Na razie tylko tyle. Może o Rukim i Reicie dodam wieczorem. Przepraszam za błędy i życzę miłego czytania
~~ Aoi~~
Obudziłem
się z twarzą wtuloną we włosy Kaia, on zaś spał wtulony w moją klatkę.
Zaciągnąłem się jego wspaniałym zapachem jego czupryny i zrobiło mi się tak
bardzo błogo. Mógł bym się tak budzić co
dziennie, przy tym drobnym i malutkim ciałku. Zabawne ale nawet nie zapytałem
go ile ma lat. Wyciągnąłem dłoń i pogładziłem go po policzku, Miał delikatną i
jędrną skórę. Chłopak uśmiechną się przez sen. To był piękny widok. Wyciągnąłem
delikatnie swój telefon i pstrynkołem mu zdjęcie. Będę miał na pamiątkę mojego
zacnego aniołka. Przyglądałem się tak mojemu aniołkowi kiedy nagle poczułem że
ktoś pociąga mnie za ramię i zwala z łóżka. Upadek z podłogą był bardzo bolesny
dla mojego tyłka. Popatrzałem w górę i
jak myślicie kogo zobaczyłem? Moją ukochaną pielęgniarkę panią Smail.
- Na łóżku
może spać tylko pacjent. Jesteś pacjentem?- Zagrzmiał jej gruby głos.
- Jeszcze
nie ale jak pani będzie mnie tak traktować to wyląduję na ortopedii ze złamaną
ręką – Powiedziałem cicho pod nosem.
-Ciesz się,
że nie wyleciałeś przez okno… Jeszcze – Dodała złowrogo a po moich plecach
przeszedł dreszcz strachu.
Do moich uszu dobiegło ciche
chichotanie, popatrzałam na łóżko i zobaczyłem zwisającą z łóżka Kaia głowę. Na
twarzy miał szeroki uśmiech a jego oczka błyszczały się radośnie. No nie ma to
jak nabijać się z biednego Aoia prawda. Mimo to uśmiechnąłem się do niego. Poczułem
jak unoszę się w górę. Zanim kapnąłem się o co chodzi siedziałem na krześle a
to babsko puszczało mnie za kaptur. Normalnie przeniosła mnie jak zabawkę.
Usłyszałem ponownie śmiech Kaia, to było pewnie z mojej zszokowanej i
wystraszonej miny.
Kobieta podeszła do Kaia i zaczęła poprawiać jego łóżko.
- Coś ty
kochanieńki robił, że to łóżko jest takie skopane hym?- Powiedziała do niego
przesłodzonym głosem. Nastolatek zarumienił się i spuścił łepek. Zachichotałem
pod nosem a on spojrzał na mnie z pod byka, puściłem mu oczko a on spalił
buraka jeszcze większego niż poprzednio.
-Eetooo.
Miałem w nocy zły sen. Tak właśnie! Zły sen. – Nooo Kai ten sen raczej nie był
zły a te jęki które wydawałeś nie były jękami bólu. Moje myśli od razu powróciły
do poprzedniej nocy i jego wspaniałych usteczek i gładkiego ciała.
- No to
trzeba było mnie zawołać, utuliła bym dziecko malutkie. – Prędzej zmiażdżyła by
go albo udusiła. Zaśmiałem się do swoich własnych myśli. A Kai z tym grubym
babsztylem popatrzeli na mnie. Udałem, że kaszle i pomachałem ręką że jest ok.
- Lekarz
rozmawiał ze mną i powiedział że za 2 dni będzie można cię wypisać do domu. Odebrać
cię musi któryś z rodziców. Daj mi numer telefonu do nich. - Zacząłem
gorączkowo myśleć. Nie pozwolę by Tanabe wrócił do tego domu!. Po moim marnym
trupie! Przypomniało mi się że powiedziałem pielęgniarkom iż jestem jego
bratem.
- Ano.
Jestem jego starszym bratem, rodzice upoważnili mnie bym podpisał i załatwił
wszystkie formalności. – Powiedziałem to co przyszło mi pierwsze na myśl.
- Tak? Bo nie
jesteście podobni – Cholera nie łyknęła mojego kłamstwa. I co teraz, co teraz?
- Bo to mój
brat przyrodni. Od innego ojca. – Wybawił mnie z opresji Kai a ja uśmiechnąłem się
do niego wdzięcznie.
- Skoro tak
to jutro Maya przyjdzie z dokumentami – Kai pokiwał głową a pielęgniarka wyszła.
