy ani teraz, ani nigdy, jasne? - Nie wiedziałem, co powiedzieć. Całkowicie pochłonął mnie kolor jego oczu. Widziałem, że mówił coś swoimi pięknymi ustami, ale nie wiedziałem, co. Przytaknąłem głową i uchyliłem  usta, chcąc go pocałować, ale chłopak w tym czasie odsunął się ode mnie. Ech, szkoda, jest z niego zajebisty materiał na chłopaka. Właśnie takich lubię, ostrych i drapieżnych.  Popatrzałem na jego tyłek, gdy odchodził. W opiętych spodniach prezentował się super. Był jędrny i kształtny, wręcz prosił się o to, by ktoś dał mu klapsa i zerżnął. 
Nagle przystanął i popatrzył przed siebie. Powędrowałem za nim wzrokiem i pod latarnią zobaczyłem 4 chłopaków mniej więcej w jego wieku, którzy zaczepiali jakiegoś staruszka. Ryutaro odwrócił się na pięcie i podszedł do mnie, jakby wyraźnie na coś czekał. Popatrzyłem na niego pytająco, a on założył ręce na piersi.
                
                    - No odwieź mnie wreszcie. – Powiedział, jak jakaś księżniczka, a tak na prawdę wiedziałem, że bał się po prostu takiej grupy. Otworzyłem pilotem samochód i otworzyłem przed nim drzwi, jak księżniczce. Popatrzał na mnie, zwężając oczy niczym niezadowolony kot, a ja zaśmiałem się. Uroczy... teraz tylko zawieść go to hotelu i łupu cupu :D Niestety, wasz kochany Uru ma trochę rozumku i nie chce do więzienia trafić za gwałt na nieletnim, więc grzecznie odwiozłem go pod dom dziecka. Gdy chłopak bezpiecznie wszedł do domu, spokojny pojechałem do hotelu.


Chwila, w której Aoi wyszedł z mieszkania

~~ Kai~~              
Popatrzyłem za nim z otwartą buzią ze zdziwienia, jak odchodził do łazienki. Poczułem się odrzucony, w dodatku bolał mnie tyłek od upadku i głowa. Wstałem powoli, podpierając się o kanapę i poszedłem do swojego pokoju, by położyć się na łóżku i zasnąć. Niestety, nie szło mi to najlepiej. Słyszałem, jak Aoi kręci się po mieszkaniu, a następnie wychodzi gdzieś, nawet nie mówiąc, gdzie. Było to dziwne, bo zawsze przychodził, żegnał się i pytał, co kupić na kolację. Dzisiejsze zdarzenie zabolało. Miałem ochotę pobiec za nim i przytulić go. Brakowało mi tego.

~~ Aoi~~
Stałem na chodniku i zaciągałem się fajką. Musiałem udać się po radę do Uru. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do niego. Po kilku sygnałach odebrał.
                 
                - Słucham? - Usłyszałem zaspany głos w słuchawce i popatrzałem na zegarek na  przegubie. Ups, jest 7 rano w niedziele. Super...
               
                - Eeeeto, tu Aoi. Możemy się spotkać? - zapytałem z nadzieją
               
                - O tej porze? Na głowe upadłeś - powiedział i ziewnął.
               
                - Tak, to ważne  - powiedziałem z przekonaniem i usiadłem na krawężniku.
                
                 - No dobra, to wbijaj do mnie, a i kup po drodze jakąś wodę, czy coś – powiedział, widocznie jego tak jak i mnie męczył kac.
                 
                 -Dobra, będę za godzinę, tylko powiedz, gdzie?  - Usłyszałem w telefonie śmiech, cham nabija się ze mnie.
               
