Kochani z okazji
świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkiego co najlepsze. Byście cieszyli się
z sukcesów swoich idoli i sami odnosili podobne sukcesy. By na waszych buźkach
cały czas widniał szczery uśmiech. Byście zawsze byli takimi wspaniałymi ludźmi
jakimi jesteście na co dzień.
Wszystkiego
najlepszego:*
P.S przepraszam ale
brak bety. Mam nadzieje że wybaczycie mi te liczne błędy.
~~ Kai~~
Przepychałem się pomiędzy ludźmi przez ulicę. Ugh jak ja nie
lubiłem zakupów świątecznych. Ludzie chodzą po centrum jak by za chwile mieli
wybuchnąć, dzieci płaczą a ich rodzice zajęci są zakupami. Jak z kimś zderzysz
się wózkiem z zakupami to patrzą na Ciebie jak byś im całą rodzinę zabił. W
ogóle te całe święta są do bani i przereklamowane. Nie nawiedzę ich. Za tydzień
święta a ludzie już dostają kota. Świat wariuje. Z centrum pojechałem od razu
do mojej meliny. Chłopaki mieli jakiś problem z wykonaniem zadania. Czy
sprzątnięcie kogoś to taka trudna robota kurwa? Zaparkowałem moją czarną
kochankę,* z przyciemnianymi szybami. Taki
samochodzik jak mój pokona każdy inny miejski samochodzik. Miałem w garażu 3
samochody ale ten kocham najbardziej. Po wejściu do naszej bazy a raczej
hangaru zobaczyłem że chłopaki siedzą, piją piwo i jedzą chińskie żarcie.
Wkurwiłem się potwornie, swoich zadań nie wykonali a teraz siedzą i beztrosko
się obżerają
- Kurwa nie
za dobrze wam? Zadań nie wykonaliście pierdoły jedne!! Jak zwykle wszystko na
mojej głowie!! Suzuki załatwiłeś go?
- Blood
witaj. Aaa jak przyjechałem on bawił się
z dziećmi. Nie mogłem go przy nich zabić. Mam syna w wieku jego córki.
- Huj mnie
to obchodzi!! Trzeba było zwabić go do piwnicy i zarżnąć jak świnie!! On nie ma
skrupułów brać łapówki od każdego a za kasę iść do MOJEGO host klubu** porywać
mi chłopców, gwałcić ich i zabijać? !!!
- Za
tydzień jest boże narodzenie. Możemy zabić go po nowym roku i wiesz ja nie
jestem taki bezduszny jak ty.
- Stul
jadaczkę suzuki!! Wkurzasz mnie. Shiroyama jak tam odebrałeś od wszystkich moją
kasę?
- Tak,
tylko jedna osoba nie oddała.
- Kto?
-Onizawa Alexander
Reimon powiedział, że dzieciakom kupił prezenty i kasę odda mi w przyszły
miesiącu.
- Ja pierdole!! To są
moje pieniądze i chce je na teraz!! A Kurwa po wypłatę przychodzicie co miesiąc
o 12!! Dla twojej wiadomości ten ćpun sprzedał dzieciaki za działki.
- Na biednego nie
trafiło.
- WYPIERDALAĆ mi i
to w podskokach! Do jutra nie pokazywać
mi swoich ryjów na oczy !! – Byłem tak wkurwiony że cały drżałem. Miałem
wrażenie że wyjdę z siebie i stanę obok a ten mój klon pójdzie i zabije tych
bez mózgów. Poszedłem na górę do swojego gabinetu i przebrałem się zamiast
białego podkoszulka, białej bluzy z kapturem i czarnej marynarki w jakiej
chodziłem na co dzień nałożyłem czarny obcisły golf bez rękawów na niego
ubrałem skórzany płaszcz. Długi aż do kostek. Zamiast dziurawych czarnych rurek
z łańcuchami ubrałem skórzane spodnie oczywiście też rurki a do nich gruby skórzany
czarny pas z dużą klamrą. Ponieważ płaszcz miał krótkie rękawy założyłem do tego czarne rękawiczki z jakimiś
duperelami i na szyję dwa łańcuszki z krzyżami od Yuu. To on dobierał mi ten
strój. Nie powiem fajnie komponowało się to z moimi czarnymi włosami i
zimnym spojrzeniem. Już miałem wychodzić gdy przypomniało mi się o czymś bardzo
ważnym. Wyciągnąłem z szuflady moje czerwone cudeńko czyli Herstal 57***. Włożyłem
do niego dwie kule bo więcej na dziś nie potrzebowałem. Byłem tak doskonałym
strzelcem że nie chybił bym nawet komara latającego nad głową Yuu, tak by jemu się nic nie stało. Miałem dziś do
wykonania dwie misje. Zabić pożal się Buddo tego prawnika i odebrać moją kasę.