Usiadłem obok niego na łóżku. Doskonały plan narodził się w mojej głowie na
szczęśliwe życie z nim. Tylko czy on będzie tego chciał? Musiałem go zapytać o
to teraz by wszystko było gotowe jak wyjdzie ze szpitala. Nastolatek przytulił
się do mnie.
~~ Kai~~
Przytuliłem
się do niego. Nie wiedziałem co dalej. Nie chce wracać do domu by znów nie
trafić do piekła. Przez ten czas nawet mama mnie nie odwiedziła. To było tak
bardzo przykre. Nie mam gdzie pójść. Na znajomych raczej liczyć nie mogę bo po prostu
ich nie mam. Taka smutna prawda. Poczułem jak Aoi gładzi mnie po plecach. Właśnie.
Jest jeszcze on, jego zazdrość i te moje dziwne sny. Co się ze mną dzieje? Tyle
pytań, żadnej odpowiedzi.
-Tanabe? –
Głos Aoia wyrwał mnie z zamyślenia
- Hym?- Popatrzałem
na pościel i wygładziłem ją
- Co
zrobisz jak wyjdziesz ze szpitala? – Trudne pytanie na które nie znałem
odpowiedzi.
- Nie wiem, ale do domu na pewno
nie wrócę.
- Bo wiesz. Pomyślałem sobie że
może chciał być mieszkać ze mną?- Nie
mogłem uwierzyć w to co słyszałem. On chce bym ja mieszkał z nim? To wspaniałe.
- Ja… mówisz serio? – Myślałem że
to mi się śni.
- Yhym. Mógł byś skończyć
spokojnie szkołę – Powiedział to i pocałował mnie w czoło. Rzuciłem się na
niego i przytuliłem mocno. On zaśmiał się i też mnie uściskał. Byłem w tym
momencie taki szczęśliwy. Aż rozpierała mnie energia.
- Więc teraz muszę zostawić cię
samego na kilka godzin. Przyjdę do ciebie jak wszystko pozałatwiam. -
Przytuliłem się do niego mocniej.
- Musisz iść? – Szepnąłem wtulony
w jego ramię.
- Tak. Nie martw się, wrócę do
ciebie. – Uśmiechną się do mnie pocieszająco i pocałował w policzek. Kolejna
taka pieszczota. Co on myśli że ja dziecko jestem? Chodź nie ukrywajmy to miłe
ale nie jestem dzieckiem.
- Przestań- Wytarłem policzek
udając obrzydzenie.- On zaśmiał się, poczochrał mi włosy i wyszedł, ja rozwaliłem
się na łóżku i leżałem gapiąc się w sufit. Po jakimś czasie zasnąłem.
~~ Aoi~~
Cieszyłem się
jak dziecko gdy się zgodził. Teraz przede mną trochę pracy. Idąc przez miasto
zajrzałem w kilka miejsc i po chwili miałem już dla nas mieszkanko i pracę w
sklepie. Miałem wykładać towar na półki, łatwizna. Przede mną najtrudniejsza rzecz
jaką miałem do zrobienia. Stałem przed mieszkaniem w którym kiedyś mieszkał
Kai. Chciałem zabrać jego ubrania, książki i pewnie kilka innych ważnych dla
niego rzeczy. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem w drzwi. Otworzył mi jakiś
zarośnięty facet. Nie wyglądał na pijanego ale miał kaca, to było pewne. Umiem
takie rozpoznać.
- Czego?
- Przyszedłem po kilka rzeczy
Kaia.
- Nie ma go. Jest w szkole - Chciał
mi już zamknąć drzwi przed nosem ale wepchałem się na siłę. Co to za tata co
nie wie że jego syn przez niego samego leży w szpitalu. Patologia.
- Ej odpierdala ci!? – Ustał mi
na drodze do pokoju chłopaka
- Cóż za nie miły ton. Przepuść mnie
dziadku.
- Wypierdalaj szczeniaku – Popchną
mnie na ścianę a ja nie wytrzymałem. Wymierzyłem
mu prawego sierpowego a ten facet upadł na podłogę uderzając głową o ściankę.
Nachyliłem się, złapałem go za koszulę i przyciągnąłem tak że nasze nosy
stykały się ze sobą.
- Za to co zrobiłeś swojemu
synowi powinienem cię przez miesiąc torturować najboleśniejszymi sposobami
jakie zna świat. Nie zrobię tego bo śpieszy mi się do twojego syna który leży
przez CIEBIE w SZPITALU. – Skończyłem swój monolog i walnąłem go z bańki.