                 - Jestem w hotelu " Daiichi Hotel Annex" . Pospiesz się, bo znajdziesz uschnięte prochy swojego kumpla. -  Dłużej nie przeciągając rozmowy, pożegnaliśmy się. Hotel był niedaleko, więc zrobiłem sobie mały spacer do niego. Po drodze dużo myślałem. Nawet przez przypadek wpadłem na kogoś, ale grzecznie ukłoniłem się i poszedłem dalej. Kupiłem też 2 butelki wody, tak jak chciał Uruha.
Gdy dotarłem pod hotel, Uru już na mnie czekał.  Nie dał mi się przywitać, tylko od razu zabrał mi jedną wodę, jakby mieszkał na pustyni i od razu zaczął pić. Cholera, jeszcze nie widziałem, żeby ktoś miał takie ciśnienie  na wodę, noo. Zaśmiałem się tylko, a on popatrzał na mnie morderczym wzrokiem i pił dalej... .
               
                ... Usiedliśmy w jego pokoju. On na krześle, a ja od razu walnąłem się na jego łóżko i westchnąłem.
               
              - Co się stało, że tak nagle zadzwoniłeś? Spodziewałem się raczej telefonu najwcześniej o 17.
               
              - Ta, wiem... ale ... słuchaj, mocno nawalony wczoraj byłem i coś odpierdalałem?

               - Nie, tak się ululałeś, że zasnąłeś na kanapie. No, ale opowiadaj, co się stało, że wróciłeś taki roztrzęsiony od niej z pokoju. - Tak jak przypuszczałem. Zrobiłem to z nim i nawet tego nie pamiętam. Ale dno i kilometr mułu. 
              - No bo...  asz, cholera - Usiadłem i potargałem sobie włosy.

              - Wiem, że uznasz to za chore, ale zadurzyłem się w Nim. Całował się z tym całym Ryutaro i wyglądało jakby mu się na prawdę podobało. I to boli mnie najbardziej - Dodałem już szeptem, bo wielka gula nie pozwalała mi mówić.

              - Hej, zaraz, jakim nim? Nie nadążam. - Popatrzył na mnie zdezorientowany. A ja uświadomiłem sobie, co mówiłem.

               - No chodziło mi o nią. O Kaję - Sprostowałem. Na szczęście umiałem kłamać, więc od razu to łyknął. 

               - Robię dla niej wszystko. Wyprowadziłem się i znalazłem nowe mieszkanie tutaj, haruję jak wół i co mam? Nic. Nóż wbity w plecy, bo ona woli tego szczeniaka Ryutaro.

             - Stary, wyluzuj. Jesteś zwyczajnie zazdrosny, ale masz rację. Dziewczyna jest niewdzięczna. Stary, ty zrezygnowałeś dla niej z zespołu, a jeszcze miesiąc temu mówiłeś, że jest on twoim życiem, a kochanką gitara, która kurzy się w Tokio.  Spakuj się i wracamy do prób.- Popatrzyłem na niego w szoku. Miałbym zostawić jego? Uru zobaczył szok w moich oczach.

              - Yuu, skoro… - Podszedł do mnie i usiadł obok na łóżku, mówiąc dalej - Skoro ona kocha innego, a ty ją lubisz, powinieneś odsunąć się w cień i im nie przeszkadzać. Twoja kochanka i chłopaki czekają na ciebie, aż wrócisz.  – Kontynuował. Wiedziałem, że Uru ma rację i mówi szczerze.

             - Ja nie wiem, czy potrafię mieszkać tak daleko od niej...- Poczułem, jak po moim policzku spłynęła łza. Nosz cholera, jeszcze się rozryczałem, jak baba. Byłem w szoku, gdy poczułem, że Uru mnie przytulił. Oczywiście po przyjacielsku, ale mnie przytulił. Okazał się najlepszym przyjacielem, mimo że to z nim trzymałem się najmniej.

              - To zróbmy tak. Wyprowadzisz się i pomieszkasz jakiś czas tu ze mną. Odpoczniesz i pomyślisz, co zrobić dalej. - Uśmiechnął się do mnie, a ja przytaknąłem głową, nie będąc w stanie nic powiedzieć, by się mocniej nie rozpłakać.
 
              - No to stoi. Później pójdziesz się spakować - Kontynuował i klepał mnie po plecach tak mocno, że myślałem, że mi płuca wywali. Zaśmiałem się przez łzy. Tak, to się nazywa przyjaciel. Mimo łez umie mnie rozśmieszyć.
              - Heh - Pokręciłem głową  z uśmiechem.