Później może pojadę do klubu zobaczyć jak tam moje interesy się trzymają. Kto
wie może pojadę na aukcje i kupię jakiegoś chłopaka do host klubu? A później w
ramach wprawy wypiję z nim najlepsze wino jakie mam w klubie? Zobaczę. Zamknąłem
mój gabinet a później hangar, wsiadając do samochodu sprawdziłem czy mam tłumik
w schowku. Oczywiście czerwony jak moje cacuszko. Dlaczego lubię czerwony? Bo
to kolor krwi i od tego wzięła się moja ksywa. Blood. Pojechałem pod willę tego
prawnika. Chatę ma nieźle odpicowaną muszę przyznać. Na podjeździe stał
samochód to znaczy że nadal był w domu. Trzeba go jakoś wywabić z chałupy.
Zadzwoniłem do niego podając się za klienta umówiłam się z nim pod mostem Akashi
Bridże prosząc wcześniej prawnika o dyskrecję. Tak zależało mu na kasie że
zostawił dzieci i po 3 minutach wyjechał z swojego podjazdu. Ja w tym czasie
pojechałem skrótami, nie koniecznie dobrze z prawem pod most. Byłem wcześniej
więc wysiadłem z samochodu i odpaliłem papierosa. Nie denerwowałem się, dla
mnie to była rutyna zabijać kogoś. Nie pierwszy i nie ostatni raz to robie. Ale
mam jeden warunek. Nie zabijam ludzi bezbronnych ani niewinnych. Ja wręcz
staram się ich bronić i uwierzcie mi jestem bardziej skuteczny niż tutejsza
policja. Na mieście musiały być korki bo spóźniał się już jakiś czas. W końcu
zajechał swoim złotym BMV. Obrzydzenie mnie wzięło na jego widok. Był gruby i
obleśny. Jak sobie przypomnę jakich niewinnych i delikatnych chłopców zgwałcił
i zabił cholera mnie brała. Z tyłu za paskiem miałem schowaną moją spluwę z
przykręconym tłumikiem. Facet podszedł do mnie i wyciągną tłustą dłoń. Chcąc
nie chcąc uścisnąłem ją. Od razu przeszedłem do konkretów bez cackania się.
Później pojechałem po swoją kasę. Jakimś cudem znalazła się i to z odsetkami. Wracałem
do domu gdy pod koła wyskoczył mi jakiś dzieciak w kapturze. Uderzenie było tak
mocne że mały poleciał na chodnik.
Pojechał bym dalej gdyby nie to co zobaczyłem. Chłopakowi ściągną się
kaptur z jego główki a na nim były dwa kocie uszka. W dodatku z tyłka wystawał
ogon. Kuźwa jak żyję takiego cuda nie widziałem. Zatrzymałem się od razu i
wysiadłem z wozu. Podszedłem do chłopca i sprawdziłem czy żyję. Tętno miał w
normie. Wiec wygląda na to że po prostu stracił przytomność. Chłopak był uprany
tylko w krótkie szorty długie do ud podkolanówki i buciki. Jako koszulkę miał
opadającą z jego chudych ramion bluzkę bez rękawów i kołnierza. Kto wypuścił
tak niezwykłego dzieciaka w środku zimy na dwór. Sprawa wyjaśniła się dość
szybko. Z zaułka wybiegło 3 wielkich napakowanych facetów. Kojarzyłem ich gęby.