Ze mną się kurwa nie zadziera.
Wszedłem spokojnie na górę znalazłem plecak i jakąś torbę i zacząłem pakować
jego ubrania. Nie miał ich dużo. Mundurek, 2 pary dresów i jakieś podarte dżinsy,
kilka koszulek i bokserek. Pokręciłem głową z dezaprobatą. Jak można tak chować
syna? Powinni takim ludziom zabronić w ogóle wychowywać dzieci. Pakowanie zajęło
mi pół godzinki. Właśnie wychodziłem z pokoju gdy do domu wchodziła kobieta. Na
jej twarzy było widać zmęczenie, zmartwienie i przepracowanie. Szkoda mi się jej
zrobiło bo to nie jej wina, że ma takiego męża a nie innego.
- Pan? Pan wie gdzie jest mój syn
prawda? Nic mu nie jest? - Uśmiechnąłem się
do niej uspokajająco i poprawiłem torbę na ramieniu
- Tak. Pani syn jest w szpitalu,
Jest cały i zdrowy. – Kobieta odetchnęła z ulgą
- Kamień z serca. Proszę zajmij się
moim synkiem. On nie jest niczemu winny. To dobry i mądry chłopak. - Padła przede
mną na kolana i ukłoniła się do samej podłogi .
- Błagam pana niech się pan nim
zajmie. - Zauważyłem że drży. Czyżby płakała? Ukucnąłem przed nią
– Proszę panią. Zajął bym się nim
najlepiej jak potrafię nawet bez pani prośby. Proszę się nie martwić. Nie pozwolę
go skrzywdzić. – Podałem jej rękę a ona wstała i przytuliła się do mnie.
- Dziękuje, bardzo dziękuję. Jest
pan wspaniałym mężczyzną. – kobieta odkleiłam się ode mnie i zaczęła grzebać w
torebce, po chwili wyciągnęła z niej kopertę.
- Proszę daj ją Tanabe. – podała
mi ją w dwóch dłoniach kłaniając się lekko. Wziąłem kopertę w dłoń i spakowałem
do plecaka
– Zadbam o to by Pani syn ją
otrzymał.
- Idź już za chwilę się ocknie
mąż. – Pokiwałem głową
- Tanabe będzie leżał jeszcze
dziś w szpitalu, jutro go wypisują. Sadzę, że było by mu miło jak by pani go
odwiedziła. – Uśmiechnąłem się i wyszedłem robiąc duży krok nad ciałem jego
ojca. Torbę zaniosłem do naszego mieszkanka a później wróciłem do szpitala. Ustałem w progu i patrzałem jak Tanabe
rozmawia z tym chłopakiem co oddał mu krew. Jak on miał? Ry.. Rykuta? Ryutka? Ooo wiem
Ryutaro. Tak to on. Uśmiechnąłem się widząc i słysząc śmiech na twarzach
chłopaków. Jak na razie wszystko szło pięknie. I oby tak pozostało.
No nareszcie!! Już myślałam, że się nigdy nie doczekam!! :D
OdpowiedzUsuńJedno pytanie :P Skoro nie miał kasy, to jak załatwił mieszkanie? To mnie zastanawia. Może obrabował ten sklep co ma w nim pracować ^^
A w ogóle to ta pielęgniarka mnie przeraża!! Ona jest jakaś psychiczna. Do Kaia taka grzeczna i milutka, a Aosia traktuje jak... Jak... Nie będę mówić.
Ale jak zawsze wszystko pięknie i super i życzę dalszej weny :D
Jestem pierwsza, JUPI!!!!!
UsuńJest taka możliwość że wynajmuje się mieszkanie/ pokój a płaci zaraz po wypłacie. Tym sposobem mieszka się właściwie miesiąc za darmo:)
UsuńUhu, jakoś mi się nie chce wierzyć, że ten cały Ryu jest dobry!
OdpowiedzUsuńO nie, nie, nie! Nie lubię !
Reituki wieczorem? Ale na prawdę? Bo nie mogę się doczekać!
Fajna ta mama.
Ooo będą razem mieszkać? Haha no to ja już wiem co się tam będzie działo.
OdpowiedzUsuńWrrr ta pielęgniarka doprowadza mnie do szału. Wiem, że to już mówiłam, ale musiałam powtórzyć. Ona jest okropna!
Kai jest u ciebie taki jakim go sobie wyobrażałam. Taki słodki, niewinny i często nieśmiały. Awwwww.
Pozdrawiam i życzę dużo, bardzo dużo weny :)