              - A później pójdziemy do klubu na setkę i dziewczynki, co ty na to? Ooo, albo zamówimy jakieś 2 do pokoju i się zabawimy - Poruszał zabawnie brwiami, a ja roześmiałem się i zwaliłem go z łóżka. Jasne, on i laski. Dobrze wiedziałem, że lubi chłopców. Nawet kiedyś z jednym chodził. Podejrzałem jego zdjęcia w telefonie ...
                ... Cóż zrobić, prawie cały czas do popołudnia przesiedziałem u niego w pokoju. Kouyou naprawdę pomógł mi się wyluzować i przemyśleć wszystkie sprawy. Teraz staliśmy pod moim mieszkaniem i gapiliśmy się jak te capy w okna mojego mieszkania.

              -  Na pewno poradzisz sobie sam? - Popatrzył na mnie badawczo

              - Tak, mamo- Pokiwałem głową i westchnąłem.  - To będzie ciężka rozmowa, ale dam radę.

               - No to powodzenia - Zaśmiał się, walnął mnie w plecy i popchnął w stonę wejścia.  Odwróciłem się i popatrzyłem na niego oburzony, ale on tylko pokazał ręką, żebym sobie polazł i tyle.  Zbierając w sobie całą odwagę, wszedłem do bloku, a następnie mieszkania...

 ~~ Kai~~

Gdy usłyszałem zgrzyt zamka, od razu poderwałem się z salonu do drzwi. Na widok Aoia naprawdę się ucieszyłem. Nie wiem, co mną kierowało, ale rzuciłem się na niego, przytulając mocno. O mało co się nie przewrócił, ale na szczęście oparł się o drzwi.

               - Gdzie byłeś? Zrobiłem dla Ciebie obiad i posprzątałem - Paplałem jakby to, co było rano, nie miało nawet miejsca. Położyłem głowę na jego ramieniu i uśmiechnąłem się. Tęskniłem za nim  i martwiłem się jednocześnie. Jak dobrze mieć go teraz przy sobie. Popatrzyłem na niego, gdy poczułem, że mnie nie obejmuje, ani nie całuje we włosy. Niemożliwe, by były przetłuszczone, myłem je rano i pachniały jak zawsze...

                - Tanabe, odsuń się i daj mi się spakować - powiedział zimnym tonem, nawet  na mnie nie patrząc. Zrobiłem wytrzeszcz, jakich mało. Po raz pierwszy powiedział do mnie po imieniu i tak zimno. Przywarłem do niego mocniej i zamknąłem oczy, wtulając się bardziej w niego.
  
                - Nie odsunę się, a tym bardziej nie dam ci się spakować. - powiedziałem drżącym głosem. Obiecywał, że będzie przy mnie. Obiecywał.

                 - Odsuń się, mówię – Poczułem, jak złapał mnie za ramiona i odsunął od siebie.  Byłem w takim szoku, że stałem tak krótką chwilę, a on zniknął w sypialni. Miałem ochotę rozpłakać się, ale pobiegłem twardo za nim. Chciałem znać powód, wiedzieć dlaczego. Wbiegłem do sypialni i trzasnąłem drzwiami. Nawet nie zaszczycił mnie  spojrzeniem.  Złapałem jego koszulkę, którą właśnie pakował do  plecaka. Zaczęliśmy się o nią szarpać, a w efekcie tego ja upadłem na tyłek i popatrzyłem na część koszuli, która została mi w dłoni.
   
                 - Przepraszam - szepnąłem – Daj, naprawię ci to. Gdzieś tu była igła i nici. - Zacząłem krzątać się po pokoju. Oczekiwałem czegoś  w stylu" nie trzeba" albo" daj spokój, kupi się nową, bo ta i tak była stara", ale nie usłyszałem nic. Zamarłem w miejscu, gdy usłyszałem, że kontynuował pakowanie się.