Byli ochroniarzami na aukcji na której można było kupić żywy towar. Chłopczyk
pewnie im uciekł. W tym momencie odezwała się moja próżność i zachłanność. Nie
dam im tego kociaka w ich łapy. Jest zbyt
piękny, zbyt delikatny i uroczy bo dostał się do jakiś tłustych łap mafiozo,
który będzie się nad nim znęcał i pastwił. Złapałem kociaka pod kolana i za
plecy i szybko zaniosłem go do mojego samochodu zanim Ci idioci kapną się co
się stało. Zrobiłem to tak szybko że nawet nie kapnęli się co się stało. Od
razu postanowiłem jechać do domu. Musiałem zająć się ofiarą. Ale zaraz.. co się
ze mną dzieje? kiedyś nie przejął bym się nim. Miał bym w dupie każdego kogo
potrąciłem. Szczególnie że uderzenie nie było zbyt mocne bo jechałem dość
wolno. Włączyłem Klimę na fula i puściłem na małego, Był skostniały. Skąd wiem?
bo go przeciesz niosłem do cholery. Nie to że był lekki to jeszcze zimny. Po 16
minutach byłem w domu. Fuck Yea! Pobiłem rekord. Zawsze zajmowało mi to 20
minut. Zgasiłem silnik i wyciągnąłem dzieciaka z samochodu zanosząc od razu do
mojego łóżka. Ściągnąłem z niego buty i przykryłam go puchową kołdrą. Wyglądał
tak niewinnie i podniecająco, Mianowicie z pod kołdry wystawała tylko jego
główka i uszka. Zauważyłem przy uszku ślady krwi. Podszedłem bliżej i przyjrzałem
się mu uważnie. Miał obcięty rąbek uszka przy głowie. Pewnie próbowali mu je obciąć
zwyrodnialce. Mały przekręcił się niespokojnie z grymasem bólu na twarzy.
Ciekawe co oni mu jeszcze chcieli zrobić. Poszedłem się przebrać i coś zjeść.
Do szklanki zamiast soku nalałem sobie Jacka Daniela i wypiłem go
przejadając pizzą odgrzaną w mikrofali.
Siedziałem przy stole i przeglądałem rachunki i faktury z host clubu. Musiałem
mieć rękę na pulsie. Co jakiś czas patrzałem na zegarek. Jeśli cudak nie obudzi
się za 3 godziny powinienem wezwać pogotowie, a teraz nie zostało mi nic innego
jak usiąść i czekać a w między czasie przebrać się….
... Po
trzech godzinach usłyszałem ciche jęknięcie u szelest pościeli. Czas na wejście
smoka. Byłem ubrany w czarne spodnie i tego samego koloru rozpiętą koszulę. Uchyliłem
po cichu drzwi i zajrzałem do środka. Cudak siedział na łóżku i skubał końcówkę
ogonka. Rozglądał się po pomieszczeniu zaskoczony i zdezorientowany. Opuścił
uszka i sykną cicho a później dotkną ranki i znów zykną a na jego buźce pojawił
się grymas bólu. No tak zapomniałem opatrzyć mu uszko. Popatrzał na drugą dłoń
konkretniej na przegub i ruszając nim znów syknął. Po cichutku poszedłem do
kuchni po bandaże i wodę utlenioną.
~~ Ruki~~
Obudził mnie lekki ból
głowy. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po pokoju w którym byłem. Byłem
zdezorientowany i niespokojny. Zawsze w takich chwilach skubałem paluszkami
ogonek. Spojrzałem na pościel. Była to bardzo puchata i bardzo duża kołdra,
przypominała watę cukrową albo stado puchatych i mięciusich owieczek. Była taka
ciepła i pachniała przyjemnymi męskimi perfumami. Uniosłem uszka bo wydawało mi
się że ktoś chodził po domu. Po moim prawym uszku przeszedł ból. Delikatnie
uniosłem łapkę by zobaczyć dlaczego mnie bolało i przypomniało mi się. Ci źli
ludzie chcieli obciąć mi moje kochane skarby i ogonek też! To bardzo źli ludzie
som. Unoszą rączkę poczułem że boli mnie też bardzo nadgarstek. Pewnie jak
uciekałem coś się stało. Oderwał mnie od moich myśli jakiś pan wchodzący do
pokoju. Wyglądał jak gangster. Wystraszyłem się i zanurkowałem pod kołdrę. Pod
nią zawsze jest bezpiecznie prawda?