                  - Obiecałeś - szepnąłem i odwróciłem się do niego twarzą. Popchnąłem go delikatnie. – Obiecałeś, że mnie nie zostawisz, że już wszystko będzie dobrze! -  Chciałem uderzyć go jeszcze raz, ale złapał moją dłoń i popatrzył na mnie.
  
                   - Nie przeszkadzaj mi, szczeniaku - Wzmocnił uścisk na mojej dłoni, a mi aż pojawiły się w oczach łzy.

                  - Więc jestem dla ciebie tylko szczeniakiem?! Więc po co tu przyjeżdżałeś i mi pomagałeś?!

                 - Powinieneś być mi wdzięczny! – Krzyknął,  a mi stanęły łzy w oczach.

                 - I jestem!! -Rozpłakałem się i upadłem na kolana.

                - Aśśś, jakbym wiedział, że mam z tobą takie kłopoty, nie przyjeżdżałbym w ogóle – powiedział, patrząc na mnie. Zarzucił plecak na ramię i podszedł do drzwi.

              - Yuu, proszę, nie zostawiaj mnie - szepnąłem. Ja naprawdę nie chciałem, by odszedł. Chciałem być z nim,  teraz dopiero to wiedziałem.  Jednak on po prostu wyszedł, zostawiając mnie samego. Schyliłem głowę, gorzkie łzy kapały na moje spodnie i dywan.  Miałem ochotę krzyczeć i wyć z rozpaczy.  Bez niego jestem nikim.Płakałem długo, bo za oknem zrobiło się już ciemno. Z letargu wybudził  mnie dzwonek do drzwi. Jak oparzony, pobiegłem do nich i otworzyłem. Wtuliłem się w jakieś ciało, ale nie wiedziałem czyje. Poczułem, jak ręce osobnika przytulają mnie i całują we włosy. Zaszlochałem i zaciągnąłem się zapachem właściciela. Był on tak różny od zapachu Yuu, jednak nie przeszkadzało mi to. Potrzebowałem kogoś tak, jak człowiek powietrza.

środa, 9 lipca 2014

...

Miałam dziś napisać notkę no ale jak zwykle coś mi w tym przeszkadza. Teraz zajełam się odlądaniem filmu dokumentalnego " Atomic Wounds" czyli po polsku " Atomowe Rany" Polecam chodź film raczej dla osób 16+

 http://filmy.a33.pl/atomowe-rany/   <-------- tu do obejrzenia na 3 od góry ekranie.

Oraz czytam one-shota specjalnie dla mnie. Dziękuję 

czwartek, 26 czerwca 2014

Sweet grapes 16



~~ Uru ~~
                 
                 Właśnie wychodziłem od Yuu.  Taka ilość alkoholu,  jaką w siebie wlał powaliłaby słonia, a co dopiero 55 kilogramowego mężczyznę.  Miałem wynajęty przytulny pokój w hotelu, więc nie było sensu  i miejsca, bym spał u Yuu.  Właśnie ubierałem buty, gdy z pokoju wyszedł ten chłopak. Westchnął i oparł się o drzwi. Widocznie mnie nie zauważył i mocno się zamyślił. Popatrzyłem na jego szczupłą sylwetkę, czarne włosy zasłaniały jedno oko. Chłopak westchnął ponownie  i  osunął się po drzwiach na podłogę. Zrobiłem krok do przodu, bo  wystraszyłem się, że coś mu jest, ale w tym momencie chłopak usłyszał mnie i popatrzał na mnie, od razu wstając. Popatrzyłem w jego oczy, które były koloru hebanu. Wzrok miał pusty, jakby wyprany z uczuć.  Nabrałem powietrza w płuca. Tak, to na pewno on.