~~ Kai~~
Zaskoczyło mnie to co
ten mały zrobił. Chował się w Moim łóżku pod Moją kołdrą. Po kształci kołdry
widziałem że ma główkę i ukucnąłem tak po cichu. Małemu w końcu zabraknie
powietrza i będzie musiał wyjrzeć na świat by odetchnąć Świerzym powietrzem. Po
kilku sekundach zauważyłem wynurzający
się z pod kołdry nosek i usteczka zachłannie pragnących powietrza. Usteczka
były pełne i różowiutkie jak malinki. Miałem wielką ochotę ich skosztować a
później powtarzać to w nieskończoność. Nosek też był śliczniutki, taki malutki
i uroczy a później zobaczyłem coś najcudowniejszego w moim życiu. Dwa brązowe
pięknie oszlifowane brylanciki. Były tak cudownie błyszczące. Moje serce
wykonało jakiś dziwny taniec a w brzuchu poczułem stado motylków? Ze czego
kurwa? Taki twardziel jak ja nie ma żadnych jebanych motyli i huj. Chłopiec popatrzał
na mnie oczkami i wystraszony odskoczył ode mnie krzycząc potwornie. przewrócił
się na plecki później znów na brzuch i uciekł w róg sypialni. Gdzie skulił się
i znów zaczął skubać ogonek. Jak tak będzie dłużej robił ogonek będzie łysy jak
u szczura a tego nie chciałem. Wstałem i ukucnąłem przed nim. Malec prychną na
mnie jak niezadowolony kociak.
- hej kociaku nie musisz się mnie bać. Pokarzesz mi
swoją rękę? Chce zobaczyć dlaczego Cię boli. – mały popatrzał na mnie nie
pewnie i przysuną do siebie bolącą łapkę i ogonek. Wyglądał jak małe
skrzywdzone dziecię.
- nie skrzywdzę Cię.
Nie jestem jak oni. – uśmiechnąłem się kącikami ust by dodać małemu odwagi ale
on jedynie skulił się w sobie bardzie i położył uszka na główce. Wstałem powoli
kładąc bandaże na łóżku i poszedłem do kuchni po coś do jedzenia dla chłopca.
Pewnie jest głodny. Tylko co by mu dać jeść? Cóż ma uszka więc może ciepłe
mleko i jakieś ciastka albo kanapki? Tak to powinni być dla niego dobrym
jedzeniem na początek. Ułożyłem wszystko na tacy i poszedłem do sypialni. Mały
dalej siedział w koncie. Na mój widok spioł się na mój widok. Podszedłem bliżej
niego i postawiłem tacę na podłodze. Mały najpierw popatrzał na jedzenie a
później na mnie pytająco.
- to jest dla Ciebie.
Ciepłe mleko i ciastka. Pewnie lubisz słodycze co? – Mały pokiwał głową i
popatrzał na ciastka i mleko. Przybliżył się powoli i usiadł przed tacą po
turecku wziął w rączkę ciasteczko,
zamoczył je w mleku i zjadł.
- kotku pozwolisz mi opatrzyć dłoń i uszko?-
chłopczyk kiwną głową i był tak zajęty jedzeniem. Wyciągną chorą dłoń w moim
kierunku a ja wziąłem ją delikatnie w swoje dłonie i zacząłem delikatnie
ugniatać. Gdy dotarłam do miejsca gdzie miał stłuczenie mały zapiszczał i
popatrzał na mnie z łezkami w oczkach.
- spokojnie kociaku.
Musiałem sprawdzić gdzie Cię boli. – uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
Kociak zajął się znów jedzeniem ciastek
i piciem mleka a ja zawiązałem mu na przegubie bandaż elastyczny i pocałowałem
bolące miejsce. Nie wiem co mi strzeliło do głowy z tym pocałunkiem w jego
uderzenie bo nic gorszego z jego dłonią nie było. Kociak popatrzał na mnie ze
zdziwieniem a ja wzruszyłem ramionami. Wstałem i usiadłem za nim tak że
dzieciak był pomiędzy moimi nogami. Mały nie zwrócił na to uwagi. Ostrzegłem go
że teraz zaboli bo miałem zamiar polać ranę w uszku wodą utlenioną. Chłopiec
zacisną piąstkę ale siedział cierpliwie a ja polałem rankę. Mały naprężył się bardziej a ogon podkulił pod siebie. Nie
odwracał się tylko siedział w tej samej pozycji. Wyciągnąłem rękę i położyłem
na jego brzuchu przyciągając go mnie mały pisną z zaskoczenia ale po chwili
przyzwyczaił się i uspokoił. Podałem mu ciepłe mleko do łapki a on powoli je
pił.
- powiedz mi kociaku
jak się nazywasz?
- Jestem Ruki- Byłem
zaskoczony jego głosem. Miał taki melodyjny głosik. Jak słowiczek. Jestem już
pewny że nie oddam go nikomu. Za żadne skarby.
-ładnie a ja jestem
Kai. – mały pokiwał główką, potem odstawił pustą szklankę na tackę, usiadł do
mnie bokiem, położył swoją główkę na moim ramieniu i ziewną przecierając oczka.
To był dla mnie znak że dzieciak chciał spać. Wziąłem go na ręce a on objął mnie za szyję swoimi małymi łapkami i dał mi
zanieść się do łóżka. Położyłem go na nim i okryłem szczelnie pościelą. Od razu
zasnął a ja posprzątałem po jego kolacji poszedłem się myć i cóż poszedłem
spać. A że miałem tylko jedno łóżko położyłem się obok Rukiego. Coś mu się
śniło bo poruszał uszkami a jego ogon oplótł moja rękę. Ogonek był miękki i
puszysty bawiłem się nim chwilę a później zasnąłem…
Przez kolejne 4 dni trwało oswajanie kociaka
bo tak do niego mówiłem. A on był niesforny. Tłukł przez przypadasz wszystkie
szkło, szklanki i porcelanę jaką miałem tylko w domu ale nie miałem siły się na
niego gniewać bo za każdym razem gdy cos broił jego oczki robiły się błyszczące
od łez. Więc przytulałem go i dawałem mu jego ulubionego miśka. Kupiłem mu gdy
wracałem z klubu po papiery a mały skaleczył się dzień wcześniej o opakowanie
od swojej ulubionej czekolady. Ten misiek był prawie duży jak on ale i tak
tachał go za sobą wszędzie. Nawet na zakupy na które go zabrałem bo chciałem mu
kupić nowe ubranka. Siedziałem na kanapie misiek obok mnie a Ruki on wchodził i wychodził z
przymierzalni w coraz to wymyślniejszych strojach. Wierzcie lub nie ale w
każdym wyglądał zajebiście seksownie. Musiałem położyć na kroczu bluzę bo mi
staną!. W sklepie normalnie!
Po długim maratonie po sklepach pojechaliśmy do domy. Przyzwyczaiłem
się do mojego kociaka. To była jedyna osoba która nie drażniła mnie swoimi
psotami i gadaniem. Lubiłem jak podczas pracy łasił się do mnie i mruczał bym
chodź pogłaskał go za uchem. Tak też czyniłem. Wczoraj Ruki namówił mnie na
łyżwy. Ja umiałem jeździć doskonale ale on ni w ząb. Uczyłem go jeździć przy czym bawiłem się doskonale. Pierwszy raz
od czasu gry rodzice wywalili mnie z domu śmiałem się tak prawdziwie. To było w
wigilie a ja miałem 10 lat. od tamtej pory radziłem sobie sam. Sam doszedłem do
tego wszystkiego i jestem za to wdzięczny tylko i wyłącznie sobie. Ale wracając
do rzeczy. Ruki wyglądał tak uroczo jak próbował jeździć na lodzie. Buźkę miał
wykrzywioną determinacją, upartością i zawziętością. Miał też rozkoszne
rumieńce. Ubrany był cały na biało i nawet miał skrzydełka aniołka. Tak taki
mały uroczy aniołek z niego…
… Dziś jest 24 grudnia.
Dla innych wesołe święto a dla mnie najgorszy dzień w życiu. Tego dnia 15 lat
temu rodzice wyrzucili mnie z samochodu jak psa. Z kilkoma banknotami w
kieszonce. Wysadzili mnie i kazali czekać aż ktoś po mnie przyjdzie. Czekałem godziny
dni i miesiące a ich nie było. Pamiętam jak płakałem śpiąc pod gazetami i
kartonami na ławce w parku. Po roku czekania, jedzenia w po śmietnikach i
błagania ludzi o pieniądze znalazłem sobie pracę jako pomocnik hosta. Był dla
mnie guru a jak on zmarł przejąłem po nim klub. Właściwie wszystko zawdzięczam
jemu. Leżąc na plecach poczułem jak mały przytula się do mnie i łaskocze swoim
uszkiem w moją szyję. Och jak ja uwielbiam mojego kociaka.