~~ Kai~~
                
                Gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwi, byłem pewny, że Ryutaro  polazł sobie w pizdu  (i niech już tam zostanie), więc  nie było szans, że na niego nie trafię w mieszkaniu. Nie byłem pewny co do gościa Aoia, ale postanowiłem zaryzykować  i wyszedłem z pokoju.  W salonie było ciemno, czyli gość już poszedł.
Przechodząc przez salon do sypialni Aoia, usłyszałem na kanapie chrapanie, a że jestem bardzo ciekawską osobą, postanowiłem sprawdzić, kto tak okropnie chrapie. Obszedłem kanapę i w blasku księżyca zobaczyłem śpiącą twarz Aoia, który  przytulał pustą butelkę po wódce. Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową. To nie do pomyślenia, by dorosły facet przytulał butelkę.  Rozejrzałem się po salonie i posprzątałem puste puszki i butelki. Pozbierałem porozwalany na stole popcorn i chipsy oraz wytarłem rozlaną na podłodze kałużę. Miałem nadzieję, że to sok jabłkowy, a nie... coś innego.  Na samym końcu wziąłem koc i przykryłem nim Yuu. Ukucnąłem przy jego twarzy i popatrzyłem na nią. Spał niespokojnie i od czasu do czasu coś mamrotał. Wyciągnąłem z jego dłoni butelkę po wódce, by się do niej nie przytulał.
Pisnąłem cicho, gdy poczułem, że złapał mnie za dłoń. Zrobiłem wielkie oczy, bo byłem pewny, że jest zły. Odetchnąłem jednak spokojnie, gdy zobaczyłem, że nadal śpi.
              
                 -Yuu  - westchnąłem i spróbowałem się wyrwać, jednak on miał inne plany. Pociągnął mnie i znalazłem się obok niego na kanapie. Jedną dłonią objął mnie w pasie, bym nie spadł, a druga znalazła się pod moją głową. Wstrzymałem powietrze i znów próbowałem się wyrwać, niestety uścisk wzmocnił się. Nie miałem innego wyjścia, jak zostać w tej pozycji. Poczułem jego oddech obok mojego ucha i usłyszałem cichy szept.
               
                - Jesteś mój. - Odwróciłem powoli głowę, by upewnić się, że śpi. Spał, a  ponadto walił wódą, więc popatrzyłem się tylko w okno i zamknąłem oczy. Było mi ciepło i przyjemnie. Przy Yuu czułem się bezpiecznie i spokojnie. Nie musiałem się o nic martwić, ani niepokoić.  W jego ciepłych ramionach szybko odpłynąłem do krainy Morfeusza

 ~~ Aoi~~
               
               Światło świeciło mi prosto w oczy, więc odwróciłem się, żeby ten żółty skurczybyk dał mi spokój, ułożyłem się wygodnie i właściwie w tym samym czasie usłyszałem, że coś walnęło o podłogę i jęknęło. Zdziwiony, otworzyłem oczy i odwróciłem się do źródła dźwięku, i co zobaczyłem? Uroczo głaszczącego się po tyle głowy Kaia. Miał niezadowoloną i trochę zdezorientowaną minę. Tylko, u diabła, co on tu robił? Cokolwiek, by jednak nie robił, wyglądał bardzo, ale to bardzo uroczo i słodko. Miałem ochotę go przytulić i pocałować. Mój Aniołek piękny. Ale czy na pewno taki mój? Przypomniałem sobie wczorajsze zdarzenie. Serce znów boleśnie załomotało mi w piersi. Widocznie nie jest mój, skoro odwzajemniał jego pocałunki. 





Podziękowania dla Bety :*


 Kochani piszcie w komentarzach paring nie związany z The Gazette do one shota!

 

wtorek, 24 czerwca 2014

Sweet grapes 15



~~ Aoi~~
                Wyszedłem  po cichu z jego pokoju i udałem się do kuchni. Z lodówki wyciągnąłem schowaną bardzo głęboko wódkę i zabrałem ją do salonu, gdzie usiadłem na kanapie, odkręciłem alkohol i  nalałem go do literatki. Nalałbym całą, gdyby nie Uru, który złapał mnie za ramię. Popatrzałem na niego zbolałym wzrokiem.
                 
                 - Nie przesadzaj. - Odstawił butelkę na stół. Chciał już dodać coli do mojej szklanki, ale ja ubiegłem go i wypiłem  całą zawartość. Oczywiście wykrzywiło mi to twarz i przekręciło żołądek, ale właśnie to było mi potrzebne. Chciałem wymazać z pamięci  ten ich pocałunek.
                 