- Dzień dobry i
wesołych świąt – powiedział swoim słodkim i melodyjnym głosem.
- To wstawaj ubieramy
choinkę, dekorujemy dom i robimy pyszną kolację. Nooo wstawaj- Zaczął spychać
mnie z łóżka a ja przytuliłem go do siebie i posadziłem na swoich kolanach. Miałem
mu coś bardzo ważnego do powiedzenia.
- Mały na kolację będą
naleśniki ale nie będzie choinki ani stronienia domu. Nie obchodzę świąt. W
oczach małego pojawiły się łzy.
- Z prezenty? – Zapytał
z nadzieją ale i drążącym głosem.
- Też nie będzie. To jest
dzień jak co dzień. chcesz pójdziemy dziś do kina albo na zakupy. Uśmiechnąłem się
do niego i pogładziłem po jego plecach. Ale on zeskoczył z moich kolan i ustał przede
mną i tupną nóżką. Muszą dodać że miał na sobie tylko za dużą moją koszulę. Miał
bardzo śliczniutkie udka. Cód że go jeszcze nie zgwałciłem.
- Nie!! Będą święta
jak co roku!! Pójdziemy po choinkę i kupimy ozdoby!! Zrobimy kolację i
obdarujemy się prezentami!! Chce święta!! – tupną nóżką i rozpłakał się a ja
się wkurzyłem. Nie będzie jakiś szczyl mi dyktował co mam robić.
- Nie będziesz mi
rozkazywał szczeniaku co mam robić!! Nie będzie ani choinki ani prezentów a tym bardziej żadnej wystawnej kolacji!!. Nie rycz
i ubieraj się pójdziemy do kina. Mały rozpłakał się bardziej i kopną mnie w
piszczel. Zareagowałem instynktownie i nie zauważyłem kiedy a mały leżał już na
podłodze z odciskiem mojej dłoni na swoim policzku i patrzał na mnie tymi
wielkimi i błyszczącymi oczami. Chciałem do niego podejść ale on skulił się na
podłodze i rozpłakał. Czułem do siebie
wstręt za to co zrobiłem. Jak mogłem go uderzyć? Wyszedłem z pokoju ubrałem się
na szybko i wyszedłem z domu. Musiałem odetchnąć i przemyśleć to co zrobiłem i
co by zrobić na przeprosiny. Zaszedłem do naszej bazy gdzie Aoi siedział i coś
czytał. Dziwne myślałem że będzie w domy z dziewczyną i będą razem
przygotowywać się do świąt.
- Blood co ty tu
robisz? Nie spodziewałem się tu Ciebie- Wyciągnąłem 2 piwa z lodówki i jego
podałem mu.
- O to samo mogłem
Ciebie spytać Yuu
- Ja uciekłem od tego
całego zgiełku świątecznego. Te baby mnie zamęczą. Wyrwałem się bo miałem
szukać świątecznego drzewka. Kupiłem je 3 godziny temu ale nie chce mi się do
niego wracać. a ty co tu robisz? Pokłóciłeś się ze swoją maskotką?
- Można tak
powiedzieć. Zażądał bym zrobił mu gwiazdkę jak z prawdziwego zdarzenia. A wiesz
jak ja nie nawiedzę świąt.
- Rozumiem. Ale skoro
tak ostro się pokłóciliście powinieneś mu ją zrobić. A co Ci szkodzi. Ubierzecie
choinkę. Mały będzie miał przy tym za pewne mnóstwo zabawy. – Zamilkłem w sumie
to nie był zły pomysł. Mały miał by coś na przeprosiny. Oprócz prezentu który
my kupię. Wypiliśmy piwo a później
pojechałem po te zielone coś. Oczywiście nie odbyło się bez korków na mieście. Na
nie wiem wszyscy ludzie chyba dziś wyjechali na ulice. Szlak by to. Po
zrobieniu wielkich zakupów zapakowałem wszystko do samochodu. Dziwne że to
wszystko się zmieściło bo było tego naprawdę dużo. Ruszyłem w drogę powrotną. Najpierw
zajrzałem do sypialni. Mały spał wtulony w miśka. Miał załzawione oczka i było
widać siniaka na jego policzku. Zacisnąłem dłonie w pięści. Nie chciałem zrobić
mu krzywdy. Nie chciałem zadawać mu bólu. Był niewinny i nie zasługiwał na
więcej bólu. Zamknąłem za sobą drzwi i
wniosłem po cichu wszystko. W rogu gdzie było fuul miejsca postawiłem drzewno a obok niego poukładałem bombki łańcuchy i
inne duperele by Ruki mógł je ubrać. Sam
ruszyłem do kuchni by wziąć się za gotowanie. Przepisy wziąłem z netu o dziwo
było tam dużo ryb. I nie, nie zrobiłem 12 potraw bo razem z Rukuśiem byśmy
jedli to przez miesiąc. Gdy wkładałem ciasto do piekarnika usłyszałem jak mały
kręci się w pościeli. Zawołałem go do mnie. Przyszedł tuląc do siebie misia i przecierając oczka. Gdy spostrzegł choinkę pisną z radości. Misiek
upadł na podłogę a Ruki rzucił się na mnie. Złapałem go za pośladki i
posadziłem na blacie.
- Naprawdę?
- Tak, możesz ubrać
choinkę. No leć. – Mały pocałował mnie w policzek i poleciał ubrać drzewko. Gdy
widziałem że męczył się by zawiesić
czubek choinki pomogłem mu podnosząc go za bioderka. Wierzgał nóżkami ale udało
mu się zawiesić czubek. Włączył wesołą świąteczną muzykę i tańczył potrząsając
swoimi seksownymi i jędrnymi pośladkami. Buddo czy on nie wie jak mnie to
podnieca? Gdy ubrał drzewko usiadł na parapecie i wypatrywał gwiazdy. Nie
powiem te jego przygotowania udzieliły mi się i może w przyszłym roku zrobię
zakupy z Rukusiem?
- Kai patrz!! – Krzyknął
mały i zaczął ciągnąć mnie do okna. Wyjrzałem przez nie…
- Eeeee – Nie wiedziałem
co on tam widział
- No co ty nie
widzisz?! Śnieg, pada śnieg!!. Pójdziemy później ulepić bałwana? Proszę, proszę.
- Zaczął skakać a ja zaśmiałem się. Ta jego dziecinność mnie rozbraja. Nie
mogłem mu odmówić. Po pół godzinie na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka i zaczęliśmy
kolację. Mały jadł ochoczo wszystkiego po trochu. Był bardzo głodny nic nie
jadł cały dzień. Ja podjadałem z każdej potrawy po trochu. Po kolacji usiadłem
z małym przy choince i pijąc wino dałem mu prezent. Speszył się i spuścił
główkę ale prezent wziął, jego ogonek latał w te i z powrotem a jak zobaczył
ucieszył się. Potrafiłem odczytywać jego uczucia z ruchów ogona czy uszek. Był
rozkoszny i uroczy. Posadziłem go sobie na kolanach twarzą do siebie. On odłożył
prezent i przytulił się do mnie mamrocząc coś. Jego usteczka poruszały się
przez co delikatnie muskał moją szyję swoimi usteczkami.
- Co powiedziałeś
kociaku?-
- nie mam dla Ciebie
prezentu
- Ależ Ruki nie jest
mi potrzebny prezent od Ciebie. Ważne że jesteś przy mnie słodziaku- Mówiłam mu
to patrząc w jego piękne oczka które mnie zaczarowały. Ruki zarumienił się a ja
wziąłem jego twarz w swoje dłonie i pogładziłem delikatnie po policzkach.
- przepraszam za to co
było rano. Nie chciałem Cię uderzyć. – przybliżyłem swoją twarz do jego i
pocałowałem go bardzo delikatnie. On powolutku nieśmiało zaczął odwzajemniać
pocałunki. Później usłyszałem najpiękniejsze słowa jakie mogłem sobie tylko wymarzyć
Były to słowa wykrzyczane w ekstazie pod pachnącym drzewkiem i przy palącym się
kominku. Wyznał że mnie kocha. Powiedziałem mu to samo. Kochałem go i od tej
pory pokonam święta. Dzięki niemu.
** Host klub to miejesce gdzie młodzi i przystojni chłopcy za opłatą rozmawiają i towarzyszą dziewczynom. I nie to nie są burdele
*** http://en.wikipedia.org/wiki/FN_Five-seven
Mam nadzieje że notka się podobała. WESOŁYCH ŚWIĄT