                - Uderz mnie. - Powiedziałem i nastawiłem policzek.
               
                - He?  - Widziałem w jego oczach  niezrozumienie.
                
                 - Uderz mnie!  Nie rozumiesz prostego przekazu, idioto?! - Krzyknąłem na niego i poczułem uderzenie w nos. Teraz miałem wymówkę, by nie wstydzić się łez.
                
                 - Dlaczego mnie uderzyłeś? Teraz płaczę - szepnąłem i oparłem się o jego ramię.  Gorące łzy spływały mi po policzkach, teraz już ich nie zatrzymywałem. Poczułem, że Uru przytula mnie i pozwala się wypłakać, dodatkowo nos pulsował bólem.
               
                 - Och, Aoi, nie zmieniłeś się. - Nalał do mojej szklanki wódki i podał mi ją. Wypiłem ją i aż się skrzywiłem. Pamiętam, że później wypiłem jeszcze jedną i położyłem się na kanapie. Sen będzie w tym momencie najlepszy.

~~ Kai ~~
            Zebrałem w sobie siłę i odepchnąłem od siebie Ryutaro, a następnie wymierzyłem mu siarczystego policzka. Był tak mocny, że aż zapiekła mnie dłoń, a Ryutaro od uderzenia odchylił głowę w prawo. Ciężko oddychałem i  nie rozumiałem, co się dzieje. Chciałem pobiec za Yuu, ale Ryutaro złapał mnie za przegub i ścisnął.
                 
                -Puszczaj - powiedziałem cicho. Nie patrzyłem na niego . Byłem zawstydzony tą całą sytuacją. Nie powinienem pozwolić mu na ten pocałunek i nie odwzajemniać go.
                 
               -Najpierw wysłuchaj mnie, proszę - powiedział twardo, a ja pokręciłem przecząco głową. Nie chciałem go słuchać.
               
               - Niby dlaczego mam Cię słuchać po tym, co zrobiłeś?  - zapytałem, chociaż już wyobrażałem sobie, jak wypycham go za drzwi mieszkania Yuu
                 
               - Bo Cię o to proszę. - Popatrzał na mnie tak prosząco, że nie potrafiłem odmówić. Kiwnąłem głową, by zaczął mówić.
               
               - Zrozum, on nie jest dla Ciebie. Zaciągnie Cię do łóżka. Już jesz mu z ręki, ubierając się w mundurek, który noszą dziwki – powiedział, a ja wściekłem się, dosłownie. Ponownie wymierzyłem mu policzka,  co spowodowało, że puścił mój przegub.
               
             - Za kogo się uważasz ,obrażając go?! Yuu wcale taki nie jest!  - broniłem go zażarcie.
                 
              - Uwierz, słyszałem co nieco o nim i wcale nie jest taki dobry, jak ci się wydaje. Udaje dobrego, a tak naprawdę zostawi Cię, gdy będziesz go potrzebował najbardziej - powiedział jadowicie.
                 
              -Przynajmniej był, gdy go potrzebowałem i nie odwracał głowy, gdy chuligani ze szkoły ciągnęli mnie do kibla, by mi umyć włosy - zakpiłem. Dokładnie pamiętam ten moment. Był to pierwszy dzień szkoły, a oni już obrali mnie sobie za swój cel. Zamieniłem z Ryutaro kilka słów i dosłownie sprzed jego oczu chuligani złapali mnie i zaczęli ciągnąć. Ryutaro wtedy po prostu odwrócił wzrok, zamiast mi pomóc.
Ryutaro nie odpowiedział już nic.
                 
             -Wynoś się i nie wracaj -  powiedziałem i pokazałem dłonią drzwi. Na moje szczęście chłopak wyszedł. Westchnąłem i rzuciłem się na łóżko, nakrywając głowę poduszką.






Dziękuję, bardzo dziękuję  mojej Becie :* i wszystkim czytelnikom oraz zachęcam do komentowania :)